Bartosz Kurek: Kiedyś Ważniak, teraz Pracuś

W 2012 roku został wybrany najlepszym siatkarzem turnieju finałowego LŚ, dwa lata później przed telewizorem obserwował kolegów, którzy przechodzą do historii polskiego sportu, zdobywając złoto MŚ.

W tym artykule dowiesz się o:

- Moją ulubioną bajką w dzieciństwie były Smerfy. Przede wszystkim podobała mi się postać Ważniaka. Pewnie dlatego, że się z nim utożsamiałem - powiedział kiedyś Bartosz Kurek.

Lepszą charakterystykę siatkarza, który na początku maja podpisał kontrakt z Asseco Resovią, trudno znaleźć. Po rocznej przerwie Kurek wraca do gry. Ma zostać liderem polskiej reprezentacji. Ma wypełnić pustkę powstałą po odejściu Mariusza Wlazłego.

[ad=rectangle]

Każdy trening jak mecz o mistrzostwo świata

Przenieśmy się do sezonu 2011. Polską reprezentację siatkarzy objął Andrea Anastasi. Włoski szkoleniowiec zakochał się w Kurku. Od pierwszego wejrzenia. Zbudował kadrę wokół jego osoby. Dla zaledwie 23-letniego zawodnika to był przełom. Miał już co prawda na koncie kilka sukcesów klubowych (mistrzostwo Polski, trzecie miejsce w Lidze Mistrzów), ale tak naprawdę dopiero gra w kadrze dała mu międzynarodowy rozgłos. Brąz w Lidze Światowej, brąz podczas mistrzostw Europy i w końcu srebro podczas prestiżowego Pucharu Świata - to wszystko spadło na głowę Kurka tylko w 2011 roku. Został gwiazdą. - Bartek nieprawdopodobnie pracował - podkreślał Anastasi. - Kiedy wszyscy szli pod prysznic, on jeszcze miał siły, aby szlifować zagrywkę. Dla niego każde zajęcia były, jak mecz o mistrzostwo świata.

Kiedy w 2012 roku "Kuraś" został wybrany najlepszym siatkarzem turnieju Ligi Światowej, a biało-czerwoni przejechali po rywalach niczym walec, jego popularność osiągnęła apogeum. Po turnieju w Sofii podszedł do dziennikarzy i z uśmiechem na ustach opowiadał o swoich planach w perspektywie turnieju olimpijskiego w Londynie, o tym, jak ciężko pracuje na treningach, o atmosferze w kadrze. Chwila wyjątkowa, bo Kurek często miał "pod górkę" z przedstawicielami mediów. Często wychodził z niego Smerf Ważniak. Uważał, że dziennikarze piszą nieprawdę, pouczał ich, miewał "fochy". Potrafił po meczach z głową uniesioną wysoko do góry przejść obok dziennikarzy, nie reagując zupełnie na ich pytania.

Zresztą Ważniakiem był również w kadrze. Podczas zgrupowań coraz częściej pokazywał, że on jest liderem, że on rządzi, że to jego koledzy mają się słuchać. Aż przyszły igrzyska olimpijskie w 2012 roku.

Problem z krzesłem

- Nie mam zielonego pojęcia, jak poradzi sobie w Londynie mój zespół - martwił się Anastasi. - Sportowo nie powinno być źle, ale igrzyska to wielki chaos, sportowcy z całego świata, wiele pokus, ciągłe imprezy.

Wykrakał. Kurek i spółka zupełnie nie poradzili sobie z tym, co zastali na Wyspach Brytyjskich. Z jednej strony, Anastasi nie trafił z formą sportową (wyszlifował ją za wcześnie), z drugiej, nasi młodzi siatkarze nie byli w stanie skupić się tylko na sporcie. - Ludzie, z jednej strony widzieliśmy Usaina Bolta, odwracamy głowę, a tam chodnikiem idzie Michael Phelps. Coś niesamowitego - mówił mi jeden z członków sztabu reprezentacji.

Biało-czerwoni jechali do Londynu po złoty medal, wrócili po porażce już w fazie ćwierćfinałowej. Atmosfera siadła. Kurek wierzył w złoto olimpijskie. Czuł się tym bardziej załamany.

W 2014 roku przyszedł kolejny cios. Z kadrą pożegnał się Anastasi, zmienił go Stephane Antiga. "Kuraś" doskonale go znał, bowiem jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej wspólnie grali w Skrze Bełchatów. Więcej, często nawet trenowali w parze. Kurek wiele zawdzięcza utytułowanemu Francuzowi. - Bardzo dużo się od niego nauczyłem - podkreślał wielokrotnie.

Jeden z treningów w Spale. Siatkarze atakowali po skosie, mieli trafić w krzesło. Mateusz Mika, który dopiero wchodził do kadry zaliczył 8 skutecznych uderzeń (na 10 prób). Równie mało znany Rafał Buszek zgromadził 6 udanych ataków. Kurek? Zaledwie trzy. W tym momencie dotarło do niego, że przegrywa rywalizację z młodszymi kolegami. A do mistrzostw świata pozostało już tylko kilka miesięcy.

