- Ostatnio byłem w Salonikach, potem pojechałem do Tours, skąd pociągiem dotarłem tutaj, do Brukseli. Ale ostatni raz byłem w domu w Maaseik 25 grudnia, dlatego nie miałem nawet odpowiedniej koszuli na konferencję prasową i musiałem ją szybko kupować właśnie w Salonikach. Do tego mam buty z Niemiec, skarpetki z Francji i spodnie z Polski. To chyba najlepiej podsumowuje moje ostatnie trzy lata w pracy trenera. Do tego mówię po niderlandzku, francusku i belgijsku. Dzięki temu chyba nadaję się na trenera Belgii, prawda? - to były pierwsze słowa Vitala Heynena na spotkaniu z mediami, tuż po podpisaniu z rodzimą federacją trzyletniego kontraktu na prowadzenie reprezentacji Belgii mężczyzn od 1 stycznia 2017 roku.
Na razie wszystko zostaje po staremu, Dominique Baeyens pozostanie na dotychczasowym stanowisku do końca roku i poprowadzi Czerwone Smoki w nadchodzącej edycji Ligi Światowej, a także w drugim etapie kwalifikacji do mistrzostw Europy w 2017 roku. Heynen już wcześniej zapowiedział, że jego ostatnim turniejem jako selekcjonera Niemców będzie tegoroczna Liga Światowa. - Znam belgijskich zawodników całkiem nieźle. Wielu z nich osobiście trenowałem i mogę dobrze ocenić ich umiejętności sportowe, do tego uważam, że jako zespół są oni lepsi nawet od reprezentacji Niemiec, w której z kolei znaleźć można wiele wyróżniających się indywidualności. Moim najważniejszym zadaniem będzie podnieść pozycję Belgii w rankingach i zdobyć z nią medal ważniej imprezy międzynarodowej - stwierdził były szkoleniowiec Transfery Bydgoszcz, potwierdzając przy okazji, że będzie łączył pracę dla ojczystej federacji z funkcją trenera francuskiego Tours VB.