Pierwszy, nieudany set (porażka 14:25), okazał się tylko jednorazową wpadką. W kolejnych partiach wrocławianki walczyły jak równy z równym, o mały włos nie doprowadzając do tie-breaka. W szeregach Impela Wrocław kolejny raz kapitalnym wyczuciem w obronie popisywała się Agata Sawicka, która wielokrotnie podbijała atomowe uderzenia gwiazd Chemika Police. Pozostałe siatkarki z Dolnego Śląska również przystąpiły do spotkania z ogromną wolą walki i animuszem, co nieraz udowadniały na parkiecie.
[ad=rectangle]
- Myślę, że oba zespoły zostawiły kawałek serca na boisku i nie wiem, komu się należało to zwycięstwo, aczkolwiek wygrał Chemik. W kolejnym meczu będziemy gotowe do walki. Mam nadzieję, że takie sety jak ten pierwszy nam się nie zdarzą - skomentowała kapitan Impela, Joanna Kaczor.
Z postawy swoich siatkarek umiarkowanie zadowolony był trener Impelek Tore Aleksandersen. Po okresach dobrej gry, czasami nawet koncertowej, przychodziły słabsze momenty, które wpływały na wyniki setów. - Tak długo, jak realizowaliśmy nasz plan, prezentowaliśmy się dobrze. Kiedy pojawiała się presja, to naszej grze zdarzały się problemy. Przegraliśmy, ponieważ pojawiały się 3-4 niewymuszone błędy. Oddawaliśmy Chemikowi piłkę za darmo w łatwych sytuacjach, a tak nie można grać z drużyną tej klasy - podkreślał Norweg.
Wrocławianki nie zamierzają składać broni w rywalizacji z wyżej notowanym przeciwnikiem. Przed kolejnym, czwartym już spotkaniem półfinałowym, trener Aleksandersen zamierza skupić się na błędach w wyprowadzeniu akcji i jednocześnie zredukować ilość prostych pomyłek. - Musimy poprawić kilka tych prostych błędów, myślę, że nie będzie to trudne. W kolejnym meczu wracamy do walki o finał - zaznaczył szkoleniowiec ze Skandynawii.