Drużyny z Bydgoszczy oraz Kielc na pewno nie tak wyobrażały sobie rywalizację w aktualnym sezonie PlusLigi. Obie plasują się w dole tabeli, a piątkowy mecz był niezwykle istotny w kontekście zdobycia cennych punktów. Ostatecznie to Effector Kielce przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść i wygrał pierwsze spotkanie od połowy listopada.
- Dwa punkty naprawdę cieszą, szczególnie po takiej serii porażek. Musieliśmy się przełamać. Byliśmy w trudnej sytuacji po trzecim secie, ale myślę, że zwycięstwo da nam kopa do przodu - powiedział po pojedynku Marcin Komenda, rozgrywający kieleckiej ekipy.
Zawodnik po pojedynku otrzymał statuetkę MVP, prezentując się skutecznie we wszystkich elementach. - Pokazaliśmy charakter. Szczególnie w końcówkach pierwszego i piątego seta. Bydgoszczanie przez cały czas nas gonili. Nie było łatwo, ale pokazaliśmy, że potrafimy grać - dodawał Komenda.
W zupełnie innych nastrojach po meczu byli siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz. Podopieczni Piotra Makowskiego po wygranej w Bielsku-Białej, we własnej hali musieli przełknąć gorycz porażki. - Po raz kolejny prowadzimy 2:1, a po chwili jest tie-break. Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie, ale widać, że ta klątwa jeszcze gdzieś w nas siedzi - stwierdził środkowy Jan Nowakowski, który zapisał na swoim koncie czternaście "oczek".
ZOBACZ WIDEO De Giorgi o decyzji PZPS: Poczułem radość i dumę
Pierwszy pojedynek tych drużyn rozegrany w ramach 6. kolejki PlusLigi również zakończył się wygraną Effectora w pięciu setach. - Mamy mało czasu na myślenie, więc nasze porażki nie wynikają z tego aspektu. W tie-breaku o zwycięstwie decydują niuanse - zakończył zawodnik.
Już w piątek drużyna z Bydgoszczy zagra na wyjeździe z MKS-em Będzin, natomiast Effector Kielce w sobotę podejmie Indykpol AZS Olsztyn.