Aleksander Wójcik: Panie trenerze zacznijmy od tematu starego – nowego prezesa PZPS Mirosława Przedpełskiego. Jaka jest ocena jego pierwszej czteroletniej kadencji, którą sam prezes ocenia na dobrą czwórkę z plusem?
Andrzej Niemczyk: Zacznę może od pozytywów, a do tych zaliczam przede wszystkim wprowadzenie wielu naszych działaczy do różnych komisji w strukturach światowej i europejskiej siatkówki, co zawsze świadczy o sile danego kraju oraz wyprowadzenie związku na prostą pod względem finansowym i na tym koniec.
Co w takim razie chciałby pan skrytykować?
- Niestety nic dobrego nie można powiedzieć jeśli chodzi o wyniki. Pierwsze dwa lata prezesury to jeszcze była siła rozpędu poprzedniej kadencji. Niestety ostatnie dwa lata w naszej siatkówce to brak sukcesów we wszystkich kategoriach wiekowych, od kadetów i kadetek zaczynając, poprzez juniorów i juniorki, a skończywszy na kadrze mężczyzn i kobiet.
Jak to, a chociażby czwarte miejsce na ME kobiet?
- Chyba nie sądzi pan, że czwarte miejsce po wcześniejszych dwóch złotych medalach należy poczytywać za sukces? Tym bardziej, że akurat na tych ME Rosjanki zagrały wręcz tragicznie, a Włoszki słabo. Więc szanse na medal, w tym złoty, były duże. Dla mnie to czwarte miejsce jest porażką, a nie sukcesem żeńskiej siatkówki. Wyniki osiągnięte na tegorocznych ME juniorów i juniorek w Brnie i Perugii mówią same za siebie – katastrofa! W tej chwili balansujemy na krawędzi, bum na siatkówkę może się bardzo szybko skończyć i wszystko pryśnie jak bańka mydlana. Podobnie było niedawno z koszykówką.
Czy aby na pewno jest to wina tylko i wyłącznie samego prezesa?
- Oczywiście że nie, ale to on firmuje całość. Dobiera sobie odpowiednich ludzi, zarówno w zarządzie, wydziale szkolenia jak i zatwierdza trenera kadry narodowej mężczyzn i kobiet. Niestety, ale według mnie prezes częściowo otoczył się niewłaściwymi i niekompetentnymi ludźmi. Ma także złych doradców.
Czyli błędem było zatrudnienie na stanowisku trenera Marco Bonity?
- Marco Bonita to oczywiście znany i dobry trener, który osiągnął sukcesy, ale z Włoszkami. Bonita miał wyniki, ale jest słabym psychologiem. Poza tym jako obcokrajowiec nie do końca potrafił się "porozumieć" z kadrowiczkami. W dodatku jest to "południowiec" nie znający polskiej mentalności. Odrębną kwestia był zły dobór zawodniczek do kadry na ME.
Co pan sądzi o pomyśle, by na wzór piłkarskiej Młodej Ekstraklasy, utworzyć Młodą PlusLigę i Młodą PlusLigę Kobiet?
- Dlaczego niby mamy się wzorować na piłce nożnej? Jakie korzyści przyniosło futbolowi to rozwiązanie? Ja nie widzę żadnych. Skupmy się lepiej na systemie szkolenia, pomocy finansowej dla klubów szkolących młodzież oraz na programach szkolących młodych trenerów do pracy z młodzieżą.
Jakie widzi pan rozwiązania? Co należałoby zrobić, poprawić w pierwszej kolejności?
- Obawiam się że w kontekście kolejnych ME, MŚ czy IO jest już za późno na niektóre sprawy i ponownie może zabraknąć sukcesów. Ja już w 2006 roku przed kamerami Polsatu rozmawiałem z prezesem Przedpełskim na temat szerokiej i dogłębnej analizy postępującego regresu. Niestety wydział szkolenia nie był przychylny mojej opinii. W związku z tym dzisiaj takiej analizy brak. Smutne jest to, że jako gość zostałem zaproszony na obrady ostatniego zjazdu sprawozdawczo-wyborczego PZPN, a nikt mnie nie zaprosił na analogiczny zjazd PZPS! Nie chcę tego komentować. Być może pewne osoby bały się, że ktoś im może powiedzieć prawdę prosto w oczy?
