Mateusz Mika: Wyciągnęliśmy wnioski z porażki z Jastrzębskim Węglem

Newspix / Łukasz Laskowski/Pressfocus/Newspix.pl
Newspix / Łukasz Laskowski/Pressfocus/Newspix.pl

Po niespodziewanej porażce z Jastrzębskim Węglem, siatkarze Lotosu Trefla powrócili na zwycięskie tory. Podopieczni Andrei Anastasiego w meczu z Łuczniczką Bydgoszcz udowodnili, że potrafią wyciągnąć wnioski z przegranych spotkań.

W tym artykule dowiesz się o:

Siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk po przegranej na własnym parkiecie z Jastrzębskim Węglem 1:3, przyjechali do Bydgoszczy z mocnym postanowieniem zdobycia trzech punktów. Wicemistrzowie Polski zrealizowali swój cel w stu procentach, wygrywając nad Brdą bez straty seta. Wbrew pozorom, spotkanie nie było widowiskiem całkowicie jednostronnym.

- Zagraliśmy lepszy mecz, niż przed kilkoma dniami z Jastrzębskim Węglem. Popełnialiśmy mniej błędów i poprawiliśmy grę w obronie. To oczywiście wyzwalało presję na przeciwniku, bo każdy się frustruje, kiedy nie może skończyć ataku. W ofensywie gospodarze spisywali się dobrze, ale my mimo wszystko jakimś cudem potrafiliśmy podbijać ich ataki i wyprowadzać kontry. Niesamowicie gospodarze spisywali się także w obronie, zwłaszcza Michał Żurek, który wyciągał nawet najbardziej beznadziejne piłki - powiedział po spotkaniu z Łuczniczką Bydgoszcz przyjmujący wicemistrza Polski, Mateusz Mika.

Reprezentant Polski po meczu nie ukrywał, że cieszy go nie tylko wynik, ale również postawa zespołu. Gdańszczanie udowodnili bowiem, że potrafią radzić sobie z presją i wyciągać wnioski z wcześniejszych niepowodzeń. - Do meczu w Bydgoszczy podeszliśmy inaczej niż do starcia z jastrzębianami. Przed tamtym spotkaniem wbiliśmy sobie do głowy, że to jest przeciwnik z którym musimy wygrać i zdobyć trzy punkty. Zwłaszcza, że nasza sytuacja w tabeli byłaby wtedy świetna. Niestety już w pierwszym secie przy prowadzeniu rywali 4:2 mieliśmy spuszczone głowy. Tym razem nie myśleliśmy już tak intensywnie o zwycięstwie. Wiadomo, że chcieliśmy wygrać i zdobyć trzy punkty, ale najważniejsze było, aby się dobrze zaprezentować i pozbyć dziwnych uczuć, które towarzyszyły nam podczas gry we wcześniejszych meczach. Myślę, że po części się to udało. Momentami wynik był na styku, ale my potrafiliśmy zachować chłodną głowę - chwalił swój zespół doświadczony przyjmujący.

Dla ekipy znad morza był to kolejny triumf nad bydgoszczanami na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. W obecnych rozgrywkach podopieczni Andrei Anastasiego wygrali dwukrotnie. W minionym sezonie zespół znad Brdy również nie potrafił znaleźć recepty na gdańszczan. Czy to oznacza, że Lotos Trefl Gdańsk znalazł patent na zespół z grodu Kazimierza Wielkiego? - Trudno powiedzieć, czy mamy patent na Łuczniczkę. W tym sezonie graliśmy ze sobą dwa razy i oba spotkania wygraliśmy 3:0. Akurat w tych starciach prezentowaliśmy się dobrze. Wcześniej mieliśmy gorsze mecze z sąsiadami drużyny z Bydgoszczy w tabeli. Łuczniczka trafiła akurat na nasze dobre dni. Jeśli chodzi o poprzednie sezony to nie ma co porównywać, bo teraz jest to całkiem inna drużyna - stwierdził wychowanek Hejnału Kęty.

Zespół Lotosu Trefla Gdańsk po 19 kolejkach zajmuje czwarte miejsce w tabeli PlusLigi. Wicemistrzowie Polski mają na swoim koncie 38 punktów. Podopieczni Andrei Anastasiego do drugiej w klasyfikacji PGE Skry Bełchatów traci trzy oczka, mając do rozegrania jedno spotkanie zaległe. Najbliższy pojedynek zespół znad Bałtyku rozegra w niedzielę 28 lutego na własnym parkiecie. Rywalem gdańszczan będzie ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

Zobacz wideo: Jerzy Janowicz: Przygotowanie tenisowe uda mi się nadrobić

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu: