Eczacibasi lepsze w derbowym starciu - relacja z meczu VakifBank Stambuł - Eczacibasi Vitra Stambuł

Podopieczne Giovanniego Caprary potrzebowały czterech setów do wywalczenia awansu do wielkiego finału Ligi Mistrzów 2014/2015.

Mało kto spodziewał się, że początek derbów stolicy Turcji okaże się tak jednostronny. Należał on zdecydowanie do siatkarek Eczacibasi, które już na dzień dobry "poczęstowały" udanym blokiem obie lewoskrzydłowe VakifBanku, Elitsę Vasilevą oraz Gözde Sonsirmę. Nie tylko jednak one radziły sobie niezbyt dobrze. Błędy własne były prawdziwą zmorą podopiecznych Giovanniego Guidettiego, a zarazem wodą na młyn dla ich rywalek. W szeregach zespołu trenowanego przez Giovanniego Caprarę brylowały bardzo skuteczne w ataku Bethania De la Cruz de Pena oraz Jordan Larson-Burbach, kapitalnie w obronie spisywała się libero Gulden Kuzubasioglu i tuż przed drugą przerwą techniczną wygrywały one już 15:9.
[ad=rectangle]
Wkrótce przewaga tej ekipy jeszcze wzrosła, do stanu 18:10, po kolejnych autowych uderzeniach zawodniczek VakifBanku. Pomyłki te były jednak w dużej części spowodowane słabą postawą rozgrywającej Naz Aydemir, której wystawy pozostawiały bardzo wiele do życzenia pod kątem dokładności. Tak wysoka przewaga uśpiła dość mocno czujność drużyny prowadzącej. Mistrzynie Turcji z każdą akcją powoli zaczęły odzyskiwać wigor, między innymi za sprawą kąśliwych zagrywek Mileny Rasić i lepszej postawy w bloku. W pewnym momencie przegrywały one już tylko 19:22, lecz w końcówce przypomniała o sobie niezawodna De La Cruz, pieczętując ostatecznie wygraną Eczacibasi 25:22 w inauguracyjnej odsłonie.

Druga partia przyniosła ze sobą równie jednostronny przebieg. Różnica była jednak taka, że obie drużyny zamieniły się w niej rolami. Ponadto pierwsze jej fragmenty absolutnie nie wskazywały na to, że VakifBank zdemoluje swojego rywala. Wszystkie nieszczęścia brązowych medalistek mistrzostw Turcji zaczęły się od kompletnej niemocy w ofensywie ich podstawowej atakującej Neslihan Demir-Guler. Nie potrafiła ona znaleźć żadnego sposobu na przełamanie defensywy, co dawało przeciwniczkom kolejne okazje do kontrataków. Koncert na środku siatki dawała Rasić, imponując zarówno skutecznością w ataku, jak i czuciem w bloku. Wobec takiego obrotu spraw, w połowie seta zawodniczki Guidettiego prowadziły już 13:8.

W dalszej części pojedynku ogromne owoce przynosiła im konsekwentna realizacja taktyki serwisowej, w postaci ciągłego zagrywania na De La Cruz. Nękanie Dominikanki wyraźnie odbiło się na jej postawie. Nie miała ona co prawda jakichś ogromnych kłopotów z odbiorem, lecz bardzo mocno obniżyła loty w akcjach ofensywnych (14 proc. skut. w drugim secie). Eczacibasi bez swojej podstawowej armaty nie było w stanie wiele zdziałać, koniec końców przegrywając aż 16:25.

Tak wysoka przegrana wyraźnie podziałała na ambicję zespołu prowadzonego przez Caprarę. Wraz z inauguracyjną wymianą trzeciej odsłony jego podopieczne wyraźnie postanowiły grać bardziej bezkompromisowo, przede wszystkim w polu serwisowym. Zwiększenie agresji w zagrywce szybko przyniosło im zamierzony efekt. Siatkarki VakifBanku miały spore kłopoty z dokładnym przyjęciem oraz powstrzymaniem w ataku Larson-Burbach. Zerwały się one do walki dopiero przy stanie 12:7 dla Eczacibasi.

Nie po raz pierwszy sygnał do wszczęcia pogoni dała im Rasić. Przy serii trudnych serwisów Serbki, która w największym stopniu utrudniała życie Kuzubasioglu, wyrównały one na 13:13. Eczacibasi, prowadzone przez fenomenalnie spisującą się Larson-Burbach, błyskawicznie przystąpiło jednak do kolejnego natarcia. Amerykańska przyjmująca robiła co chciała z blokiem rywalek, raz po raz pokazując, jak wzorowo należy go obijać. Wraz ze swoimi koleżankami parenaście minut później prowadziła już 22:18, lecz od tego momentu zawodniczki Guidettiego zdobyły cztery "oczka" z rzędu, doprowadzając tym samym do nerwowej końcówki. W niej geniuszem błysnęła jednak Maja Pojlak. Chorwacka środkowa zatrzymała blokiem ataki Caroliny Costagrande oraz Sheilli, zapewniając tym samym Eczacibasi triumf 25:22 i prowadzenie 2:1 w setach.

Jak to często w meczach siatkarskich meczach bywa, sukces w trzecim secie i tym razem wyraźnie wywarł wpływ na dalszy rozwój wypadków. Larson-Burbach wskoczyła na tak wysoką falę, że cały czas grałą jak natchniona i nikt nie był w stanie jej powstrzymać. Szkoleniowiec VakifBanku próbował poprawić poczynania swojej drużyny poprzez dokonanie roszady na pozycji rozgrywającej. Wejście Cagli Akin w miejsce Aydemir nie przyniosło jednak zamierzonych efektów i szybko nastąpiła zmiana powrotna. Nierozwiązana pozostawała natomiast kwestia wyniku, ponieważ mistrzynie Turcji miały na drugiej przerwie technicznej stratę aż pięciu punktów (11:16).

Pomimo podjęcia ambitnej walki, tak doświadczona ekipa jak Eczacibasi nie dała już sobie wydrzeć tak pokaźnej zaliczki. Gdy do bardzo dobrze grających Larson-Burbach i De La Cruz dołączyła trzecia ze skrzydłowych, Gozde Yilmaz, stało się jasne, że to ona wystąpi w niedzielnym finale Ligi Mistrzów. Ostatni punkt w spotkaniu zdobyła atakiem z krótkiej Christiane Furst, pieczętując zwycięstwo swojego zespołu 25:22.

VakifBank Stambuł - Eczacibasi Vitra Stambuł 1:3 (22:25, 25:16, 22:25, 22:25)

VakifBank: Sonsirma, Castro, Vasileva, de Kruijf, Rasic, Aydemir, Karadayi (libero) oraz Akin, Onal, Costagrande

Eczacibasi: De la Cruz, Karakoyun, Larson-Burbach, Furst, Demir, Poljak, Kuzubasioglu (libero) oraz Ercan, Ozdemir, Yilmaz

Źródło artykułu: