Pojedynek PGE Skry Bełchatów z gdańskim Lotosem zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami okazał się bardzo interesującym widowiskiem. Siatkarze znad morza, pomimo niepowodzenia w dwóch pierwszych odsłonach, doprowadzili do zaciętego tie-breaka, w którym zaledwie jedna piłka dzieliła ich od pokonania mistrzów kraju. Ostatecznie pięciosetowy, stojący na dobrym poziomie bój zakończył się zwycięstwem gospodarzy.
[ad=rectangle]
- Za nami trudny pojedynek. Spodziewaliśmy się, że gdańszczanie będą stawiać silny opór, bo od początku sezonu prezentują wysoką formę. W pierwszych dwóch odsłonach zagraliśmy dobrze, szczególnie w polu zagrywki. W kolejnych partiach nie byliśmy już tak skuteczni, w przeciwieństwie do naszych rywali. Myślę, że trochę odczuwamy zmęczenie. To jest naturalne przy tak napiętym kalendarzu, jednak nie mamy zamiaru narzekać (śmiech). Ostatecznie spotkanie zakończyło się po naszej myśli, ale pokazało nam, że ciągle musimy wiele poprawić - powiedział po niedzielnym meczu Ferdinand Tille.
Dzięki niedzielnej wygranej, PGE Skra Bełchatów wciąż pozostaje jedną z dwóch drużyn, które w tym sezonie nie doznały jeszcze porażki w PlusLidze. Jednak strata punktu w pojedynku z podopiecznymi Andrei Anastasiego sprawiła, iż mistrzowie Polski tracą w tabeli jedno "oczko" do Asseco Resovii Rzeszów. - Mamy czternastu znakomitych zawodników i chyba dlatego wygrywamy (śmiech). Każde kolejne zwycięstwo bardzo nas cieszy. Już dwukrotnie rozgrywaliśmy tie-breaki i byliśmy blisko przegrania pierwszego meczu w sezonie. W spotkaniu z Lotosem od porażki dzieliła nas zaledwie jedna piłka, ale wyszliśmy z tej sytuacji obronną ręką. Porażka być może w końcu nadejdzie, ale zrobimy wszystko, aby jak najdłużej utrzymać zwycięską passę - powiedział o serii dziesięciu zwycięstw z rzędu libero bełchatowskiej ekipy.
Ferdinand Tille z powodu kontuzji nie mógł zaprezentować się w październikowych spotkaniach bełchatowskiej Skry. Niedzielny mecz był trzecim, w którym Niemiec pojawił się w wyjściowym składzie żółto-czarnych. - Cieszę się, że w końcu mogę pomagać chłopakom. Przez ten miesiąc stęskniłem się za boiskiem. Jeśli chodzi o polską ligę, to mogę powiedzieć jedno: takiego poziomu sportowego oczekiwałem przychodząc do Skry i cieszę się z dokonanego wyboru. Oczywiście na początku sezonu kilka klubów miało pewne problemy, ale nie ma w tym nic zaskakującego. Myślę, że w miarę rozkręcania się rozgrywek poziom PlusLigi będzie szedł w górę - ocenił 26-letni zawodnik.
[i]
- Bardzo ciężko porównać polską ligę z innymi, w których miałem okazję występować (liga niemiecka oraz francuska - przyp. red.), ponieważ każda liga ma trochę inną specyfikę. Na przykład we Francji taktyka nie skupiała się aż tak bardzo na mocnym serwisie. Większą rolę odgrywało tam eliminowanie błędów oraz gra defensywna, co z punktu widzenia libero było akurat korzystne (śmiech). Przychodząc do nowej ligi musisz przestawić się na trochę inny system gry. Może w Polsce zawodnik na mojej pozycji ma trochę trudniej, ale mi to jak najbardziej odpowiada -[/i] kontynuował reprezentant Niemiec.
Już w środę siatkarze PGE Skry Bełchatów ponownie zaprezentują przed własną publicznością. W ramach rozgrywek Ligi Mistrzów bełchatowianie podejmą zespół z Antwerpii. - Chcemy utrzymać passę zwycięstw również na europejskich parkietach. Ponownie nie mamy zbyt dużo czasu na odpoczynek oraz treningi, ale spróbujemy jak najlepiej wykorzystać kilka dni, które dzielą nas od środowego meczu. W zeszłym sezonie Skra Bełchatów występowała w Pucharze CEV i kibice na pewno stęsknili się za Ligą Mistrzów, więc chcemy, a raczej musimy pokazać się z jak najlepszej strony przed naszą publicznością - zakończył rozmowę Ferdinand Tille.