Pomimo upływu czasu i wielu roszad w składach, Indykpol AZS od kilku lat niezmiennie pozostaje dla zespołu z Opolszczyzny rywalem przeklętym. Klątwa ciążąca na ZAKSIE obowiązuje przede wszystkim w olsztyńskiej hali "Urania", z której ostatnimi czasy prawie zawsze wyjeżdża ona na tarczy. Nie inaczej było półtora tygodnia temu, kiedy to siatkarze z Warmii triumfowali tam 3:2. Wygrali w niecodziennych okolicznościach, ponieważ w tie-breaku potrafili wyjść obronną ręką ze stanu 1:7.
[ad=rectangle]
Trener kędzierzynian, Sebastian Świderski, miał po zakończeniu potyczki bardzo dużo zastrzeżeń do swoich podopiecznych. - Zagraliśmy katastrofalnie. W mojej ocenie wygrała większa chęć zwycięstwa. Mieliśmy ambicję wygrać, ale w niektórych momentach ta ambicja schodziła na drugi plan. Liczba błędów była zatrważająca. Taka, która zdarza się w niższych ligach, nie w PlusLidze - podsumował postawę drużyny.
- Mecz był bardzo trudny i dziwny. Było wiele nietypowych sytuacji na boisku i sporo zamieszania. Nie była to wspaniała siatkówka. Ale wygraliśmy i to jest istotne. Mam nadzieję, że w następnych spotkaniach będziemy dysponować większą liczbą zawodników, że będziemy mieli jakichś atakujących - skomentował natomiast jego vis a vis, Andrea Gardini.
Wobec absencji Pawła Adamajtisa i Grzegorza Szymańskiego, na pozycji atakującego z konieczności zagrał przeciwko klubowi z Kędzierzyna-Koźla Lévi Alves Cabral. Dla Brazylijczyka były to szczególne zawody, ponieważ otrzymał szansę występu na pełnym dystansie po kilku tygodniach zmagania się z problemami zdrowotnymi. Włoski szkoleniowiec Indykpolu AZS był pełen podziwu dla swojego zawodnika. - Muszę skierować specjalne podziękowania do Levi Cabrala, który jeszcze trzy dni temu był w szpitalu na oddziale chirurgicznym. A jednak wyszedł na boisko i robił wszystko, żeby pomóc zespołowi. Dla mnie ktoś taki to wspaniały gracz - zaznaczył.
Pierwszoplanowymi postaci tamtego pojedynku po olszyńskiej stronie byli jednak środkowy Piotr Hain oraz słowacki przyjmujący Frantisek Ogurcak, wcześniej wielokrotnie krytykowany i uznawany za transferowy niewypał. W szeregach ZAKSY, jak zwykle, najbardziej wyróżniał się Dick Kooy, którego dzielnie wspierał Dominik Witczak.
Porażka 2:3 wcale nie stawia jednak faworyzowanych kędzierzynian w szczególnie trudnej sytuacji. Każda wygrana w rewanżu za trzy punkty daje im bowiem bezpośrednią gwarancję utrzymania się w walce o miejsca 5-8. Przy ich triumfie 3:2, zwycięzcę całej rywalizacji wyłoni natomiast "złoty set". - ZAKSA jest znakomitym, silnym zespołem. Wygranie tej rywalizacji nie będzie proste - nie pozostawił wątpliwości Gardini.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Indykpol AZS Olsztyn/ 17.03 (wtorek), godz. 18:00