Trudno było o zadowolenie z poczynań reprezentacji Polski kobiet B podczas dwumeczu z kadrą Węgier w Zawierciu. Porażki 0:3 i 1:3 definitywnie wyeliminowały naszą drużynę narodową z dalszego udziału w tegorocznej Lidze Europejskiej kobiet, do tego w tabeli turnieju Polki zdołały wyprzedzić jedynie najsłabszą w stawce Gruzję. Nic dziwnego, że Wiesław Popik nie krył rozczarowania postawą podopiecznych: - Nasza gra miała być oparta na dobrym przyjęciu, w szczególności na Martynie Grajber i o ile dzisiaj przyjmowała ona dobrze, o tyle brakowało jej kończącego ataku (zaledwie 19 proc. skuteczności w ofensywie - przyp.red). Jednak nie chodzi tutaj o szukanie winnych tej porażki. Niezależnie od naszego poziomu przyjęcia zespół węgierski wcale nie grał rewelacyjnej siatkówki.To my mieliśmy wyraźny problem z atakiem, zwłaszcza po kierunku, i unikaniem najprostszych rozwiązań - analizował były trener bialskiego BKS-u i PGNiG Nafty Piła.
[ad=rectangle]
Choć rywalki Biało-Czerwonych nie wystąpiły w niedzielę w najsilniejszym składzie, i tak okazały się lepszym zespołem od gospodyń zmagań w hali OSiR. Przewagę zawodniczek Jana de Brandta widać było zwłaszcza, gdy rywalizowano w okolicach siatki. - Rywalki blokowały trzynaście razy, my tylko cztery. Wyraźnie brakowało nam punktów Kamili Ganszczyk, która przez cały turniej prezentowała się bardzo dobrze, niemniej dziś zbyt rzadko blokowaliśmy w akcjach sytuacyjnych. Rozgrywająca Węgier kierowała sporo piłek na środek siatki, natomiast zdarzały nam się błędne oceny sytuacji i niewłaściwie wybieraliśmy miejsce i moment wyskoczenia do bloku - ocenił trener Popik.
Do tego polska drużyna oddała oponentowi aż 35 punktów po własnych pomyłkach. Szczególnie dało się jej we znaki w pierwszej odsłonie spotkania, kiedy cały trud kadry Popika został zaprzepaszczony po drugiej przerwie technicznej, fatalnej w wykonaniu siatkarek z Polski: - W pierwszym secie mieliśmy okazje z kontr, dwie ważne piłki w górze i obie zostały zaatakowane w aut. Zaczęły się nerwowe zagrania i przez to przegraliśmy: zdołaliśmy odbudować się w kolejnej partii, głównie dzięki zagrywce, ale po raz kolejny na starcie kolejnego seta koncentracja gdzieś uciekła. Cztery podwójne odbicia piłki w akcjach sytuacyjnych... Coś niesamowitego. Do tego narobiliśmy masę błędów, aż jedenaście w samym trzecim secie - gorzko przyznał szkoleniowiec reprezentacji.
Nasza kadra zakończyła udział w Lidze Europejskiej w minorowych nastrojach, tym bardziej, że awans do finałowej fazy rozgrywek był na wyciągnięcie ręki. Sam Wiesław Popik nie zgodził się z tezą, że ta impreza w wykonaniu prowadzonej przez niego kadry była zupełnie nieudana. Wnioski z rozegranych spotkań i zebrane doświadczenie mają zaprocentować w niedalekiej przyszłości. - Całe te rozgrywki w naszym wykonaniu miało na celu to, by kilka perspektywicznych dziewczyn pokazało się szerokiej publiczności i sprawdziły się na wyższym poziomie. Na pewno wyróżniła się Kamila Ganszczyk, która została powołana do szerokiej kadry A, ponadto postęp zrobił Monika Bociek. Te dziewczyny z pewnością potrzebują czasu, choćby Agata Michalewicz, która moim zdaniem obroniła się swoją grą w tych rozgrywkach. Miała swoje lepsze i gorsze momenty, mimo to warto w taką siatkarkę inwestować - przekonywał trener.