LM: nieudany początek postawił ZAKSĘ pod ścianą. "Niepotrzebnie próbowaliśmy się siłować"

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała 1:3 z Biełogorie Biełgorod w rewanżowym meczu 1/6 finału Ligi Mistrzów i odpadła z rozgrywek. Mimo ambitnej walki, czkawką odbiła się mistrzom Polski między innymi porażka w pierwszym secie.

- Mimo tego, że ekipa Biełogorie zagrała bezbłędnie w ataku, byliśmy w stanie prowadzić z nią wyrównaną walkę. W Rosji nikt nas nie zbił, dlatego też wiemy, że stać nas na odniesienie zwycięstwa przed własną publicznością - mówił przed rozpoczęciem konfrontacji w Hali Azoty Dawid Konarski, atakujący ZAKSY.

Siatkarze z Opolszczyzny przegrali jednak pierwsze spotkanie w Biełgorodzie 1:3, co przed rewanżem postawiło ich w trudnym położeniu. By myśleć o awansie do drugiej rundy play-off, musieli zwyciężyć nie tylko 3:0 lub 3:1, ale także triumfować w "złotym secie".

Dopuszczalny margines błędu wykorzystali już w inauguracyjnym secie rywalizacji w Kędzierzynie-Koźlu. Mimo że przez jego większą część posiadali minimalną inicjatywę, końcówkę lepiej rozegrali brązowi medaliści Superligi, wygrywając partię 25:22.

- W pierwszym secie próbowaliśmy się z rywalami siłować, atakując z maksymalną mocą. Efekt był taki, że nasze uderzenia albo były wyblokowywane, albo kończyły się błędami. Trener dość mocno nas upomniał, że to nie jest nasza siatkówka i przypomniał, że w taki sposób nie odwrócimy losów dwumeczu - wyjaśnił Paweł Zatorski, libero kędzierzynian.

ZOBACZ WIDEO Sześć goli w meczu Barcelony. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Uwagi Ferdinando De Giorgiego przyniosły zamierzony efekt. Od drugiej odsłony jego podopieczni prezentowali się lepiej. W pierwszej partii atakowali jedynie z 31-procentową skutecznością (10/32), natomiast w kolejnej zamienili już na punkt 14 z 27 ataków (52 proc.). Wygrali ją 25:20, dzięki czemu nadal liczyli się w grze o awans.

- Zaczęliśmy grać w swoim stylu, nabijając piłkę na blok, powtarzając akcje i dobrze broniąc. Taktykę zmienił także Benjamin Toniutti. W pierwszym secie przeciwnicy dość łatwo zatrzymywali naszych środkowych. Krótkie były grane blisko rozgrywającego, dlatego, z racji pokaźnego wzrostu, Rosjanie łatwo je wyblokowywali. Od drugiego seta deprymowali się jednak coraz bardziej, dzięki czemu otworzyła się przed nami szansa na sukces - dodał Zatorski.

Gracze Biełogorie wcale jednak nie spuścili gwałtownie z tonu. Praktycznie cały czas utrzymywali co najmniej niezły poziom gry, co spowodowało, że w trzeciej partii doszło do walki na przewagi. Niuanse zadecydowały, że padła ona łupem przyjezdnych (26:24), co zarazem oznaczało dla ZAKSY koniec marzeń o zawojowaniu Ligi Mistrzów w sezonie 2016/2017.

Komentarze (0)