2008 - w tym roku okazało się, że możliwe jest odnalezienie sposobu na pokonanie galaktycznej Brazylii. Receptę na powstrzymanie siatkarskiego hegemona odkryli Amerykanie, zadając mu dwa bolesne ciosy w ciągu miesiąca. Najpierw rozbili Canarinhos 3:0 w półfinale Ligi Światowej, a następnie pokonali ich 3:1 w finale igrzysk olimpijskich w Pekinie.
Po kilku latach absolutnej dominacji, Brazylijczycy musieli ustąpić z tronu. Między 2001 a 2007 rokiem wygrali bowiem właściwie wszystko, co było do wygrania - złoty medal olimpijski (2004), dwa tytuły mistrza świata (2002, 2006), dwa Puchary Świata (2003, 2007) oraz sześciokrotnie Ligę Światową (2001, 2003-2007). Ich gra zaczęła jednak tracić na jakości, kiedy z drużyny odszedł jej mózg.
A właściwie został z niej wyrzucony. Mowa o rozgrywającym Ricardo Garcii. To pod jego batutą Brazylia przeżywała największą świetność. Szybkość, z jaką rozrzucał piłki do swoich kolegów, przyprawiała o ból głowy najlepszych środkowych świata. Właśnie za jego czasów brazylijska drużyna wprowadziła do siatkarskiego środowiska nowy trend - markowanie najścia do ataku przez wszystkich zawodników obecnych na boisku, z wyjątkiem libero.
Kibicuj Polakom podczas Final Six LŚ w Krakowie! Bilety są jeszcze dostępne
Kiedy Ricardo zabrakło, pewność jej poczynań została zachwiana. Ale nie zaburzona na zawsze. Bernardo Rezende, pracujący z narodową reprezentacją już od 15 lat, szybko potrafił przywrócić zespół na właściwe tory. Doprowadził go do triumfu w Lidze Światowej w 2009 i 2010 roku, jak również do kolejnego zwycięstwa w mistrzostwach świata (2010).
Podczas mundialu we Włoszech stracił jednak u wielu osób sympatię, kiedy celowo odpuścił mecz z Bułgarią, wystawiając na rozegraniu ... nominalnego atakującego Theo Lopesa. W tym turnieju nie doświadczył jednak jeszcze pokuty za niesportowy czyn. Nadeszła ona po jego zakończeniu. I trwa aż do dziś.
Nie licząc mistrzostw Ameryki Południowej i igrzysk panamerykańskich, Brazylijczycy nie wygrali od 2010 roku żadnego międzynarodowego turnieju. Zaczęli kolekcjonować srebrne i brązowe "krążki", choć zdarzały się też imprezy, w których udział kończyli z pustymi rękami. Tak było na przykład podczas Final Six Ligi Światowej 2015, kiedy to przed własną publicznością nie awansowali nawet do półfinału.
Przebieg tegorocznej fazy interkontynentalnej pokazał jednak, że z Brazylią nadal trzeba się poważnie liczyć. Przegrała tylko jeden z dziewięciu pojedynków, awansując do turnieju finałowego z 1. miejsca. W Krakowie spróbują wygrać i udowodnić, że stać ich na odzyskanie "złotego blasku" podczas nadchodzących igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.
15-osobowy skład reprezentacji Brazylii na Final Six w Krakowie:
Rozgrywający: Bruno Rezende, William Arjona.
Atakujący: Wallace De Souza, Evandro Guerra.
Przyjmujący: Ricardo Lucarelli, Murilo Endres, Luiz Felipe Fonteles, Mauricio Borges Almeida da Silva, Douglas Souza da Silva.
Środkowi: Lucas Saatkamp, Isac Santos, Eder Carbonera, Mauricio Souza.
Libero: Sergio Dutra Santos, Tiago Brendle.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Francja oszalała po zwycięstwie w półfinale. "Jedna wielka ekstaza"