Wszystkie porażki zostały przeanalizowane - rozmowa z Arturem Popko, prezesem PLPS SA oraz wiceprezesem PZPS cz. 2

W drugiej części wywiadu z najwyższymi władzami polskiej siatkówki rozmawiamy m. in. o przyczynach porażek polskiej reprezentacji, o odejściu Andrei Anastasiego oraz o nowej parze trenerskiej.

W tym artykule dowiesz się o:

Ola Piskorska: Jak władze związku oceniają przyczyny nieudanego sezonu reprezentacyjnego? Czy rozwiązanie kontraktu z Andreą Anastasim oznacza, że to on zawinił?

Artur Popko, prezes PLPS S.A. i wiceprezes PZPS: Nie ma jednej odpowiedzi, jednym zdaniem, na temat przyczyn. Myślę, że to jest proces złożony i wiele czynników miało znaczenie. Było wiele dyskusji i wyciągnięte wnioski, rzeczy, które można poprawić, będą w tym sezonie poprawione. Wszystkie porażki zostały przez związek przeanalizowane.

I te wnioski nie zostaną upublicznione?

- Myślę, że teraz nie jest dobry czas na to. Teraz jest czas budowy. Na razie żaden cykl nie został zamknięty, żeby go publicznie podsumowywać. Wszyscy przygotowujemy się od dawna do mistrzostw świata. Również zawodnicy. Dla niektórych to może być piękny moment zakończenia kariery reprezentacyjnej, dla niektórych wejście na wyższy poziom. Myślę, że to nie jest czas na podsumowanie, kiedy jesteśmy na jakiejś drodze do określonego celu.

[b]

I tak i nie, bo został zwolniony trener. [/b]

- Takie jest życie trenera.

Jednak w tej sytuacji można powiedzieć, że coś się zakończyło.

- Myślę, że się nie zakończyło. Ta reprezentacja była budowana przez wielu trenerów i ona się cały czas rozwija, cały czas idzie do przodu, dla części z tych zawodników właśnie mistrzostwa świata będą tym zakończeniem. Jesteśmy na razie w drodze i to nie jest dobry czas na rozmawianie o przyczynach porażek.

Trudno jest o tym nie rozmawiać w obliczu trzech porażek na trzech imprezach z rzędu i zmiany trenera. Rozumiem, że nie chce pan mówić o problemach naszej reprezentacji tuż przed mistrzostwami świata, ale wydaje mi się, że jakąś diagnozę warto by postawić.

- Diagnoza jest postawiona, ale w tym momencie nie będziemy jej upubliczniać. Bo ona jest dość bolesna i to nie jest dobry moment na tego rodzaju rzeczy. My po analizie wiemy, gdzie były błędy i teraz, przed wielkim wyzwaniem w nadchodzącym sezonie, chcemy je rozwiązać, a nie o nich opowiadać.

Czy możemy w takim razie porozmawiać o tym, co było głównym powodem tego, że związek podjął decyzję o rozwiązaniu kontraktu z Anastasim?

- Przyszłość. Trzy kolejne imprezy mu się nie udały. Ja uważam, że Anastasi jest dobrym, a nawet bardzo dobrym trenerem. Natomiast w tym momencie nie gwarantował tego, że będą takie zmiany, które pozwolą osiągnąć lepszy wynik. Po prostu nikt nie wierzył, że będzie lepiej, że możemy jeszcze wygrywać. Ja myślę, że sami zawodnicy też nie wierzyli, choć mimo to ciężko pracowali w całym okresie przygotowawczym. Przed mistrzostwami świata musi być nadzieja na wynik, a z Anastasim by jej nie było. To była najważniejsza przesłanka.

Czy rozstanie z Anastasim było związane z tym, że jest duża presja w związku na powrót do reprezentacji tak zwanych bardziej doświadczonych zawodników, których nie było w kadrze, czyli Wlazłego, Ignaczaka, Zagumnego, Plińskiego?

- Nie, to nie miało znaczenia. Nie wiadomo, w jakiej oni będą formie w kwietniu i w maju, i czy będzie warto ich powoływać. W tym roku muszą być powołani ci, co są w najlepszej formie i tyle. Obojętnie ile mają lat i jak się nazywają. To nie był w żadnym wypadku powód zwolnienia.