Antiga dał mu drugą szansę

- Zamiast zabrać się do pracy, pokazywał coraz częściej swoje niezadowolenie - wspomniał człowiek blisko związany z kadrą narodową. - Jakby testował Antigę, na ile może sobie pozwolić.

[nextpage]
Kiedy podczas jednego z meczów Memoriału Wagnera leżał w kwadracie dla rezerwowych, zamiast się rozgrzewać, a potem przerwał jeden z treningów rzucając w kierunku trenera wiązanką przekleństw, Antiga nie wytrzymał. Wyrzucił go z kadry.

Paradoksalnie, to wydarzenie pomogło Kurkowi. Przez ostatni rok odciął się od kraju, nabrał dystansu. - Od kilku miesięcy namawiałem Bartka, aby wrócił do polskiej ligi - wspomina w rozmowie ze Sportowymi Faktami menedżer siatkarza, Ryszard Bosek. - Po występach w Rosji i we Włoszech został nieco zapomniany nad Wisłą. Przejście do PlusLigi dało nadzieję, że Bartek wróci do kadry. A o tym ciągle marzył. Ciągle o tym myślał.

[ad=rectangle]

Kiedy na początku kwietnia Antiga powołał kadrę na rok 2015, znalazło się tam miejsce dla Kurka. Francuski szkoleniowiec wiedział już, że zawodnik wraca do Polski. Dlatego mu zaufał. Mimo że wcześniej siatkarz wykrzyczał mu w twarz, że "więcej u ciebie już nie zagram". - Bartek odetchnął - dodał Bosek. - Widać, iż odżył. Aż pali się do roboty.

Ojciec z synem - w jednej drużynie

Kurek nie jest już Smerfem Ważniakiem. Bliżej mu do Smerfa Pracusia. Przypomniał sobie, jak kilka lat temu siatkówka sprawiała mu niesamowitą przyjemność, a ogromny ból po każdym z treningów odbierał jako nagrodę za zaangażowanie. Charakteru nauczył go ojciec-siatkarz. Adam Kurek to znana postać polskiej siatkówki w latach 90. ubiegłego stulecia. Rozegrał kilkadziesiąt meczów w reprezentacji Polski, był mistrzem Polski (w barwach AZS-u Częstochowa), grał nawet w lidze tureckiej. - Tata nie namawiał mnie do siatkówki - podkreślał Kurek. - Od dziecka jednak w moim życiu najważniejsza była ta dyscyplina, czy tego chciałem, czy nie. Stąd mój wybór drogi życiowej.

Kiedy Kurek zaczynał poważną karierę, ojciec był zawsze obok. Dosłownie. Familia Kurków występowała bowiem razem na parkietach zaplecza polskiej ekstraklasy - w barwach AZS-u Nysa. Adam miał wtedy 36 lat, Bartosz - zaledwie 16. - Od samego początku wiedziałem, że Bartek zrobi większą karierę niż jego ojciec - stwierdził pierwszy wychowawca i trener obecnego reprezentanta Polski, Roman Palacz. - Świetnie mi się z nim pracowało za jego szkolnych czasów w Nysie.

Palacz nie mógł narzekać, bo Kurek nie sprawiał problemów wychowawczych. Spokojny, ułożony, po ciężkim treningu wolał iść spać, niż do rana szaleć na parkiecie dyskoteki, jak część jego kolegów. Kiedy oni wracali z mocno zakrapianej imprezy, on przewracał się na drugi bok. Bo sen to jego… hobby. - Nie mam czasu na inną pasję, niż siatkówka - tłumaczył. - Dlatego ten wolny czas, którego mi już niewiele zostaje, wolę przeznaczyć na sen. Przynajmniej regeneruje się organizm.

Idzie tropem Giby

Kurek wchodzi w optymalny wiek siatkarza. Waży ponad 100 kilogramów, co przy wzroście 205 cm i masie mięśniowej, jaką wypracował, jest rozwiązaniem optymalnym. - Pamiętam, jak w ciągu roku, czy dwóch przytył 20 kilogramów - dodał Bosek. - Ktoś by pomyślał, że to zatrzyma jego karierę, spowoduje, że będzie grał słabiej. Właśnie przeciwnie. Bartek stał się wtedy mężczyzną, przypilnował siłownię i stał się atletą.

Podobno nie jest już też takim bałaganiarzem, jak kiedyś. Za czasów Anastasiego jego najbliższy kolega - Jakub Jarosz - wielokrotnie "skarżył się" dziennikarzom, że Kurek potrafi w kilka minut zamienić wysprzątany pokój, w którym razem mieszkali, w miejsce, które nawiedził tajfun. Nauczył się również kontrolować emocje. Często na parkiecie potrafił się "zagotować". Po kilku nieudanych akcjach trzeba było go posadzić na ławce, aby nieco odetchnął. Gubiła go wielka ambicja. Teraz pokrzyczy, często niecenzuralnie, ale natychmiast koncentruje się na kolejnej piłce.

Kurek zawsze podkreślał, że jego idolem jest słynny Giba. A największym marzeniem złoto podczas igrzysk olimpijskich. Legendarny Brazylijczyk wygrał olimpiadę w Atenach (2004) mając 28 lat. Kurek w przyszłym roku - podczas igrzysk w Rio de Janeiro - będzie miał dokładnie tyle samo.

Źródło artykułu: