Choć było to starcie drużyn ze środka tabeli, zapowiadało się całkiem ciekawie. Ekipy z Radomia i Gdańska przed sezonem liczyły na więcej niż lokaty poza pierwszą szóstką, ale najprawdopodobniej będą musiały się zadowolić pozycjami numer 7 i 8. Pojedynek w Ergo Arenie miał - na razie - wskazać drużynę, która przeskoczy na siódme miejsce.
Warto odnotować, że w kadrze meczowej Lotosu Trefla pojawił się już Wojciech Ferens, który powraca do treningów po ciężkiej kontuzji kolana. Na boisku jednak jeszcze się nie pojawił.
W pierwszym secie od razu rozpoczęła się ostra wymiana ciosów, choć lepiej prezentowali się w niej siatkarze z Radomia. Gdańszczanie musieli "przykrywać swoje niedoskonałości" w ataku, gdzie brylował Damian Schulz, ale zdecydowanie też otrzymywał najwięcej piłek i to na nim opierała się gra Lotosu Trefla. Po drugiej stronie siatki znajdowały się dwie armaty - Wojciech Żaliński i młody Jakub Ziobrowski.
Radomianie punktowali jednak rywali zagrywką. W premierowej odsłonie posłali aż pięć asów serwisowych, co zdecydowanie ułatwiało im grę i pozwoliło zwyciężyć. Gdy Żaliński trafił zagrywką Hebdę set zakończył się zwycięstwem Cerradu Czarnych 25:22.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy
Druga partia miała początkowo dość podobny scenariusz, ale wszystko zmieniło się w momencie, gdy doszło do dłuższej przerwy. Przy stanie 11:10 dla ekipy z Trójmiasta doszło do wymiany trwającej blisko minutę. Pierwotnie wygrali ją gospodarze, ale trener Robert Prygiel poprosił o wideoweryfikację. Punkt przyznano gościom, lecz od razu Andrea Anastasi wziął challenge na challenge, a ten wykazał przejście linii środkowej.
Całe zamieszanie trwało blisko 5 minut, a po nim siatkarze z Mazowsza nie mogli wrócić na właściwe tory. Z kolei Michał Masny coraz częściej uruchamiał środkowych i pozostałych skrzydłowych poza Schulzem, co przyniosło wymierny efekt w postaci wygranej do 18.
[event_poll=71365]
W trzecim secie spotkanie znów toczyło się swoim rytmem, choć tym razem to siatkarze z Radomia przejęli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami i oddalili się na trzy punkty (11:8, 18:15). Na skrzydłach nie zawodzili Ziobrowski, ale także jego rówieśnik, Tomasz Fornal. Gdy zrobiło się 21:16 dla Cerradu Czarnych, zanosiło się na to, że rozstrzygną tę partię na swoją korzyść.
Nic bardziej mylnego. Przebudził się gdański blok, a w szeregi radomian zaczęła wkradać się nerwowość. Drużyna Roberta Prygla do końca seta zdobyła zaledwie trzy punkty, a siatkarze z Gdańska mieli prawo mówić o powrocie z dalekiej podróży.
Miłe złego początki dla Lotosu Trefla miały też miejsce w czwartej partii. Tym razem na początku goście oddalili się na dwa punkty, ale w okolicach, o których jeszcze niedawno powiedzielibyśmy "druga przerwa techniczna", żółto-czarni zerwali się do odrabiania strat. Zajął się tym przede wszystkim wprowadzony z ławki na boisko za Damiana Schulza Szymon Romać, który w najważniejszych fragmentach nie zawodził.
W ten sposób trzy punkty pozostały w Gdańsku, ale z pewnością przesadą nie będzie określenie, że zostały one wywalczone. Nagroda MVP przypadła Mateuszowi Mice.
Lotos Trefl Gdańsk - Cerrad Czarni Radom 3:1 (22:25, 25:18, 25:23, 25:20)
Lotos Trefl: Masny, Mika, Gawryszewski, Schulz, Hebda, Paszycki, Gacek (libero) oraz Stępień, Niemiec, Majcherski (libero), Pietruczuk, Romać.
Cerrad Czarni: Kędzierski, Żaliński, Smith, Ziobrowski, Fornal, Kohut, Watten (libero) oraz Gonciarz, Bołądź.
MVP: Mateusz Mika (Lotos Trefl).