Biało-Czerwoni jak dotąd mkną przez Puchar Świata niczym shinkansen. Polscy siatkarze co prawda nie w każdym z sześciu dotychczasowych meczów zaprezentowali swój optymalny poziom, lecz zawsze osiągali upragniony cel, czyli zwycięstwo. W związku z tym obecnie znajdują się w czołowej "dwójce" turnieju, z dorobkiem 17 punktów, będąc obok Stanów Zjednoczonych (18 pkt) jedynym niepokonanym zespołem. Oznacza to tyle, że na ten moment reprezentacja Polski zakwalifikowałaby się zatem do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Do zakończenia imprezy pozostało jednak jeszcze pięć spotkań, równoznacznych z kilkoma niezbędnymi krokami do wykonania. Pierwszym z nich będzie rozstrzygnięcie po swojej myśli czwartkowego spotkania z Egiptem.
Przed jego rozpoczęciem wszystkie przesłanki przemawiają za Polakami. Na każdej pozycji dysponują oni znacznie lepszymi zawodnikami i właściwie nigdy w historii nie mieli szczególnych kłopotów z odnoszeniem zwycięstw w starciach z Egipcjanami. Z jednym wyjątkiem, kiedy to w Lidze Światowej 2008 sensacyjnie, raz, polegli w Aleksandrii 2:3. Ta wpadka powinna więc stanowić przestrogę dla obecnych kadrowiczów, by do starcia z podopiecznymi Nehada Shehaty podejść z odpowiednią mobilizacją.
Pomimo odnoszenia kolejnych triumfów, w trzech ostatnich występach Biało-Czerwonych w japońskim turnieju można było zauważyć pewien problem. Polacy w żadnym z nich nie weszli dobrze w mecz, przegrywając pierwszego seta w konfrontacjach z Iranem, Wenezuelą i Kanadą. - Jest to rzecz, nad którą musimy popracować przed kolejnymi pojedynkami. W meczu z Egiptem musimy skupić się na lepszym otwarciu spotkania - zapowiedział Michał Kubiak, kapitan polskiej drużyny.
Z większym luzem do całej sprawy podeszli natomiast Rafał Buszek i Piotr Nowakowski. - Kolekcjonujemy stracone sety, ale jak będziemy wygrywać mecze, to możemy tak grać do końca - skomentował Buszek. - Jesteśmy trochę niczym silnik Diesla. Potrzebujemy paru minut, aby się rozgrzać i działać na pełnych obrotach - dodał Nowakowski.
Niekorzystne początki meczów nie zmącają tak bardzo snu z powiek szkoleniowcowi Stephane'owi Antidze, ponieważ w ostatnich starciach przekonał się on, że w trudniejszych chwilach może liczyć na swoich rezerwowych. Rewelacyjne zmiany w bojach z Iranem oraz Kanadą dał Mateusz Mika, zaś przeciwko Wenezueli z bardzo dobrej strony pokazali się Marcin Możdżonek czy Dawid Konarski. Możliwe, że w czwartek niektórzy z nich dostaną szansę gry w wyjściowym ustawieniu.
Egipt jest bowiem jak na razie jedną z najsłabszych ekip na Pucharze Świata. Obok Tunezji to jedyna drużyna, która nie zaznała jeszcze smaku zwycięstwa. Mimo to Egipcjanie mają na swoim koncie 3 punkty, zdobyte za porażki 2:3 z Japonią, Kanadą i Australią. Ich styl gry jest jednak bardzo przewidywalny, gdyż właściwie cały ciężar za zdobywanie punktów spoczywa na barkach atakującego, a zarazem kapitana Ahmeda Abdelhay'a. Jest on co prawda obecnie najlepiej punktującym zawodnikiem turnieju (136 pkt w 6 meczach), lecz jego osiągnięcia indywidualne nie przekładają się na wyniki osiągane przez zespół.
Polacy muszą jednak zachować w starciu z Egiptem należytą czujność, ponieważ afrykańska reprezentacja przystąpi do rywalizacji z Biało-Czerwonymi podrażniona bardzo słabym, środowym występem przeciwko Argentynie. - Zagraliśmy najgorszy mecz w turnieju. Tylko nasz kapitan zdobywał punkty, inni gracze nie pomogli mu w walce o korzystny wynik - powiedział po tym meczu trener Shehata.
Jednakże nawet jeśli Egipcjanie wniosą się w czwartek na wyżyny swoich możliwości, odniesienie pewnego zwycięstwa w tym spotkaniu i tak jest obowiązkiem reprezentacji Polski. Myśląc o wywalczeniu przepustki do Rio De Janeiro, nasi kadrowicze nie mają bowiem prawa potknąć się z aktualnie przedostatnią drużyną imprezy rozgrywanej w Japonii.
Polska - Egipt / czwartek, 17 września 2015 r., godz. 5:10
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)