Jubileusz Karola Kłosa. Zagra po raz setny w reprezentacji Polski

WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: Karol Kłos
WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: Karol Kłos

Reprezentantem Polski jest już od ośmiu lat. Miał zostać jej kapitanem, ale na przeszkodzie stanęła mu kontuzja. Karol Kłos nie załamał jednak rąk i w spotkaniu z Iranem (17.06) po raz setny znajdzie się w kadrze meczowej.

W tym artykule dowiesz się o:

Jubileuszowy występ będzie świętować w dobrze znanej sobie hali - Atlas Arenie w Łodzi. Niejednokrotnie grał w niej nie tylko z reprezentacją Polski, ale także z PGE Skrą Bełchatów, przeważnie w rozgrywkach Ligi Mistrzów. O zbliżającej się okrągłej liczbie meczów dla kadry poinformował kibiców za pośrednictwem Twittera.

Pierwsze kroki w dorosłej kadrze stawiał w 2009 roku. Jako niespełna 20-latek zadebiutował w meczu Ligi Światowej z Wenezuelą we Wrocławiu. Dwa lata później zdobył już brązowy medal mistrzostw Europy. Ale zdecydowanie największy sukces świętował w 2014 roku, kiedy był podstawowym zawodnikiem reprezentacji, która wywalczyła mistrzostwo świata. Dodatkowo został wybrany jednym z dwóch najlepszych środkowych mundialu.

- Ten turniej ciągle wydaje się snem, kiedy wraca się do niego z perspektywy czasu. Zresztą finał z Brazylią był do teraz chyba ostatnim meczem, jaki rozegrałem w Spodku. Trochę czasu od tego historycznego triumfu już upłynęło, ale to ciągle moje najmilsze wspomnienie związane z występami w reprezentacji - mówił nam Karol Kłos po czwartkowym (15.06) pojedynku z Rosją (0:3).

Największy sukces w karierze osiągnął pod wodzą Stephane'a Antigi, który wcześniej był jego klubowym kolegą w PGE Skrze. Otwarcie podkreślał, jaki wpływ wywarła na jego siatkarskie losy współpraca z Francuzem. To w dużej mierze dzięki niej jest aktualnie jednym z najbardziej wszechstronnych polskich środkowych.

- Nauczył mnie, jak można naprawdę grać w siatkówkę. Nie tylko blokiem, zagrywką czy atakiem, ale także w obronie czy w wystawie. Gdy przychodziłem do PGE Skry (2010 r. - przyp. red.), byłem w szoku, że można grać tak dobrze jak Stephane - wyjaśniał niedoszły kapitan reprezentacji Polski.

Antiga powierzył mu tą rolę w 2015 roku. Kłos, z powodu problemów z kolanami, nie mógł jednak wtedy wspomóc reprezentacji w Lidze Światowej. Pod jego nieobecność zastępował go Michał Kubiak. W tej roli spisywał się na tyle dobrze, że francuski szkoleniowiec postanowił powierzyć mu kapitańską opaskę na stałe.

Kłos jednak również poznał w końcu smak bycia kapitanem. Doświadczył tego na turnieju w Kaliningradzie, rozgrywanego w ramach Ligi Światowej 2016. - Stało się tak jedynie z powodu braku Michała - śmiał się. I dodawał: - Broń Boże nie mam do nikogo żalu, to jest trudna praca. Michał jest urodzonym kapitanem. Wypełnia tę funkcję bardzo dobrze i będzie to czynić jak tylko będzie w kadrze.

Wieczny optymizm i rzadko schodzący z twarzy uśmiech to znaki rozpoznawcze obecnie 27-letniego siatkarza. - Na pewno nie będzie odgrywał negatywnej roli w drużynie, jest bardzo lubiany. Jego atutem są także cechy charakteru i medialność - mówił o nim Ireneusz Mazur, były trener polskiej reprezentacji (1998-2000).

Kłos rzeczywiście aktywnie prowadzi profile na Facebooku, Instagramie i Twitterze. Co ważne, czyni to samemu. - Aktywność w mediach społecznościowych nie zabiera generalnie wiele czasu. Wystarczy pomysł, który wpadnie mi do głowy pomiędzy treningami, bym mógł coś wrzucić do Internetu. Ale też nie robię tego codziennie i nie śledzę wszystkiego na bieżąco - tłumaczył zawodnik, przez wielu kojarzony ze sloganem "Brawo Ty", znanym z reklam z udziałem polskich siatkarzy.

Już na Twitterze przyznawał, że nie ma pewności co do zrealizowania marzenia o kolejnych stu występach w kadrze. Nam jednak powiedział, że ma jeszcze jedno pragnienie związane z liczbą "sto". - Byłoby znakomicie, jakbym z reprezentacją Polski odniósł setne zwycięstwo. Szczerze mówiąc nie wiem jednak, ile do tego wyczynu jeszcze mi brakuje - podsumował z uśmiechem Kłos.

Wiktor Gumiński 

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Cieszą mnie trzy gole, ale bardziej punkty

Komentarze (0)