Pomimo braku jakiejkolwiek zdobyczy punktowej, w pierwszych sześciu kolejkach siatkarze z Będzina stawiali każdemu ze swoich rywali całkiem spory opór. O ich występie w Kędzierzynie-Koźlu nie można już jednak powiedzieć tego samego. Co prawda w inauguracyjnej odsłonie, wygranej przez ZAKSĘ 25:22, beniaminek jeszcze podjął rękawicę, ale o kolejnych dwóch partiach, przegranych odpowiednio do 15 i 16, podopieczni Damiana Dacewicza będą chcieli już jak najszybciej zapomnieć.
- W pierwszym secie graliśmy jeszcze dobrze, jednak gdy ZAKSA przełamała nas w drugiej odsłonie, już coś po naszej stronie pękło. Nie radziliśmy sobie z grą, kędzierzynianie się rozkręcili i po prostu pewnie wygrali cały mecz. Nasza pewność siebie po tej serii porażek niestety nie wygląda najlepiej - skomentował na gorąco Maciej Pawliński.
[ad=rectangle]
Po przegranej w hali Azoty, czarna passa będzinian wzrosła do siedmiu kolejnych niepowodzeń. Taka sytuacja sprawia, że na chwilę obecną drużyna MKS-u Banimex zajmuje ostatnie, 14. miejsce w tabeli PlusLigi.
- Nie ukrywam, że w głowie siedzi nam to pasmo porażek. Jesteśmy jednak facetami i musimy sobie z tym poradzić, wygrywając w najbliższym spotkaniu. Teraz zaczynają się już naprawdę takie mecze, w których musimy zdobywać punkty - dodał 31-letni kapitan zespołu.
W dotychczasowych seriach spotkań los z pewnością nie oszczędzał jego ekipy, ponieważ MKS zmierzył się już ze wszystkimi drużynami z czołowej "czwórki" poprzedniego sezonu. Wydaje się więc, że od teraz ścieżka czekająca na beniaminka powinna być nieco łatwiejsza do przebrnięcia. Kolejnym przeciwnikiem graczy Dacewicza będzie AZS Częstochowa. Zawodnicy spod Jasnej Góry przyjadą jednak do Sosnowca dopiero w następny weekend, kiedy to zostanie rozegrana następna, ósma ligowa kolejka.
- Mało, że mieliśmy trudny terminarz, to jeszcze pięć z siedmiu meczów graliśmy na wyjazdach. To naprawdę nie było dla nas łatwe. Mimo to mieliśmy swoje szanse na punkty, i to duże. Niektóre pojedynki z wyżej notowanymi rywalami wyglądały w naszym wykonaniu nieźle, tylko po prostu przegrywaliśmy końcówki. Teraz to się trochę mści. W Kędzierzynie-Koźlu zagraliśmy jak do tej pory jedno z najsłabszych spotkań. Musimy wierzyć w siebie, walczyć i nie możemy spuszczać głów po kilku niedanych akcjach. Tylko w ten sposób będziemy mogli zdobywać punkty - zakończył Pawliński.