Liga Mistrzów, gr. G: Polski duet wraca na tarczy - relacja z meczu Sir Safety Perugia - Halkbank Ankara

Drużyna Michała Kubiaka i Marcina Możdżonka nie zainaugurowała zmagań w Lidze Mistrzów po swojej myśli, przegrywając z wicemistrzami Włoch 1:3.

Jedno z najciekawiej zapowiadających się starć pierwszej kolejki Ligi Mistrzów od bardzo mocnego natarcia rozpoczęli siatkarze z Perugii. Pierwszy sygnał do ataku dał im z pola serwisowego Christian Fromm, który błyskawicznie otrzymał wsparcie od drugiego z przyjmujących, Gabriele Maruottiego. Włoski skrzydłowy znakomicie spisywał się w ataku, natomiast po drugiej stronie siatki proste błędy własne popełniał Osmany Juantorena. Po zaledwie kilku minutach gry gospodarze wygrywali już 12:5.
[ad=rectangle]
Pokaźna strata podziałała na gości z Ankary mobilizująco. Kolejni gracze Halkbanku, wśród których był między innymi Marcin Możdżonek, zwiększali ryzyko na zagrywce. To zadziałało w należyty sposób, ponieważ z czasem gracze Sir Safety zaczęli mieć kłopoty z przyjęciem.

Za sprawą dobrej postawy Cwetana Sokołowa, Halkbank w pewnym momencie przegrywał już tylko 18:19, lecz coraz mocniej naciskani miejscowi dobrze wytrzymali nerwową końcówkę i dzięki grze punkt za punkt wygrali pierwszą partię 25:23.

Druga odsłona rozpoczęła się zdecydowanie lepiej dla Halkbanku niż poprzednia. Po stronie tureckiego zespołu wigor odzyskał niezbyt korzystnie prezentujący się wcześniej Juantorena. Kubańczyk zaczął kończyć wszystkie ataki, z różnych pozycji i na różne sposoby. Kilka jego skutecznych zagrań wyprowadziło podopiecznych Lorenzo Bernardiego na prowadzenie 11:8.

W dalszym fragmencie tego seta obie ekipy miały sporo problemów z kończeniem swoich akcji. Taka gra była bardziej na rękę gospodarzom, którzy okazali się nieco bardziej efektywni i osiągnęli jednopunktową przewagę (15:14).

Od drugiej przerwy technicznej aż do samego końca partii trwała już bardzo wyrównana walka. Minimalna inicjatywa często przechodziła z jednej strony na drugą, lecz w najważniejszych momentach nieco lepiej zachowali się siatkarze z Ankary. Przede wszystkim udało im się przytrzymać blokiem podstawą armatę rywali, Aleksandara Atanasijevica. Przełomowy cios, przy stanie 21:20 dla Halkbanku, zadał jednak Michał Kubiak, popisując się punktową zagrywką. Po chwili od tego zdarzenia goście przypieczętowali swoje zwycięstwo 25:23 i tym samym wyrównali stan całego pojedynku.
 
Turecka drużyna weszła na zwycięskiej fali również w trzecią odsłonę, lecz nie poniosła ona ich zbyt długo. Na jej początku wygrywała co prawda 5:2, ale potem stopniowo do głosu zaczęli dochodzić zawodnicy z Perugii. O swoich możliwościach w zagrywce przypomniał Fromm, natomiast Luciano De Cecco mądrze rozdzielał piłki pomiędzy swoich atakujących. Ekipa Sir Safety stosunkowo szybko przejęła inicjatywę, doprowadzając do wyniku 11:9.

Bieg wydarzeń zmienił się, kiedy to przyjezdni zanotowali okres bardzo skutecznej gry w bloku. Problemy ze sforsowaniem muru stawianego na siatce mieli między innymi nieźle prezentujący się Maruotti oraz Atanasijević. Spory udział w ustawianiu skutecznych zapór miał Możdżonek. Kiedy Halkbank prowadził już 21:18, wydawało się z przebiegu gry, że losy tego seta ma już pod swoją kontrolą.

Nic bardziej mylnego. Wystarczyło, że w polu serwisowym ponownie pojawił się Fromm. Niemiec potężnie huknął dwa razy z rzędu, doprowadzając do remisu 22:22. Bohaterami ostatnich akcji byli natomiast De Cecco i Maruotti, którzy kolejno w pojedynkę zablokowali Kubiaka oraz Emre Batura, pieczętując tym samym sukces swojego zespołu (25:23).

Podrażnieni wypuszczeniem dużej szansy z rąk goście przystąpili do czwartego seta podwójnie zmobilizowani. Jeszcze się on na dobre nie rozpoczął, a już wygrywali 10:4. Sporo krzywd wyrządził miejscowy serwujący Kubiak.

Kto mieczem wojuje, od miecza jednak ginie. Na rozpoczętą przez graczy Bernardiego ucieczkę, podopieczni Nikoli Grbica odpowiedzieli w pierwszej kolejności tą samą bronią, czyli zagrywką. A ściślej rzecz ujmując, uczynił to Atanasijević. Po trzech z rzędu "bombach" posłanych przez Serba, wicemistrzowie Włoch przegrywali już tylko 12:14. Seria atakującego okazała się dopiero początkiem lawiny, jaka spadła na drużynę Halkbanku.

Kolejnym elementem, w którym "zaskoczyła" gra ekipy Sir Safety był blok. W tym aspekcie brylował środkowy Simone Buti, błyskawicznie przesuwający się do lewego skrzydła. Tam ze swoimi zadaniami ofensywnymi nie poradzili sobie Kubiak i Sokołow, a później ręka zaczęła drżeć w ataku praktycznie każdemu z ekipy przyjezdnych. Gospodarze wygrywali już 23:20, ale na tym meczowe emocje się nie skończyły.

Przy stanie 24:23, doskonałej okazji na zakończenie meczu nie wykorzystał Atanasijević, wpadając w pojedynczy blok ustawiony przez Kubiaka. Finalnie jednak miejscowi dopięli swego, lecz dopiero przy szóstej piłce meczowej. Całe spotkanie zakończył as serwisowy Butiego.

Sir Safety Perugia - Halkbank Ankara 3:1 (25:23, 23:25, 25:23, 30:28)

Sir Safety: Buti, Fromm, De Cecco, Beretta, Atanasijević, Maruotti, Fanuli (libero) oraz Paolucci, Tzioumakas, Vujević

Halkbank: Juantorena, Batur, Sokołow, Esko, Kubiak, Możdżonek, Sahin (libero) oraz Kiyak, Subasi

Źródło artykułu: