Tradycyjni liderzy
Mistrz Polski do play-off po raz kolejny przystępować będzie z pierwszego miejsca. Chociaż początkowo wiele wskazywać mogło na to, że tym razem może być inaczej. Drużyna budowana z myślą o zdobyciu Ligi Mistrzów miała problemy na krajowym podwórku. Ponadto urazy, które wykluczyły podstawowych zawodników na jakiś czas z gry pokazały, że nie do końca dzieje się tak, jakby tego sobie życzyli włodarze drużyny. Zmiennicy, którzy powinni ciągnąć grę w razie konieczności, początkowo nie zdawali egzaminów. Upłynęło trochę czasu zanim wszystkie trybiki w bełchatowskiej maszynie zaczęły chodzić tak, jak powinny. Kiedy w końcu do tego doszło - efekty widzi każdy.
Niespodzianka
Trener-debiutant też jest w stanie stworzyć drużynę, która walczyć będzie o medale. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle to niewątpliwie największa niespodzianka in plus w tym sezonie. Przez długi czas drużyna Krzysztofa Stelmacha utrzymywała miano niepokonanej, dobrą passę przerwał Jastrzębski Węgiel. Jednakże kędzierzynianie jako jedynie dwukrotnie pokonali bełchatowską Skrę. Jak podkreślał szkoleniowiec zespołu z Opolszczyzny, runda rewanżowa była tym trudniejsza, gdyż każda drużyna za cel stawiała sobie pokonać jego podopiecznych. Ale jak widać, z większości potyczek udało się wyjść obronną ręką.
Rozpędzeni
Rzeszowianie rozpoczęli sezon dość nierówno, ale z czasem lokomotywa o nazwie Resovia zaczęła nabierać tempa, czego efektem jest trzecie miejsce. Podopieczni Ljubomira Travicy nie byli w stanie znaleźć recepty na drużyny, które plasują się w tabeli przed nimi: Skrę Bełchatów oraz ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Ponieśli jeszcze porażkę w Częstochowie, za którą zrewanżowali się z nawiązką. Zwłaszcza pojedynki z Akademikami spod Jasnej Góry dostarczały podwójnej dawki emocji - wszak w ekipie z Rzeszowa grają trzy zeszło sezonowe filary AZS-u. Tym ciekawiej zapowiada się rywalizacja pomiędzy obydwoma drużynami w I rundzie play-off.
Szału nie ma, dramatu też
Podopieczni Robert Santilliego zajęli bezpieczną, czwartą lokatę, która mogłaby wskazywać na dobrą grę. Jednakże nie do końca tak było, gdyż jastrzębianie swoją postawą momentami popadali ze skrajności w skrajność. Pokonali ZAKSĘ - przegrali z Politechniką Warszawską. Wygrali ze Skrą - ulegli Delekcie. Logiki w tym żadnej, ale podobno na tym właśnie polega piękno tego sportu. Niewątpliwym atutem zespołu ze Śląska jest fakt posiadania kilku równorzędnych przyjmujących, którzy potrafią brać ciężar gry na swoje barki. Niekwestionowanym liderem drużyny jest Robert Prygiel, który jest niczym wino - im starszy, tym lepszy.
Lepiej niż się spodziewano
Z takim samym bilansem zwycięstw i porażek zakończyli rundę zasadniczą olsztynianie. Piąta pozycja, w porównaniu z przedsezonowymi problemami, jest więc wynikiem przyzwoitym. To nie był łatwy okres dla olsztyńskich Akademików, którzy musieli na początku rundy oraz w jej końcówce borykać się z wieloma problemami. Zawodnicy Mariusza Sordyla mieli ogromne szanse na zajęcie czwartego miejsca, jednak kontuzja Olliego Kunnariego podłamała morale drużyny.
