Ola Piskorska: Spodziewaliście się cięższej przeprawy z Czechami?
Wytze Kooistra: Tak, a tymczasem pierwsze dwa sety wygraliśmy bardzo łatwo, właściwie bez żadnych problemów. Dopiero od trzeciego seta Czesi zaczęli lepiej zagrywać, czym sprawiali nam kłopoty i doszło do zaciętej końcówki. Ale wygraliśmy ją i uważam, że zasłużenie. Może Czesi jednego seta powinni ugrać, ale zwycięstwo należało się nam, byliśmy lepsi.
Z Bułgarią z kolei wam się nie udało wygrać nawet seta.
- Byliśmy blisko, ale Bułgaria to jeden z najlepszych zespołów na świecie i liczyliśmy się z porażką. Ważne, żeby skończyć na drugim miejscu z dobrą sytuacją punktową, bo to też daje nam szanse na awans. A bardzo nam na tym zależy i po to tu przyjechaliśmy.
Cztery lata temu to właśnie z Czechami przegraliście decydujące spotkanie w kwalifikacjach do mistrzostw świata, pamiętaliście o tym?
- Oczywiście! Mieliśmy bardzo podobną grupę, Bułgaria, Czechy i Portugalia zamiast Cypru, tylko awansowały dwie drużyny. Wygraliśmy z Portugalią, przegraliśmy z Bułgarią 1:3 i mecz z Czechami był decydujący. Przegraliśmy go w piątym secie i nie pojechaliśmy na mistrzostwa świata w 2010 roku. Byliśmy strasznie rozczarowani. Tu przynajmniej z Czechami udało się wygrać (śmiech).
To był początek bardzo trudnego okresu dla waszej drużyny, wpadliście w głęboki dołek potem. Masz poczucie, że wyszliście już z niego?
- To prawda, spadliśmy bardzo, bardzo nisko i to były ciężkie lata. Ale tak mniej więcej od dwóch lat powoli wracamy do europejskiej siatkówki. Wygraliśmy Ligę Europejską, awansowaliśmy do Ligi Światowej i awansowaliśmy na mistrzostwa Europy. Jesteśmy - moim zdaniem - na właściwej drodze, mamy dobrych zawodników, ciężko pracujemy i staramy się nieustająco poprawiać naszą grę.
Podczas waszego kryzysu jedną z głównych decyzji, jaką podjęliście, i która zaowocowała powrotem na właściwą drogę, było pozbycie się części zawodników z reprezentacji. Teraz widzę, że oni wracają. Dlaczego?
- Byliśmy jako reprezentacja w bardzo złej sytuacji wtedy i wiedzieliśmy, że powrót do gry będzie wymagał naprawdę ciężkiej pracy przez długi czas. Postanowiliśmy więc, że zostaną w drużynie narodowej tylko ci zawodnicy, którzy byli gotowi bezwarunkowo poświęcić dla niej wszystko. Na zasadzie: zostaję, bo chcę i obiecuję dać z siebie maksimum. Ci, którzy nie byli na to gotowi, z różnych przyczyn, odeszli. Teraz niektórzy z nich przemyśleli sprawę, albo zmieniła się ich sytuacja, na przykład rodzinna, i zadeklarowali chęć powrotu i pracy na takich zasadach jak wszyscy inni. I jeżeli tak deklarują, a oprócz tego regularnie grają w dobrych klubach na wysokim poziomie, to drzwi są dla nich otwarte. W reprezentacji powinni grać najlepsi jakich mamy do dyspozycji, tylko pod warunkiem, że sami tego chcą.
Jesteś drugim najlepiej punktującym PlusLigi grając na pozycji atakującego w Radomiu, ale w drużynie narodowej grasz jako środkowy. Dlaczego?
- To była decyzja trenera. Mamy dobrych atakujących na przykład Nielsa (Klapwijka - przyp.red.), którzy sobie radzą na tej pozycji. Oczywiście rozmawialiśmy na ten temat, ale stanęło na tym, że będę grał jako środkowy. Głównie dlatego, że mieliśmy mało czasu na przygotowanie do tego turnieju kwalifikacyjnego, a trener i tak musiał różne inne rzeczy pozmieniać, więc nie chciał jeszcze do tego dorzucać przesuwania mnie na atak. Chciał utrzymać choć minimum stabilności składu z wcześniejszych meczów.
I jak się z tym czujesz?
- Myślałem, że zmiana powrotna pozycji sprawi mi więcej trudności, ale poszło zaskakująco łatwo, lata przyzwyczajeń (śmiech). Ale jest mi nieco trudniej mentalnie, bo ja z natury jestem ofensywny, jako zawodnik też, a środkowy, wiadomo, dostaje znacznie mniej piłek niż atakujący. Zwłaszcza teraz, kiedy założenia taktyczne naszej drużyny narodowej są takie, że jest bardzo mało gry środkiem. Najważniejsze jest jednak nie to, na jakiej pozycji gram, tylko ile mogę dać z siebie drużynie i jej dobro, a nie moje. Ale przyznam się, że bardzo lubię grać na ataku w Radomiu i sprawia mi to ogromną satysfakcję!
I będziesz tak nadal grał, w klubie jako atakujący, a w reprezentacji na środku?
- Nie wiem jeszcze. Wolałbym chyba grać jako atakujący już na stałe, ale to nie będzie tylko moja decyzja. Tak jak mówiłem, zadecyduje interes zespołu. W sumie to, że teraz jestem uniwersalny i mogę grać na dwóch różnych pozycjach, jest dla reprezentacji lepsze i może dzięki temu będę mógł jej więcej pomóc, a na jakiej pozycji to ma mniejsze znaczenie.
Jak ci się podoba w ogóle w Radomiu? Jesteście sensacją ligi.
- Wszystko bardzo mi się podoba, bardzo dobrze mi się współpracuje i z trenerem, i z kolegami. Jesteśmy dobrze dobraną mieszanką młodości i doświadczenia, która się sprawdziła na boisku. Mamy naprawdę świetną atmosferę. Ale sensacją pierwszej połowy ligi jest łatwiej być, wiesz? (śmiech). Teraz będzie o wiele trudniej, nikogo już nie zaskoczymy.
Wszyscy będą się na was przygotowywać.
- Tak, choć z drugiej strony zagraliśmy jedenaście spotkań, więc większość zespołów dostała już szansę, żeby się na nas przygotować. Cieszymy się z naszych zwycięstw dotychczas i one nam dały bardzo dużą wiarę w siebie, ale teraz nie możemy już za dużo myśleć o tym, co było. Teraz musimy się skupić na nadchodzących spotkaniach drugiej połowy fazy zasadniczej, a one na pewno będą trudniejsze.
W Opavie rozmawiała Ola Piskorska
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!