LM, gr. G: Stracony punkt może drogo kosztować - relacja z meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - VfB Friedrichshafen

Wicemistrzowie Polski ponownie pokonali niemiecki zespół po pięciosetowej walce. Taki wynik mocno jednak ogranicza szansę obu ekip na awans do fazy pucharowej.

Podobnie jak w ubiegłotygodniowej potyczce z Knackiem Roeselare, swoją obecność na parkiecie bardzo szybko, w pozytywny sposób, zaznaczył Dick Kooy. Holender najpierw skutecznie obił blok, potem popisał się w obronie, aż w końcu posłał rywalom dwa asy serwisowe (5:2). Goście znacząco utrudniali sobie możliwość powrotu na właściwe tory poprzez psucie wielu zagrywek. Kędzierzynianie konsekwentnie podtrzymywali swoją solidną formę, a kilka niełatwych piłek w kontratakach w efektowny sposób wykończył Grzegorz Bociek (15:10).

Ekipę VfB Friedrichshafen stać było jedynie na zasianie chwilowego niepokoju w szeregach ZAKSY. Spowodowane było to w głównej mierze niezłym fragmentem gry w wykonaniu Baptiste'a Geilera, parokrotnie zaskakując przeciwników swoimi sprytnymi zagraniami (16:14).

Techniczne zagrania Francuza zostały jednak bardzo szybko przyćmione przez brutalną siłę skrzydłowych z Kędzierzyna-Koźla. Kolejne bomby na niemiecką stronę posyłali Kooy z Boćkiem, będąc praktycznie nieomylnymi zarówno w pierwszej akcji, jak i na kontrze. Ta dwójka zdemolowała ekipę Steliana Moculescu, zdobywając łącznie aż trzynaście punktów, a gospodarze wygrali pierwszą partię bez cienia wątpliwości.

Obie drużyny zamieniły się więc stronami, ale widowiska się zbytnio nie zmienił. Nadal dominującą stroną byli miejscowi, których absolutnym liderem stał się Bociek. Już do pierwszej przerwą techniczną (8:5), kędzierzyński bombardier zapisał na swoim koncie cztery oczka atakiem. Każde z nich zdobył w inny sposób, często używając przebiegłych rozwiązań.

Dobrze funkcjonująca maszyna od czasu do czasu także może się zaciąć. Tak właśnie stało się z wicemistrzami Polski w środkowej fazie drugiego seta. Trzy niewymuszony błędy ofensywne w krótkim odstępie czasu pozwoliły przyjezdnym na doprowadzenie do stanu 13:13.

Od tej chwili zażarta walka trwała już do samego końca. Po stronie VfB na dobre rozkręcił się Walentin Bratojew, kompletnie niewidoczny na początku rywalizacji. To właśnie Bułgar najmocniej pretendował do roli ojca sukcesu swojej drużyny. W newralgicznych momentach popisał się kilkoma bezbłędnymi uderzeniami, a łącznie zdobył w tej partii aż 8 punktów, przy 67-procentowej skuteczności w ataku (6/9). Jego indywidualna zdobycz przełożyła się na wynik zespołu i przyjezdni wyrównali stan potyczki.

Zachęceni wygraną końcówką goście rozpoczęli kolejną część starcia z dużym animuszem w polu serwisowym. Coraz lepiej zaczęła "siadać" im mocna zagrywka, którą razili między innymi Geiler oraz Wiktor Josifow (4:9). Znakomicie prezentowali się także w bloku, kilkakrotnie poskramiając nim nacierających kędzierzynian. Ponadto wysoki poziom ciągle utrzymywał Bratojew (10:15).

Zawodnicy Sebastiana Świderskiego zdołali się w kryzysowym momencie poderwać do boju dzięki kolejnym udanym zagraniom Boćka oraz środkowych Jurija Gladyra i Marcina Możdżonka (14:15). Sielanka nie trwała dla nich jednak zbyt długo, ponieważ bardzo szybko dały o sobie znać ponownie ogromne kłopoty z przyjęciem. Mieli problemy zarówno z odbiorem serwów szybujących, jak i mocnych. Robiący wszystko co w jego mocy Bociek toczył walkę z wiatrakami i nie był w stanie jej w pojedynkę wygrać. Zespół z południa Niemiec odzyskał pięć punktów przewagi (18:23), by chwilę później tylko przypieczętować swój triumf w trzeciej odsłonie.

