Pan Siatkarz. Maksim Michajłow rozbił w tym roku siatkarski bank

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Maksim Michajłow
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Maksim Michajłow

Maksim Michajłow w roku 2017 został MVP finałowego turnieju rosyjskiej Superligi, MVP Ligi Mistrzów, MVP Memoriału Wagnera i MVP mistrzostw Europy. A wy jak spędziliście lato?

- Śmiało mogę go nazwać siatkarskim Messim. Jednocześnie to wspaniały i bardzo dobrze wykształcony człowiek - mówi o Maksimie Michajłowie słynny trener Giennadij Szypulin. Jednak w przeciwieństwie do Leo Messiego Rosjanin równie często odnosi sukcesy w reprezentacji, jak i w klubie. To jedna z tysiąca rzeczy, która różni tych sportowców.

Czy ktoś mógłby sobie wyobrazić Maksima Michajłowa jak na oczach setek dziennikarzy z całego świata pozuje z seksbombą na czerwonym dywanie? Messi czuje się w takich sytuacjach tak samo dobrze jak w polu karnym. Michajłow umarłby ze wstydu. Jego nieśmiałość jest już niemal tak legendarna, jak różowa bielizna Władimira Alekny, którą po finale Ligi Mistrzów w 2012 mogli podziwiać kibice na całym świecie.

Leo Messi jako młody chłopak chodził ze swoją przyszłą żoną na romantyczne randki, natomiast Maksim Michajłow koncentrował się na nauce serwisu i techniki odbicia palcami. Był ponoć tak skupiony na pracy, że nie miał czasu na wieczorne życie. Swoją żonę poznał przez Internet jeszcze na długo przed tym, zanim stał się sławnym siatkarzem. - Zaczęliśmy ze sobą korespondować, potem spotkaliśmy się osobiście i jakoś samo się wszystko tak potoczyło... - wspomina siatkarz.

Przyznaje, że nigdy nie był wielkim romantykiem, nie obsypuje swojej żony kwiatami i czekoladkami, a jego ulubionym zajęciem po meczu i ciężkich treningach jest mycie podłogi. Tak przynajmniej było do czasu, aż został ojcem. - Bardzo lubię spędzać czas z Nikitą, bawić się z nim, kąpać wieczorem. - opowiada o synu. - Dzięki niemu stałem się jeszcze bardziej odpowiedzialny. Zresztą, ja już taki po prostu jestem: nie robię niczego spontanicznie. Moje działanie zawsze jest celowe.

ZOBACZ WIDEO Michał Kubiak zrobi sobie przerwę od reprezentacji?

Kolejny znak firmowy rosyjskiego atakującego to pracowitość. - To wielki pracuś, nigdy nie spotkałem bardziej odpowiedzialnego człowieka. Potrafi już prawie wszystko, ale wciąż stara się być jeszcze lepszy. I będzie - straszy trener Alekno. On jako pierwszy dał Michajłowowi szansę w kadrze i zrobił pierwszą armatą w Sbornej, kiedy atakujący miał zaledwie 20 lat.
 
Obecnie, w wieku 29 lat, Maksim Michajłow jest już jednym z najbardziej utytułowanych siatkarzy w historii. Medalami jakie przechowuje w swoim mieszkaniu w Kazaniu, można obdzielić wszystkich siatkarzy, którzy będą występować w przyszłym sezonie w PlusLidze. Kilku niezłych siatkarzy mogłoby rozdzielić między siebie jego talent i umiejętności. Pokory i pracowitości wystarczyłoby dla wszystkich uczestników tegorocznych mistrzostw Europy.

Kiedy niemieccy siatkarze zobaczyli w jakim składzie Rosjanie rozpoczynają piąty set finałowego meczu mistrzostw Europy, rozglądali się po sobie mocno zdziwieni. Trener Siergiej Szlapnikow wysłał na boisko przemeblowaną pierwszą szóstkę, a na ławce posadził m. in. najlepszego rozgrywającego tego turnieju Siergieja Grankina. Jego miejsce zajął Aleksander Butko, który nie miał zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich możliwości.