Anastasi to kolejny trener odwołany przed końcem kontraktu. Czy w związku z tym na przykład nie byłoby lepiej nie dawać następnemu trenerowi trzech lat kontraktu bez weryfikacji po wynikach?

- To jest drugi trener odwołany w trakcie, a nie kolejny. Jeśli myślimy o poważnym trenowaniu i o jakieś strategii, to nie da się tego na krótszy okres wprowadzać. Na krótszy okres w ogóle nie ma sensu, bo świat się nie kończy w 2014 i siatkówka też nie. Zaraz mamy igrzyska olimpijskie 2016, w 2015 może Puchar Świata i mistrzostwa Europy. Jeżeli myślimy dalej niż najbliższy sezon, to musi ktoś to przygotowywać przez dłuższy czas. Gdybyśmy patrzyli tylko przez perspektywę najbliższego roku, to byśmy może inaczej wybrali. Ale to nie ma sensu, a zresztą żaden zresztą z poważnych trenerów nie przyjdzie pracować na trzy miesiące.

Nawet z Polską na mistrzostwa świata w Polsce?

- Nawet na mistrzostwa świata w Polsce. Polska nie jest wdzięcznym krajem do pracy trenerskiej, bo u nas jest ogromna presja. Są na przykład dziennikarze, na których obcy trenerzy się trochę skarżą.

Dziennikarze też się skarżą, na trenerów może mniej, ale na zawodników jak najbardziej.

- Wiemy o tym wszystkim i dlatego powołaliśmy w tym sezonie rzecznika reprezentacji, został nim Mariusz Szyszko i on się zajmuje tym, żeby już nikt się na nic nie skarżył.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

[nextpage]
Czy możemy wrócić jeszcze do mistrzostw Europy? Dlaczego właściwie Polska wylądowała, będąc współgospodarzem, po tak trudnej stronie drabinki? I dlaczego dysproporcja rankingów pomiędzy połówkami była tak duża?

- Nie chciałbym mówić, bo już nie pamiętam. Chyba to było losowanie, serpentyna.

Trudno mi sobie wyobrazić losowanie, które daje takie niesymetryczne efekty. Zwłaszcza w grupie D, gdzie spotkały się cztery zespoły o rankingu 22 lub wyżej. Chyba żadna serpentyna tak nie biegnie?

- Wydaje mi się, że było losowanie, ale nie pamiętam. Ale jeżeli się myśli o wygraniu takiej imprezy, to nie ma się co zastanawiać nad losowaniem i grupami. Gdybyśmy wygrali baraż, to gralibyśmy ćwierćfinał z Niemcami i to na pewno nie był przeciwnik poza naszym zasięgiem. Trzeba było wyjść i grać odważnie, i tyle. Nie ma co liczyć na losowanie, trzeba po prostu grać dobrze, ładnie i skutecznie.

Podsumowując ten ostatni sezon, czy związek widzi swoją winę w tych ostatnich porażkach? Czy coś można było zrobić inaczej?

- Zawsze takie pytania się pojawiają. Związek odpowiada za wszystko, i za sukces i za porażkę, więc na pewno jest też winien. Na pewno zawsze można było coś zrobić lepiej, ale, jak mówiłem, nie ma teraz sensu rozważać tego publicznie.

Przechodząc do przyszłości, jakie były motywacje do podpisania kontraktu przez PZPS z francuską parą trenerską, Stephanem Antigą i Philippem Blainem?

- Blain jest znanym fachowcem na świecie, szefem Rady Trenerów przy FIVB. Jest kimś, stworzył pewien własny system szkolenia, odmienny od szkoły włoskiej. To będzie dla polskiej siatkówki szansa na poznanie innej szkoły, bardziej technicznej. Może mniej taktyki, ale więcej techniki indywidualnej. Nie wiem, czy efekty będą zauważalne i jak szybko, ale myślę, że to może być ten brakujący element w polskiej reprezentacji. Brakuje nam techniki, sprytu na boisku, nawet cwaniactwa.

Tylko, że francuska szkoła techniczna bazuje na francuskim wyszkoleniu technicznym, które zaczyna się od młodego wieku u zawodnika i którego w Polsce nie ma.