Utrata dwóch setów ograniczyła szanse ZAKSY na awans do fazy pucharowej praktycznie do zera. Kędzierzynianie jeszcze przez chwilę rękawicę, ale później na parkiecie zdecydowanie dominowali już gracze z Friedrichshafen. Koncertową partię rozgrywał ich libero Jenia Grebennikov, zdecydowanie usuwając w cień swojego vis a vis Piotr Gacek (11:15). Postawa przyjezdnych w obronie mogła budzić zachwyt, czego z kolei nie można powiedzieć o ich rezerwowym atakującym Christianie Dunnesie.

Niemiec pojawił się na boisku z konieczności, zastępując kontuzjowanego Wentczesława Simeonowa (problem z mięśniami brzucha). Nie skończył kilku dobrych wystaw, co pozwoliło gospodarzom na przeprowadzenie małego zrywu (14:15). Ta krótka passa okazała się podwaliną pod rozpoczęcie właściwego powrotu. Niepośrednią rolę odegrał w niej Bociek, który w międzyczasie dostał chwilę wytchnienia, i powrócił na boisko dopiero po drugiej przerwie technicznej.

Przy wydatnej pomocy swojej głównej armaty, miejscowi najpierw objęli prowadzenie 22:21, a następnie mieli całą serię setboli. Ostatecznie to właśnie oni lepiej wytrzymali wojnę nerwów i za siódmą szansą zakończyli czwartą partię na swoją korzyść.

Głównymi bohaterami pierwszej fazy tie-breaka byli ... sędziowie, którzy popełnili przynajmniej dwa ewidentne błędy na niekorzyść VfB Friedrichshafen. Pomyłki arbitrów nieco wytrąciły gości z rytmu, co skrzętnie wykorzystali siatkarze z Opolszczyzny (5:2). Czas wzięty przez Moculescu sprawił jednak, że jego podopieczni szybko się ocknęli. Po dwóch z rzędu skutecznych zbiciach Bratojewa było już 6:6.

Wkrótce kolejny szturm przypuściła ZAKSA i tym razem okazał się już on decydujący dla losów spotkania. Na środku siatki rozszalał się Gladyr, który raz po raz wbijał "gwoździe" w boisko rywala (10:7). Gdy do Ukraińca dołączył ciągle doskonale prezentujący się Bociek, stało się jasne, że 2 punkty pozostaną w Kędzierzynie-Koźlu.

Świetne zawody rozegrał atakujący Grzegorz Bociek, który zdobył w tym meczu 34 punkty (31-atak, 2-blok, 1-zagrywka), atakując na poziomie 60-procent (31/52).

Pomimo zwycięstwa, kędzierzynianie z siedmioma "oczkami" nadal zajmują 3. miejsce w tabeli grupy G. Ekipa z Friedrichshafen wyprzedza ich o jeden punkt.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - VfB Friedrichshafen 3:2 (25:17, 23:25, 21:25, 31:29, 15:11)

ZAKSA: Zagumny (1), Gladyr (12), Kooy (17), Bociek (34), Ruciak (6), Możdżonek (11), Gacek (libero) oraz Witczak (2), Lewis, Wiśniewski, Ferens (2).

VfB: Bratojew (28), Gunthor (9), Jovović (7), Josifow (5), Simeonow (12), Geiler (11), Grebennikov (libero) oraz Gotsew (3), Gergye, Duennes (3), Harms.

Sędziowie: Michajło Medwid (Ukraina), Iwajło Iwanow (Bułgaria)

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

MiejsceDrużynaMeczeZ-PPunkty
1. Knack Roeselare 5 5-0 15
2. VfB Friedrichshafen 5 2-3 8
3. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 5 3-2 7
4. Galatasaray Stambuł 5 0-5 0
Komentarze (16)
rr778
12.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Na razie to Swiderski nauczyl wszystkich jak uciekac przed kamerami. A Ruciak nigdy gwiazda nie byl i nie bedzie,no chyba ze płaczu :) 
avatar
panda25
12.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przyjęcie rzeczywiście kulało. Zmiana Ruciaka na Ferensa nic nie dała, bo odbioru nie poprawił. 
avatar
elodreip
11.12.2013
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
gdzie są kibice ? 
avatar
Eroll
11.12.2013
Zgłoś do moderacji
1
4
Odpowiedz
Ile jeszcze setów musi upłynąć, by Świder przestał wystawiać Ruciaka? Facet stanowi absolutną dziurę w szóstce, nie gra w żadnym elemencie. 
avatar
marulek
11.12.2013
Zgłoś do moderacji
3
3
Odpowiedz
Ten Dick Kooy to syn sponsora, że caly czas partoli, a gra całe mecze ? Świder zmienił nawet Boćka, który praktycznie sam wygrał mecz, a tego "Dick'a" (swoją drogą, można by tu wstawić angielsk Czytaj całość