Niezależnie od kilku problemów natury organizacyjnej i specyficznej peruwiańskiej (nie)gościnności reprezentantki Polski pod względem sportowym w Limie spisują się bez zarzutu. Choć mogło się wydawać, że terminarz nie będzie sprzyjać biało-czerwonym, zdobyły one w dwa dni 6 punktów i w trzecim spotkaniu będą miały szansę potwierdzić pozycję lidera stawki. [ad=rectangle]
Pierwsze dwa spotkania podopiecznych Piotra Makowskiego w tegorocznej World Grand Prix bardzo się od siebie różniły. Nic w tym dziwnego, ponieważ selekcjoner stara się dopasowywać rotację do klasy rywalek. Na otwarcie z Belgią zagrały zdecydowanie najlepsze wśród obecnych reprezentantek, z Katarzyną Zaroślińską i Agatą Durajczyk na czele. Jak ważne te zawodniczki są dla zespołu pokazała rywalizacja z Kanadą.
"Smoku", która miała tego dnia odpoczywać, musiała wejść na parkiet już w drugim secie, gdy gra jej koleżanek kompletnie się posypała. Miało to związek ze sporymi problemami w przyjęciu zagrywki, które wynikały pośrednio z nieobecności... Durajczyk. W takiej sytuacji jedyną nadzieją na pozytywny wynik jest obecność na boisku silnej i doświadczonej atakującej. Zaroślińska została więc w grze już do końca i okazała się zdecydowanie najlepszą aktorką sobotniego widowiska.
Przed ostatnim spotkaniem zmagań w Limie martwić mogą wahania formy Joanny Wołosz i Klaudii Kaczorowskiej. W grze tej pierwszej wciąż zdarzają się proste błędy, ale na szczęście poniżej pewnego solidnego poziomu nie schodzi. Poza tym na plus zaliczyć można jej na pewno częste i skuteczne wykorzystywanie środkowych, które pod jej batutą funkcjonują naprawdę nieźle.
Druga zaś po znakomitym występie przeciwko Belgii kompletnie zawiodła dzień później. W formie z pierwszego spotkania jest w kadrze niezbędna. Gdy jednak gra tak jak z Kanadą, w zespole pojawia się dziura, ponieważ nie dość, że sama nie pomaga zespołowi, to jeszcze brak dla niej wartościowej alternatywy (Julia Twardowska w sobotę zagrała nieźle, ale na najsilniejsze przeciwniczki to wciąż może być za mało).
Na najbliższego rywala biało-czerwone muszą uważać przede wszystkim dlatego, że będzie to gospodarz turnieju. Na własnym parkiecie zawodniczkom sprzyjać mogą różne okoliczności. Jeśli zaś o ich poziom sportowy chodzi, to raczej nie powinien stanowić on dla Polek problemu nie do przejścia. Wszystkie słabości reprezentacji Peru obnażyły w nocy z soboty na niedzielę Belgijki, które tylko w pierwszym secie pozwoliły im przekroczyć "magiczną" barierę dwudziestu punktów.
Kluczem do ostudzenia zapałów miejscowej drużyny powinna być gra blokiem, co w dotychczasowych spotkaniach należało do największych atutów wybranek Makowskiego. Warto szybko powstrzymać Angelę Leyvę, która w meczu z Kanadą zdobyła 16 oczek, ale dzień później siatkarki Gerta Vande Broeka nie pozwoliły jej już na zbyt wiele.
- Start w World Grand Prix mamy wymarzony. Nie zamierzamy na jednak na tym poprzestać, bowiem przed nami kolejny mecz z Peru. Wyjdziemy na pewno mocno zmotywowane, przede wszystkim po to, by go wygrać - zapewnia przed spotkaniem z gospodarzem Aleksandra Wójcik.
Po dwóch seriach spotkań drugiej dywizji World Grand Prix komplet punktów na swoim koncie w ośmiozespołowej stawce mają już tylko Polki i Holenderki. Czy po trzeciej kolejce status quo na szczycie zostanie zachowany?
Peru - Polska / noc z soboty na niedzielę, 27 lipca, godz. 1:10
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)
Brawo trener Makowski. Czytaj całość