- Na pewno będzie to konfrontacja pewnych stylów. Blain opracował też bardzo dobry program przejścia od juniora do seniora, z którego będziemy chcieli skorzystać. Będziemy mieli możliwość dotknięcia innej szkoły siatkarskiej. Myślę, że to będzie z pożytkiem dla siatkówki, a nawet może to być moment przełomowy w rozwoju dyscypliny. Już nie mówię o wynikach, tylko o takiej małej rewolucji. My jako federacja będziemy chcieli skorzystać najwięcej jak się da z doświadczenia Blaina i rozwinąć całą polską siatkówkę. Natomiast Antiga może nie ma doświadczenia trenerskiego, ale zna polską ligę jak mało kto i ma bardzo dobre rozeznanie w możliwościach i umiejętnościach polskich zawodników.

Dotychczas wielu polskich młodych trenerów współpracowało z kadrą i uczyło się od zagranicznych szkoleniowców nowych i pożytecznych rzeczy. Teraz może być im trudno zdecydować się na bycie asystentem u Antigi, człowieka bez żadnego trenerskiego doświadczenia, nie sądzi pan?

- Przede wszystkim będzie tam też Blain, którego ogromne doświadczenie trudno kwestionować. Wszyscy nasi trenerzy poznali już szkołę włoską, a kto chce się dalej rozwijać, będzie miał teraz możliwość poznania innego podejścia. Zawsze można się czegoś nauczyć, od każdego. Myślę, że żaden trener nie powie: "a czego ja się będę od niego uczył". Trzeba też pamiętać o tym, że to jest reprezentacja kraju i że jesteś w sztabie reprezentacji kraju. Pracujesz na określone cele, a nie jesteś asystentem tego czy tamtego. To jest to wielkie wyróżnienie być w sztabie reprezentacji, niezależnie od osoby szkoleniowca. Zwłaszcza w takim roku, jak nadchodzący, który jest zupełnie wyjątkowy z powodu mistrzostw świata, a także z powodu liczby meczów, jakie reprezentacja będzie musiała rozegrać, bo przecież są jeszcze kwalifikacje do mistrzostw Europy i Liga Światowa. W takim roku potrzebna jest jak największa konsolidacja całego środowiska, bo to ogromne wyzwanie. Na pewno jak zawsze drzwi do reprezentacji są dla wszystkich polskich trenerów szeroko otwarte i każdy może w każdej chwili przyjechać na zgrupowanie.

Mistrzostwa świata w Polsce w 2014 roku to faktycznie spore wyzwanie, też logistyczne i organizacyjne. Co dla PZPS będzie sukcesem? Sportowym i pozasportowym?

- Sportowo to znaleźć się w czwórce. Chcielibyśmy mieć półfinały i finały z udziałem reprezentacji Polski, bo wtedy impreza będzie żyła od początku do końca. To jest nasze marzenie i nasz cel.

A pozasportowo?

- Sama realizacja na odpowiednim poziomie całej tej imprezy już będzie sukcesem (śmiech). Nigdy dotąd nie robiliśmy czegoś aż tak ogromnego w Polsce. Trzeba to sfinansować, zorganizować i przeprowadzić. A nasz cel główny to oczywiście, żeby jak najwięcej osób w Polsce uczestniczyło w tych mistrzostwach, czy to na w halach, czy w strefach kibica czy oglądając transmisje. Chcielibyśmy sprzedać jak najwięcej z miliona biletów. Jeżeli kibice dopiszą w takich ilościach, to na pewno będzie to wielki sukces naszej dyscypliny.

W czasie mistrzostw Europy na meczach grupy D w Gdyni, bez udziału Polaków, było bardzo mało kibiców, mimo że grupa była bardzo ciekawa. Nie obawia się pan o frekwencję w miastach bez reprezentacji Polski?

- To też jest kolejny powód, dla którego zależy nam na jak najdłuższym pozostaniu reprezentacji Polski w turnieju. Ale nie porównujmy nawet tych dwóch imprez. Mistrzostwa świata to jest zupełnie inna skala. My na niej się koncentrujemy już od 2010 roku i przygotowujemy się do niej jak do żadnej innej. Marketingowo też to będzie wyglądało zupełnie inaczej. Ale oczywiście wyciągnęliśmy wnioski z pustych trybun w Gdyni i dużo rzeczy zmieniamy, na przykład całą organizację sprzedaży biletów. Postaramy się zrobić wszystko, żeby mistrzostwa świata w Polsce wypadły najlepiej jak się da w każdym elemencie.

Rozmawiała Ola Piskorska
[b]Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać?

Na Twitterze też jesteśmy! [/b]

Źródło artykułu: