Sebastian Pawlik: Irańczycy nie wytrzymali

Materiały prasowe / FIVB / reprezentacja Polski juniorów 2017
Materiały prasowe / FIVB / reprezentacja Polski juniorów 2017

W ostatnim meczu fazy grupowej Polacy pokonali Iran 3:2. Mecz był bardzo zacięty i pełen emocji, które nie skończyły się z ostatnim gwizdkiem.

Ola Piskorska, WP SportoweFakty: Ogromnie dużo emocji było w meczu z Iranem, również już po zakończeniu. Rzadko się zdarza, żeby zawodnicy nie byli w stanie podać sobie rąk na koniec. 

[b][tag=49570]

Sebastian Pawlik[/tag], trener reprezentacji Polski juniorów:[/b] Wszystko zaczęło się już na mistrzostwach świata kadetów w Argentynie dwa lata temu. Było wtedy kilka mocno napiętych sytuacji. Irańczycy mają taką cechę, że jak skutecznie zaatakują albo zablokują, to patrzą na drugą stronę siatki, lubią prowokować rywali. Nasi nigdy nie pozostawali im dłużni, nikt z chłopaków się od siatki nie odwraca w takich sytuacjach. Po dzisiejszym spotkaniu to Irańczycy nie wytrzymali, widząc naszą radość. My cieszyliśmy się przede wszystkim ze zwycięstwa i z pierwszego miejsca w grupie, ale oni uznali, że cieszymy się z tego, że ich wyeliminowaliśmy z walki o medale. A chłopcy sobie taki cel postawili, żeby żadnego meczu nigdy nie przegrać i bardziej o to chodziło, a nie o Iran. Mamy efektowny wynik: to było nasze czterdzieste szóste z rzędu oficjalne spotkanie bez porażki i chcemy to utrzymać. Stąd ta ogromna radość. Na szczęście udało się szybko opanować sytuację między drużynami i nie doszło do eskalacji.

Emocje były również w trakcie meczu, bardziej sportowe. Pana podopieczni przegrywali już 1:2 w setach i w czwartej partii stracili całą przewagę, wyglądało na to, że Iran wygra. Ci chłopcy regularnie fundują swoim trenerom taki rollercoaster, jak pan to wytrzymuje?

Nasza praca faktycznie dużo nas, trenerów, kosztuje, to są ogromne nerwy i emocje, ale taką sobie wybraliśmy i z tym się liczyliśmy. Wiadomo, że stres jest częścią tej pracy. Choć faktycznie chłopcy mają skłonności do tracenia koncentracji i nadmiernego rozluźniania się w spotkaniach, łatwo oddają punkty, a potem muszą walczyć i gonić wynik. I mobilizują się i grają dobrą siatkówkę. Niepotrzebne nam są te przestoje, ale jak dotąd udawało nam się zawsze wychodzić z opresji. Nie wiem, czemu tak się dzieje, ale od zawsze ta drużyna tym się właśnie charakteryzowała.

ZOBACZ WIDEO Kawulski w "Klatka po klatce": Zatrzymanie Różalskiego największym priorytetem (WIDEO)

Mimo przestojów, cały mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Zaskoczyli pana Irańczycy tak dobrą grą?

Oglądałem wcześniejsze spotkania Iranu i przeciwko nam zagrali mecz życia, na pewno zdecydowanie najlepszy na tym turnieju. Wcześniej grali słabiej, ale walka o awans mocno ich zmobilizowała. My mieliśmy znacznie mniejszą presję, bo awans już był pewny, walczyliśmy tylko o pierwsze miejsce w grupie. Cieszę się, że chłopcy mimo to z taką determinacją zagrali o zwycięstwo.

W czwartym secie już chyba wszyscy pogodzili się z tym, że dojdzie do pierwszej porażki w historii pana drużyny. A pan wciąż wierzył w wygraną?

Różne już straty w naszej historii odrabialiśmy i różne wyniki goniliśmy, a nigdy jeszcze nam się nie zdarzyło, żeby to się nie udało. Więc staram się zachować spokój i nigdy nie tracę wiary w zespół, niezależnie od sytuacji na boisku. Tak samo moi zawodnicy, którzy chcą maksymalnie wyśrubować liczbę wygranych meczów, oni też zawsze wierzą do końca. Myślę, że gdyby nie ta wiara, i sztabu i ich, to nie udałoby nam się wygrać ani dziś ani na przykład w finale mistrzostw świata kadetów w Argentynie. Graliśmy wtedy z gospodarzami, spotkanie zupełnie się nam nie układało i niewiele brakowało do porażki. A nagle w czwartym secie wróciliśmy do swojej bardzo dobrej gry i odwróciliśmy wynik. To było jedno z doświadczeń, które nas nauczyło zawsze wierzyć do ostatniej piłki i walczyć do końca.

Tylko finał miał ogromną stawkę, a tu graliście tylko o pierwsze miejsce w grupie, z awansem w kieszeni. Teoretycznie mogliście odpuścić.

Ta drużyna tym się charakteryzuje, że nie odpuszcza nigdy, niezależnie od stawki. Pewnie też dlatego wygrała tyle trofeów i jest niepokonana od 46 spotkań. Możemy grać gorzej, możemy mieć słabszy dzień, możemy łapać przestoje, ale na pewno nie odpuścimy do ostatniego gwizdka.

Ten brak odpuszczania widać było też w składzie szóstki desygnowanej na spotkanie z Iranem. Mimo problemów ze zdrowiem nie wprowadził pan od początku ani jednego zmiennika. Nie chciał pan dać nikomu odpocząć?

Uznaliśmy, że walka o pierwsze miejsce w grupie też jest ważna, bo dzięki temu dostaniemy teoretycznie słabszego rywala w półfinale. To może mieć znaczenie i o to warto było się bić. Poza tym po fazie grupowej jest dzień przerwy, przeznaczony właśnie na odpoczynek i wiedzieliśmy, że zdążymy wszystkich zregenerować, a organizmy dojdą do siebie. Jest też szansa, że nasi półfinałowi rywale również rozegrają pięciosetowy pojedynek i będą w podobnej sytuacji do nas, więc nie miało sensu oszczędzanie sił.

[b]

Ci potencjalni półfinałowi rywale - Brazylia i Rosja - oglądali z trybun prawie całe wasze spotkanie z Iranem. Myśli pan, że tym bardziej będą z całych sił walczyć o zwycięstwo, żeby uniknąć waszej drużyny?[/b]

Tego się spodziewam, bo nikt nie chce z nami grać. Zwłaszcza, że alternatywnym przeciwnikiem jest Kuba, od której my jesteśmy znacznie trudniejszym do pokonania zespołem. Wszyscy mają też świadomość, że my nie przegraliśmy nigdy ani jednego spotkania.

A pan jakiego przeciwnika by wolał (rozmowa była przeprowadzona przed meczem Brazylia - Rosja - przyp. red.) w półfinale?

Wydaje mi się, że Rosjanie są mocniejszą drużyną i wolałabym zagrać z nimi dopiero w ewentualnym finale. Brazylia byłaby wygodniejszym rywalem na półfinał: grają mniej kombinacyjnie, wolniejszą piłką i mają mniej agresywną zagrywkę. Nie mają też takiego bloku jak Rosjanie, więc wydaje mi się, że grałoby się z nimi łatwiej.

Ola Piskorska z Brna

Źródło artykułu: