Bełchatowianie hitowe spotkanie PlusLigi rozpoczęli z impetem. W pierwszej partii prowadzili już nawet 15:10, ale w tym momencie w ich grze coś się zacięło i rywal jeszcze w tej odsłonie potrafił PGE Skrę nie tylko dogonić, ale na samym finiszu także wyprzedzić. Choć gospodarze byli w stanie wygrać później trzeciego seta sobotniego meczu to właśnie wydarzenia z pierwszej części starcia okazały się kluczowe dla przebiegu całego spotkania.
- Popełniliśmy więcej błędów niż przeciwnik. Ciężko na gorąco ocenić, co konkretnie zadecydowało. Na pewno przeanalizujemy to spotkanie bardzo dogłębnie, żeby wyeliminować te pomyłki, które mogły przydarzyć nam się w pierwszym secie - podkreślił Mariusz Wlazły, który w meczu z Asseco Resovia zdobył 18 punktów, zdecydowanie najwięcej po stronie gospodarzy.
Podopieczni Philippe'a Blaina w minionej kolejce ograli na wyjeździe obrońcę tytułu, ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, dlatego ewentualne pokonanie drugiego zeszłorocznego finalisty PlusLigi mogłoby mieć duże znaczenie psychologiczne dla walki o złoto i dla pewności siebie zespołu z Bełchatowa.
- To jest dopiero początek rozgrywek. Podstawa to zachowanie spokoju. Sezon jest długi i trzeba się do niego odpowiednio przygotować - zaznaczył kapitan, który nie chciał przywiązywać większej wagi do sobotniej porażki. - Oczywiście, gdybyśmy wygrali z Resovią za dwa czy trzy punkty, zyskalibyśmy jakiś tam spokój. Ale ten spokój nic by nam tak naprawdę po trzeciej kolejce nie dawał. Trzeba grać. Zobaczymy, co się dalej wydarzy - dodał.
Doświadczony atakujący wśród pozytywów meczu z wicemistrzem kraju wskazał poziom sportowy, który mógł przypaść do gustu obserwatorom. - Mecz mógł się na pewno podobać, zwłaszcza kibicom. Było w nim kilka zwrotów akcji, może za wyjątkiem tego ostatniego seta, w którym zgubiliśmy kilka punktów i pozwoliliśmy Resovii kontrolować już to spotkanie - podsumował Wlazły.
ZOBACZ WIDEO WTA Finals: znów bez Williams. Kontuzja barku Amerykanki (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}