Sinusoidalni
Wciąż aktualni wicemistrzowie Polski, którzy przebojem wdarli się do ósemki najlepszych klubów w Europie, w PlusLidze zajmują lokatę bliższą końca. Fenomenalne występy przeplatają słabymi. Zupełnie tak, jakby wypełniali prorocze słowa Ryszarda Boska, który powiedział, że "ten zespół może z każdym wygrać, ale też przegrać". W końcu młodość ma swoje prawa, a jednym z nich jest popełnianie błędów. Jedno, co można zapisać jako ogromny plus na koncie drużyny z Częstochowy, to ujawnienie kilku siatkarskich talentów na reprezentacyjną miarę.
Dobry początek, finisz nienajlepszy
Bardzo dobrze rozpoczęli sezon siatkarze ze stolicy wygrywając w akademickich derbach w Częstochowie. O dziwo, szczególnie groźni byli na wyjazdach, gdzie urywali punkty niejednokrotnie silniejszym i wyżej notowanym drużynom. Przez długi czas nie udało im się odnieść sukcesu we własnej hali, którą odczarowali dopiero w X kolejce, ale za to w jakim stylu: pokonując w trzech setach AZS Częstochowa. Siatkarze Politechniki za wszelką cenę nie chcieli dopuścić do powtórki z ubiegłego roku, kiedy to przyszło im grać o utrzymanie w barażach, i swego dopięli.
Historycznie
Po raz pierwszy w historii występów bydgoskiej drużyny w najwyższej klasie rozgrywek, zapewniła sobie ona miejsce w pierwszej ósemce, bez konieczności walki o utrzymanie. Duża w tym zasługa szkoleniowca, Waldemara Wspaniałego, który w trakcie rundy zasadniczej zastąpił na tym miejscu Słowaka Rostislava Chudika. Wspaniały wniósł do drużyny powiew świeżości, a także odważył się zaryzykować stawiając w pierwszej szóstce młodziutkiego Dawida Konarskiego. Bydgoszczanie, poza ósmym miejscem, mają również na swoimi koncie pokonanie m.in. kędzierzyńskiej ZAKSY czy Jastrzębskiego Węgla. Przed I rundą play-off, w której zmierzą się z mistrzem kraju, zapowiadają walkę i chęć sprawienia niespodzianki.
Hej, tam w dolinie
Tylko trzy punkty, a właściwie to ostatnia kolejka zaważyła o takim, a nie innym układzie dolnej części tabeli. Do samego końca nie było wiadomo, która z drużyn (Delecta czy Jadar) będzie walczyć o utrzymanie. Padło na drużynę z Radomia, która od jakiegoś czasu jest na celowniku mediów za sprawą niefortunnej wypowiedzi trenera Sucha. W trakcie rundy zasadniczej kontuzji nabawił się kapitan radomian, Marcin Kocik, który nie zagra już do końca sezonu. Jadar był kolejną drużyną, która w trakcie rozgrywek dokonała roszad na stanowisku trenera, Mirosława Zawieracza zastąpił Jan Such. Do składu dokooptowano również dwóch Kubańczyków. Dziwnym trafem zmian selekcjonerów dokonały drużyny zajmujące kolejne miejsca w dole tabeli.
Największe rozczarowanie
Kadziewicz, Zanuto, Samardzić, Janić, Bednaruk mieli zapewnić drużynie beniaminka walkę o czołowe lokaty w lidze. Tymczasem Serb Bojan Janić jest od kilku tygodni w domu, gdzie leczy kontuzję. Brazylijczyk Zanuto dopiero niedawno zaczął dochodzić do siebie po kontuzji. Transfery chybione, pieniądze wyrzucone w błoto, bo przecież nie można cały czas tłumaczyć tak fatalnej postawy kontuzjami kolegów. Nawet zmiana na stanowisku trenera (Wojciecha Kaszę zastąpił Jerzy Strumiłło) nie przyniosła żadnej poprawy. Po ostatnim ligowym pojedynku z Delectą Bydgoszcz Łukasz Kadziewicz powiedział, że wstydem będzie, jeśli zespół się nie utrzyma w lidze. A jak będzie w rzeczywistości, czas pokaże.