W daleko idące analizy nie chciał wdawać się po meczu środkowy Lotosu Trefla, Wojciech Grzyb, który zdobył w nim sześć punktów samym blokiem i zaliczył dwa asy serwisowe.
- Najkrócej mówiąc to wiele emocji, ale trzy punkty dla nas. Dobrze, że tak to się wszystko skończyło, bo ten mecz nie układał się po naszej myśli - opowiadał.
Częstochowianie rozpoczęli mecz bardzo odważnie, bez przesadnego respektu dla rywali. To zaowocowało ich zwycięstwem w premierowej odsłonie 25:19. W kolejnych partiach już podopieczni Andrei Anastasiego zaczęli łapać właściwy rytm.
- W tym pierwszym secie zaczęliśmy dobrze, ale potem gra nie wychodziła nam tak, jak powinna. Na pewno nasze nastawienie pomogło nam w kolejnych setach. Wiele dała agresywna gra blokiem. Kiedy się przełamuje przeciwnika bezpośrednio przy własnej zagrywce, można zbudować przewagę - mówił środkowy Lotosu Trefla.
Niewiele brakowało, a kibice w Ergo Arenie obejrzeliby tie-breaka. Gdańszczanie przegrywali już czterema punktami, ale w końcówce ich przeciwnikom przytrafił się przestój. Dzięki niemu żółto-czarni wyszli na prowadzenie, które dowieźli do końca. Nie dali się nawet wybić z uderzenia czerwoną kartką za opóźnianie gry, która dała AZSowi 23. punkt.
- Czwarty set był rzeczywiście dosyć interesujący. Raz jedna, raz druga drużyna prowadziła, do tego czerwona kartka w tle. Faktycznie ona mogła nam też pokrzyżować plany, ale na szczęście wszystko zakończyło się pozytywnie - skwitował Grzyb.
Już w sobotę Lotos Trefl podejmie PGE Skrę Bełchatów. Ten mecz może mieć duże znaczenie dla układu na miejscach 2-4 w tabeli PlusLigi. - Zapraszam wszystkich kibiców na Ergo Arenę, bo wasz doping się na pewno bardzo przyda - zachęcił środkowy gdańskiego zespołu.