Cerrad Czarni po raz drugi musieli uznać wyższość Asseco Resovii w bieżącym sezonie PlusLigi. Po bardzo gładkiej przegranej w Rzeszowie (0:3), w piątkowy wieczór radomianie zdecydowanie bardziej postawili się rywalowi. Premierową odsłonę wygrali 25:19. W kolejnych trzech triumfowali jednak przyjezdni.
- Zagraliśmy wszystko to, co mogliśmy. Myślę, że nie można mieć do nas pretensji, bo przede wszystkim grę Resovii ustawiła zagrywka, nie ma co się oszukiwać. Rywale serwowali tak, że mieliśmy mało do powiedzenia. Gdyby popsuli więcej i byłaby ona mniej agresywna, to gralibyśmy na równi. Ten element zrobił ogromną różnicę. Wstydu jednak nie przynieśliśmy - podkreślił po zakończeniu zawodów Robert Prygiel.
Punkt zwrotny meczu w hali MOSiR nastąpił w trzecim secie, gdy gospodarze roztrwonili wypracowaną wcześniej przewagę, zaś przeciwnikom dopisało trochę siatkarskiego farta. W polu serwisowym na dobre rozkręcił się MVP konfrontacji, Thibault Rossard.
- Trochę szczęścia, bo piłka przetoczyła się po siatce. Później mieliśmy dwa dobre przyjęcia, wystawy na środek, nie skończyliśmy dość łatwych piłek. Momentami nie wykorzystaliśmy swoich szans, nie byliśmy na tyle skuteczni, aby z taką drużyną, jak Resovia, grać na równi. Nie można pozwolić jej się rozluźnić, bo potem to jest rzeźnia - zaznaczył trener.
ZOBACZ WIDEO Zobacz najlepsze akcje z gal Ladies Fight Night w 2016 roku
Wspomniany wcześniej francuski skrzydłowy zrobił różnicę, gdyż posłał na drugą stronę siatki aż siedem asów serwisowych. - Poza zagrywką, to w każdym innym elemencie byliśmy na równi albo lepsi. Odliczając asy, przyjmowaliśmy lepiej, blokowaliśmy lepiej, w ataku była identyczna skuteczność - zwrócił uwagę Prygiel. Trudno z jego słowami się nie zgodzić - jego podopieczni zatrzymali wicemistrzów Polski dziesięciokrotnie (przy sześciu blokach gości), skończyli 50/101 piłek w ofensywie (przy 49/97 Resovii).
- Bardzo rzadko widuję tak zagrywającą drużynę, która robi 10 pomyłek i 15 asów. My zrobiliśmy 15 pomyłek i 3 asy. Można powiedzieć, że w tym elemencie była przepaść - nie ukrywał szkoleniowiec Czarnych. Na pozycji przyjmujących miał jednak ograniczone pole manewru, gdyż kontuzjowani są Jakub Urbanowicz i Łukasz Wiese. Z konieczności musiał wprowadzać do drugiej linii Piotra Filipowicza, nominalnego drugiego libero. - Były momenty, nie wymieniając nazwisk, że przyjmujący zasługiwali na to, aby dać im chwilę odpocząć - dodał.
Po dobrym meczu w Kędzierzynie-Koźlu, zakończonym po tie-breaku, Czarni dzielnie stawili czoła kolejnemu faworytowi rozgrywek. - Obiecałem przed sezonem, że będę miał drużynę, która nie będzie bała się nikogo. To wpajałem zawodnikom. Wiadomo, że trzeba mieć respekt i szacunek, ale nie należy przed nikim klękać przed meczem. Tak było. Nie ugraliśmy ostatecznie nawet punktu, nad czym ubolewamy, ale jeżeli chodzi o strefę mentalną, to nie "pękliśmy", przegraliśmy umiejętnościami - zakończył Prygiel.