W starciu dwóch niepokonanych ekip, zwycięzca mógł być tylko jeden. Belgowie, którzy dwa dni wcześniej rozprawili się z Francuzami, byli murowanym faworytem w konfrontacji z Turcją. Ekipa znad Bosforu pokazała jednak, że triumf nad Holendrami nie był przypadkowy. Podopieczni Josko Milenkovskiego byli w niedzielne popołudnie bliscy sprawienia sporej sensacji, jednak niewykorzystane pięć meczboli kosztowało ich porażkę.
Przed Mistrzostwami Europy chyba nikt nie wierzył, że Turcy będą w stanie ugrać cokolwiek na turnieju w Polsce. Jednak dzięki kapitalnej postawie rozgrywającego, Arslana Eksiego, drużyna znad Bosforu nie tylko zyskuje kolejnych sympatyków, ale powoli wyrasta na "czarnego konia" turnieju. W niedzielne popołudnie 32-latek kolejny raz potwierdził spory potencjał, umiejętnie kierując grą kolegów. Belgowie, którzy przeciwko Francuzom postawili aż 19 skutecznych bloków, tym razem jedynie 10 razy zatrzymali rywali.
Warto podkreślić, że zespół prowadzony przez Josko Milenkovskiego, bardzo dobrze radził sobie zarówno w przyjęciu jak i ataku. W obu elementach Metin Toy i jego koledzy okazali się lepsi od przeciwników. Turek był także górą w rywalizacji liderów, zdobywając dwa punkty więcej od Sam Deroo (25 punktów). To jednak podopieczny Vitala Heynena miał na koniec więcej powodów do satysfakcji. W dużej mierze dzięki jego fantastycznej grze Belgowie zdołali obronić w tie-breaku trzy meczbole, przechylając szalę zwycięstwa na swoją korzyść po grze na przewagi.
Porównanie statystyk:
Turcja | Element | Belgia |
---|---|---|
6 | Asy serwisowe | 5 |
13 | Błędy na zagrywce | 8 |
55 proc. | Przyjęcie pozytywne | 42 proc. |
53 proc. | Skuteczność w ataku | 47 proc. |
9 | Błędy w ataku | 8 |
10 | Bloki | 10 |
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi widzi w Serbach faworytów do wygrania ME 2017
A Deroo złapał też w trakcie meczu zadyszkę, choć fakt - w przekroju meczu MVP.