Przełom roku w wykonaniu siatkarzy spod znaku pszczoły był rewelacyjny. Na przestrzeni kilku tygodni PGE Skra zwyciężyła 11 kolejnych meczów, wygrywając 33 sety z rzędu. Gdy wydawało się, że bełchatowianie stają się niezniszczalni, 18 stycznia spotkał i bardzo zimny prysznic w zupełnie niegościnnym w tym sezonie Rzeszowie.
Następne mecze przyniosły sporo dodatkowych emocji. Najpierw w rewanżowym spotkaniu z Generali Unterhaching w ramach Pucharu CEV Skra wygrała dwa wymagane do awansu sety, by następne partie oddać i rozegrać najdłuższy tie-break sezonu (na szczęście wygrany 28:26). Dwa dni później powodów do optymizmu przybyło. Wlazły i spółka rozbili 3:0 ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Dlatego przed spotkaniem następnej kolejki z Jastrzębskim Węglem, czyli jednym z sześciu najlepszych klubów w Europie w tym sezonie, można było spodziewać się pasjonującego widowiska.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Dwa pierwsze sety środowego hitu ligowego myśli obserwatorów kierowały jednak bardziej w stronę pamiętnej, bo bolesnej, porażki Skry z Resovią. Tym razem z pomocą bełchatowianom przyszła dziesięciominutowa przerwa i... Stephane Antiga. Francuz, który 11 dni temu przeciwko mistrzowi Polski zanotował najsłabszy mecz w sezonie, w Jastrzębiu błyszczał zarówno na przyjęciu, jak i w ataku (notując przy tym 2 asy serwisowe i 2 punktowe bloki).
Zespół Falaski z ekipą Lorenzo Bernardiego ostatecznie przegrał, ale pierwszy raz w tym sezonie umiał od stanu 0:2 doprowadzić do tie-breaka. Oczywiście w przypadku zawodników pokroju Wlazłego czy Antigi nie jest to żaden wyczyn, ale już rozpatrując trenerską karierę Falaski warto fakt ten odnotować. Dotychczas bełchatowianie pod jego wodzą jeśli już przegrywali, to wyraźnie (dwa razy 1:3 i raz 0:3). Wniosek z tego mógł płynąć jasny: jak idzie to idzie, jak nie to nic się nie da zrobić. Najlepsi trenerzy swoje historie piszą właśnie tymi szalonymi zwycięstwami w meczach, które przegrywali już 0:2 (Za jaki mecz najbardziej kochamy w Polsce Raula Lozano? Najważniejszy mecz w karierze Władimira Alekno?). Hiszpan ze Skry jest dopiero na początku swojej drogi. Sprawia jednak wrażenie pilnego ucznia i z każdej kolejnej porażki próbuje wyciągnąć jak najwięcej na przyszłość.
Czy pod wodzą Falaski ekipa z Bełchatowa może zdominować krajowe rozgrywki i wrócić do europejskiej czołówki? Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, a sukces nie zależy tylko i wyłącznie od warsztatu trenerskiego i umiejętności motywacyjnych szkoleniowca. Ten sezon pokazuje dobitnie, że zespół marzący o najwyższych celach musi dysponować szeroką i wyrównaną kadrą. Problemem Skry w tym momencie jest przede wszystkim atak i rozegranie. W przypadku słabszego meczu w wykonaniu niezastąpionego Wlazłego, który w tej chwili teoretycznie nie ma żadnego zmiennika jego zespół zazwyczaj przegrywał. Kiedy z kolei zabrakło Nicolasa Uriarte bełchatowianie dostali tęgie lanie od Resovii. Na tym polu aktualny mistrz Polski prezentuje się o niebo lepiej, posiadając w swoich szeregach dwóch porównywalnych atakujących i rozgrywających. Andrzej Kowal na tych pozycjach w każdym spotkaniu może rotować, a jakość gry zespołu i tak nic nie traci. W Bełchatowie sporo pracy czeka więc również działaczy.
Skra, po katastrofalnym ubiegłym sezonie, podnosi się z kolan. Wszystko zmierza w dobrym kierunku, a wyniki i styl gry mogą napawać optymizmem. Do powrotu na szczyt jednak wciąż daleka droga. Jak odradzający się - niczym feniks z popiołów - zespół wypadnie w decydującej fazie Pucharu CEV i PlusLigi?
Marcin Olczyk