Mistrzynie Polski przed minionym weekendem nie przegrały z wrocławiankami choćby jednej partii. Dlatego wynik niedzielnego pojedynku jest sporą niespodzianką. W poniedziałek policzanki wygrały 3:0 i wyrównały stan rywalizacji. - W drugim meczu Chemik zagrał zdecydowanie lepiej. Mieliśmy gorszą zagrywkę, przez co rywalki dobrze przyjmowały. No i miały Małgorzatę Glinkę-Mogentale, która utrzymywała imponującą skuteczność w ataku. Prawda jest jednak taka, że gdyby ktoś zaczepił mnie przed przyjazdem do Szczecina i powiedział "daje ci 1:1 w meczach", to podziękowałbym, zapłacił za to dużo pieniędzy i wziął od razu - mówi Tore Aleksandersen.
[ad=rectangle]
Zadowolony z formy swoich podopiecznych był Giuseppe Cuccarini, włoski szkoleniowiec policzanek. - W końcu pokazaliśmy nasz poziom. Wywieraliśmy na rywalkach presje, walczyliśmy, pokazaliśmy charakter. Nieważne gdzie gramy. Szczecin, Wrocław - obojętnie. Jeśli będziemy trzymać ten poziom, wynik będzie pozytywny - twierdzi.
Chemik potrzebował zwycięstwa, co widać było po zaangażowaniu zawodniczek.
- Potrzebowałyśmy przełamania złej passy. Udowodniłyśmy, że jesteśmy zespołem. Nie tylko zawodniczki na parkiecie. Każda dziewczyna była w meczu, motywowała - kończy Anna Werblińska, kapitan Chemika.