Trawestując powiedzenie śp. trenera Kazimierza Górskiego "skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle"? Dlaczego pomimo popularności siatkówki, pełnych hal, pełnej kasy i prosperity PZPS wyniki sportowe są coraz gorsze?
- Jak widać pieniądze ogłupiają ludzi. Pełna kasa w związku to jeszcze nie wszystko. Wszystko zaczyna się od mądrości ludzi. Ja bym rozliczył w pierwszej kolejności właśnie działaczy, a dopiero potem ewentualnie winił za brak wyników zawodników i zawodniczki oraz trenerów. Przecież każdy trener i każdy siatkarz/siatkarka wychodząc na boisko zawsze chcą wygrać. W Polsce obecnie brakuje odpowiedniego szkolenia kadetów i juniorów. Druga sprawa to brak Akademii Trenerskiej, która zajęłaby się szkoleniem młodych trenerów młodzieży. Również w dorosłej siatkówce w ostatnim czasie pojawili się utalentowani młodzi trenerzy jak choćby: Stelmach, Panas czy Luks. Takim ludziom trzeba pomóc, na nich trzeba zdecydowanie stawiać, wysyłać ich na staże etc.
Jak pan skomentuje proponowane metody i sposoby wyborów nowych trenerów reprezentacji męskiej i żeńskiej?
- Dla mnie dziwną sprawą są dwie różne metody i koncepcję doboru nowych trenerów kadry. Dlaczego trenerem kadry kobiet ma być Polak wybrany po rozmowach z przedstawicielami PZPS, a w przypadku trenera męskiej reprezentacji związek upiera się raczej na trenera obcokrajowca wybieranego w konkursie ofert. To która metoda jest lepsza? Czemu przy najważniejszych wyborach w związku nie stosuje się tych samych kryteriów doboru reprezentacyjnych trenerów?
Kto jest pana faworytem do objęcia posady trenera kadry męskiej i żeńskiej siatkówki?
- Mam oczywiście swoich faworytów i się z tym nie kryję. Idealnym wręcz kandydatem na pierwszego trenera męskiej reprezentacji jest Igor Prielożny. To trener, który jest doświadczony, osiągał sukcesy za granicą i w Polsce, pracował zarówno z drużynami męskimi, jak i żeńskimi. Mentalnościowo i kulturowo pasuje do naszych realiów. Po kilku latach w Polsce, nie ma problemów językowych, co też jest ważne, aby trener mógł wszystko przekazać drużynie osobiście, a nie poprzez tłumacza. Niestety obawiam się, że zrobiłem Igorowi niedźwiedzią przysługę, bo podczas ostatniego superpucharu rozmawiałem z nim na ten temat i wyraziłem swoje poparcie dla tego pomysłu. Asystentem Prielożnego powinien zostać Ireneusz Mazur. Natomiast u kobiet powinni to być odpowiednio Jerzy Matlak jako pierwszy oraz Lis jako asystent.
Jak zapatruje się pan na kandydaturę Alojzego Świderka na trenera reprezentacji kobiet?
- Cenię i szanuje Alojzego Świderka, ale jest to jeszcze trener młody stażem i dotąd dwukrotnie pracował jako asystent pierwszego trenera. Według mnie dla niego najlepiej by było, gdyby dostał szansę i popracował jeszcze dwa, trzy lata, ale już jako samodzielny trener w mocnym zespole ligowym, niech się sprawdzi pokaże więcej, a następnie mógłby objąć posadę trenera kadry.
Czego panu życzyć na przyszłość?
- Mnie osobiście już niczego. Ja trenersko już się spełniłem. Co najwyżej zdrowia, bo ono jest teraz najważniejsze. Natomiast wszyscy wspólnie powinniśmy życzyć jak najwięcej sukcesów polskiej siatkówce zarówno klubowej jak i przede wszystkim reprezentacyjnej w wydaniu tak żeńskim jak i męskim.