Zawodnicy pięciokrotnego mistrza Polski z Opolszczyzny mają bardzo intensywną końcówkę sezonu. Po pięciu półfinałowych potyczkach z Resovią Rzeszów z marszu przystąpili do rywalizacji o trzecie miejsce w PlusLidze i prawo udziału w siatkarskiej Lidze Mistrzów.
- Szkoda, że w jednym tygodniu będziemy musieli zagrać pięć spotkań, jeśli dojdzie do tego piątego w walce o brązowy medal. Na pewno kadrowicze nie będą w dobrej dyspozycji na początku zgrupowania. Powiem szczerze, że boję się nawet o ich zdrowie - skomentował formę swoich zawodników trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Sebastian Świderski. - Takie spotkania jak te w środę, czy we wtorek, są kapitalne dla widowiska, ale wyniszczające dla organizmu siatkarzy. Mamy teraz bardzo mało czasu, aby doprowadzić ich do jak najlepszej sprawności, abyśmy mogli pozostać w grze. Dla nas trenerów i sztabu medycznego to może się okazać po prostu niemożliwe - dodał popularny "Świder".
Po wyrównanej i zaciętej walce set za set we wtorek, w środę kędzierzynianie po dwóch partiach mieli nóż na gardle. Dziesięciominutowa przerwa skutecznie podziałała na gości, którzy odrobili straty i doprowadzili do tie-breaka. Rozstrzygająca odsłona meczu na pewno na długo zapisze się w pamięci kibiców obecnych w hali. Seria niewykorzystanych piłek meczowych, dyskusje po kontrowersyjnych decyzjach arbitrów oraz wynik 22:20 mówią same za siebie.
- Tym się charakteryzują wszystkie zespoły z czołowej czwórki ligi. Zawodnicy nie odpuszczają, nie patrzą czy się przegrywa jeden, czy dwa zero, walczą do ostatniej piłki, która spadnie na boisko. Trzeba wciąż być maksymalnie skoncentrowanym. My w ten sposób przegraliśmy mecze o finał. W pewnym momencie zbyt szybko uwierzyliśmy, że już jest po sprawie. W środę zaprezentowaliśmy się odwrotnie, bo zespół po dwóch przegranych setach wrócił do życia, wcześniej więcej było kłótni i problemów niż faktycznej gry. Dla nas to było ważne, gdyż udowodniliśmy sobie, że możemy odrabiać straty -
ocenił opiekun drużyny z Opolszczyzny.
Zdobywcy tegorocznego Pucharu Polski przed trzecią potyczką z jastrzębianami znajdują się w podobnej sytuacji, jak Resovia w czasie zmagań w półfinale.
- Problem jest tego typu, że wtedy wygraliśmy dwa spotkania na wyjeździe. Na pewno możemy liczyć na atut naszego boiska, chociaż z drugiej strony liga pokazała już, że nawet znajomość własnego obiektu nie jest przewagą. Poziom jest wysoki, każdy wie o co gra. Trzeba zmotywować zawodników, że jeszcze można coś w tej rywalizacji osiągnąć - powiedział były siatkarz klubu z Kędzierzyna-Koźla.
W porównaniu z pierwszym spotkaniem, w drugim o wiele lepsze zawody rozegrał skrzydłowy gości, Dick Kooy. Holenderski gracz w pierwszym spotkaniu został zmieniony już w premierowym secie po serii nieudanych ataków.
- We wtorek zagrał źle taktycznie i musieliśmy go zmienić, aby spróbować poszukać czegoś nowego. Nie czuje się na sto procent w pełni formy, ale ciężko oczekiwać pełni dyspozycji, jeśli się gra co dwa dni. Musieliśmy złapać nieco świeżości, a wejście Wojtka Ferensa sporo jej do naszej gry wniosło. Cieszę się, że mógł więcej pograć, bo w tym sezonie nie miał ku temu zbyt wielu okazji - komplementował kadrowicza wicemistrz świata z Japonii.
Jedynym negatywnym aspektem środowej batalii o brązowy medal był postawa arbitrów. Sędzia główny Mariusz Gadzina popełnił sporo błędów, przy z pozoru łatwych sytuacjach do oceny.
- Nie mogę się na ten temat wypowiadać. Od nas się oczekuje, wręcz wymaga, gry na najwyższym poziomie, ale czy my nie mamy prawa oczekiwać tego samego od innych? - zakończył trener ZAKSY.
W sezonie 2011/2012 obydwa zespoły również rywalizowały o brązowy medal. Wtedy to do wyłonienia zwycięzcy potrzebne było pięć spotkać. Czy i tym razem będzie podobnie?
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!