W ciągu ostatniego sezonu ligowego miał jednak wiele okazji by wystawiać piłki Michajłowowi, z którym gra w Zenicie Kazań. Panowie świetnie współpracowali ze sobą w klubie i dlatego właśnie Szlapnikow postawił na Butkę, kiedy trzeba było postawić wszystko na jedną kartę. Chciał żeby do dobrej gry wrócił właśnie Maksim Michajłow. Wiedział, że to jedyna szansa na pokonanie rozpędzonych Niemców. I udało się: renesans przeżywającego trudne chwile podczas finału Michajłowa, dał Rosjanom złoty medal.

- To niesamowity wynik, zwłaszcza, że ​​od dawna nie zdobyliśmy złota, a to nadaje mu jeszcze większą wartość - mówił po zakończeniu finałowego meczu Michajłow. - To zwycięstwo daje nam jeszcze większą pewność siebie. Pokazaliśmy na boisku, że jesteśmy silnym zespołem.

Ani słowa o sobie. Ani słowa o swojej grze. Ani słowa o swoich emocjach i przeżyciach. Taki był od początku kariery, kiedy jako młody chłopiec w 1999 stawiał pierwsze siatkarskie kroki w szkole i potem, gdy zaczął zarabiać na grze w siatkówkę w Jarosławiczu Jarosław.

Od 2010 pobiera jeszcze większą pensję w Zenicie. Podobno oscyluje ona wokół tych najwyższych na rynku siatkarskim. Pieniądze jednak nigdy nie były dla niego najważniejsze. Liczy się przede wszystkim rodzina. - Kiedy urodził się mój syn, to było jedno z najważniejszych wydarzeń w moim życiu. Może na zewnątrz moje zachowanie nie zmieniło się, ale w środku robi się ciepło na duszy, kiedy pomyślę, że oprócz żony czeka na mnie w domu jeszcze ten maleńki człowieczek. Pomiędzy treningami, meczami, podróżami, patrzysz na niego i czujesz ogromne wzruszenie - mówił Michajłow, kiedy dwa lata temu został ojcem.
 
W domu czeka na niego również coraz więcej medali z różnych turniejów i indywidualnych nagród. Od władz Rosji za zasługi dla ojczyzny dostał już kilka nowoczesnych samochodów. Tylko on sam pozostaje wciąż ten sam. Nie zmienia się jego sposób obchodzenia się z mediami, kibicami i kolegami z drużyny. Niezmiennie też nie nauczył się skutecznie kiwać. Ale to jedyna rzecz, która mu nie wychodzi na boisku. Umie atakować gdzie chce, wybijać piłkę po bloku rywali, świetnie gra w bloku i obronie, potrafi przyjąć zagrywkę jeśli trzeba.

Ani wielkie pieniądze, ani wielkie sukcesy nie zawróciły mu w głowie. Jest gwiazdą, ale jak gwiazda się nie zachowuje. To jeden z niewielu siatkarzy, na którego kibice nigdy nie czekają. To on zawsze czeka na nich. Cierpliwie staje do zdjęć, rozdaje autografy, odpowiada na wszystkie pytania. - Dobrze Maks, już idź. Odpoczywaj - tak mówią kibice w Kazaniu.

Na razie nie zanosi się na to, żeby Michajłow wybierał się dokądkolwiek z Zenitu Kazań. Jest zadowolony z poziomu rosyjskiej ligi i nie kuszą go azjatyckie kluby, gdzie mógłby zarobić jeszcze więcej. - Nie jestem tym zainteresowany. W Korei, czy innej egzotycznej lidze możesz być gwiazdą i atakować po 60 razy w meczu, ale tamtejszy poziom rozgrywek i duch rywalizacji to po prostu nie "to". Żeby podnosić umiejętności trzeba grać w silnej lidze krajowej i Lidze Mistrzów.

Do sukcesu w mistrzostwach Europy Maksim Michajłow podszedł "na chłodno". Zaraz po przylocie do Moskwy z turnieju w Polsce sprowadził na ziemię wszystkich zachłyśniętych zwycięstwem. - Nie należy tworzyć iluzji i zadzierać głowy. Wygraliśmy tylko jeden turniej. Zaledwie - mistrzostwo Europy. Chciałbym, aby młodzi gracze dobrze wszystko zrozumieli. Wygrać jedno mistrzostwo jest o wiele łatwiej, niż utrzymać się na szczycie. Naprawdę bardzo chciałbym wierzyć, że wszyscy w naszej kadrze zdają sobie z tego sprawę - powiedział w wywiadzie dla "Sport-Express".

Źródło artykułu: