Ostatnie spotkanie Jastrzębski Węgiel rozegrał 18 grudnia, kiedy to w swojej hali pokonał Halkbank Ankara. Po tak długiej przerwie w oficjalnych spotkaniach ciężko było oczekiwać meczów na wysokim poziomie. - Na boisku było widać, że oba zespoły są po przerwie świątecznej. Nie był to zawrotny mecz. Cieszy nas to, że potrafiliśmy w dwóch setach wrócić do gry po wielu straconych punktach w głupich sytuacjach. W czwartym nawet udało się wygrać i doprowadziliśmy do tie-breaka. Wywozimy stąd jeden punkt, który będzie miał dla nas duże znaczenie. Mamy także problemy kadrowe, nie gra nasz kapitan Michał Łasko. Także Mateusz Malinowski ma problemy z plecami i nie mógł zagrać na 100 procent. To było widać na boisku - powiedział Jakub Popiwczak.
Gracze z Górnego Śląska mieli w tym spotkaniu problem z początkiem setów. W pierwszym i trzecim secie musieli odrabiać straty od wyników kolejno 0:5 i 0:4. Z czego wynikała niemoc po rozpoczęciu tych partii? - Nie mam pojęcia jaka jest tego przyczyna. Może wchodzimy za późno w mecz? Nie jesteśmy dobrze rozgrzani? - pyta retorycznie zawodnik.
Podopieczni Lorenzo Bernardiego mają przed sobą maraton ważnych spotkań. Już w sobotę czeka ich kolejne spotkanie na szczycie w PlusLidze, z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Następnie przystąpią oni do rywalizacji z mistrzem Francji, Tours VB. - Nie ma dla nas różnicy, czy gramy w PlusLidze, czy Lidze Mistrzów. Każdy mecz jest dla nas tak samo ważny. Koncentrujemy się na najbliższym przeciwniku, którym będzie Tours. Postaramy się przejść do następnej rundy, a potem zagramy z Resovią albo Knackiem Roeselare - przyznał 17-letni libero lub przyjmujący.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!