Nieoczekiwany sukces - komentarze po spotkaniu Asseco Resovia - ZAK SA

Inauguracja PlusLigi z pewnością nie była wymarzona dla Asseco Resovii, która przed własną publicznością uległa ZAK SA Kędzierzyn Koźle 2:3. Zarówno trener, jak i zawodnicy gości nie ukrywali zadowolenia z tego, bądź co bądź, niespodziewanego wyniku. Po stronie Resovii można było z kolei usłyszeć zapewnienia, że forma jeszcze przyjdzie, a obecna słabsza dyspozycja jest wynikiem ciężkich treningów.

Na inaugurację sezonu ZAK SA Kędzierzyn Koźle pokonał 3:2 Asseco Resovię, dlatego też trudno dziwić się, że po spotkaniu zarówno Robert Szczerbaniuk jak i Krzysztof Stelmach byli w dobrych nastrojach. - Szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się, że osiągniemy taki dobry wynik na wyjeździe. Rzeszów jest przecież pretendentem do tytułu mistrzowskiego, dlatego jestem bardzo zadowolony, że podnieśliśmy poprzeczkę i wygraliśmy - mówił kapitan kędzierzynian. Siatkarz zdaje sobie sprawę, że jego drużyna nie jest jeszcze w optymalnej dyspozycji. - To jest pierwszy mecz. Niektórzy mają lepszą formę, niektórzy są jeszcze w ciężkim treningu i ta forma przyjdzie za parę tygodni, miesięcy - dodawał.

Siatkarz nie zamierza się jednak martwić słabszą grą jego zespołu, gdyż jak mówi, najważniejsza jest końcówka sezonu. - Najważniejsze są play-offy, teraz można gra ć słabo. Można z ósmego miejsca w play-off zdobyć mistrzostwo Polski. Mamy swoją ścieżkę, którą sobie obraliśmy i będziemy dąży do tego, żeby w każdym meczu grać jak najlepiej - podkreślał.

Szczerbaniuk, po kilku latach przerwy powrócił do drużyny z Kędzierzyna-Koźle, z którą święcił w przeszłości duże sukcesy. Teraz z pewnością życzyłby sobie, by kędzierzynianie znów stanęli na podium mistrzostw Polski. - Każdy zawodnik dąży do tego, by grac o najwyższe cele. My wiemy jaki mamy zespół personalnie, będziemy dążyć, żeby grac jak najlepiej. Nie mamy konkretnych celów, że musimy zdobyć srebro czy złoto. Mamy walczyć o każdą piłkę, o każdy set, o każdy mecz, a jeżeli przegramy nikt na pewno nie będzie miał o to pretensji. Bardzo bym sobie oczywiście życzył mistrzostwa Polski, ale ciężko po pierwszym meczu cokolwiek wyrokować - wyjaśniał.

- Nie będę ukrywał, że jestem bardzo zadowolony z wygranego meczu. Jest to mój debiut na ławce trenerskiej, lepiej nie można zacząć - mówił wprost szkoleniowiec ZAK SA Krzysztof Stelmach, dla którego jednak ważniejsza od wyniku, była postawa jego zespołu. - Do Rzeszowa przyjechaliśmy w 10 zawodników i moja drużyna wykonała to, o co prosiłem ją już dwa miesiące temu. Dla mnie nieważni są pojedynczy zawodnicy, tylko cała drużyna. Mamy 13 siatkarzy i każdy z nich jest tak samo ważny. Dzisiaj wystąpili zawodnicy „rezerwowi” i poradziliśmy sobie w tym meczu. Widać, że moja koncepcja dociera do chłopaków - tłumaczył zapewniając jednocześnie, że chociaż statystyki w ataku czy przyjęciu jego zespołu nie są jeszcze najlepsze, w miarę zgrywania się drużyny będą także szły do góry.

Według Stelmacha istniało kilka powodów zwycięstwa jego zespołu w sobotnim spotkaniu. Po pierwsze była to duża wola walki i chęć zwycięstwa. Po drugie, co podkreślali chyba wszyscy, kędzierzynianie spisywali się świetnie w obronie, a co ważniejsze - udaną obronę potrafili później zamienić na punkt zdobyty po ataku z kontry. - Kolejna rzecz, to nasze ryzyko na zagrywce. W setach w których wygraliśmy, ryzykowaliśmy - i mało robiliśmy błędów. W setach, w których przegraliśmy, nie ryzykowaliśmy i nasza zagrywka była na poziomie 50-60% - dodawał Stelmach.

Stelmach należy do tych ekspresywnych szkoleniowców, którzy przez całe spotkanie żyją ze swoją drużyną, żywo gestykulując i co raz wykrzykując wskazówki dla swoich zawodników. Siatkarz przyznaje, że ma impulsywny i wybuchowy charakter, a dodatkowo jako były zawodnik, który przecież niedawno zakończył karierę, nie może spokojnie obserwować wydarzeń na boisku. - Chciałem zaznaczyć, że jestem częścią tej drużyny. Żeby coś wymagać od zespołu, to trzeba im coś zademonstrować. Może jak minie 10 lat i nabiorę doświadczenia, to będę się spokojnie zachowywał. Na dzień dzisiejszy uważam, że to jest słuszna droga i słuszne moje zachowanie - podkreślał. Pomimo zwycięstwa z faworyzowanym rywalem Stelmach daleki jest od popadania w euforię. - Stąpamy twardo po ziemi. Cieszymy się z wygranego meczu, ale wiemy, że będzie to dla nas ciężki sezon - podkreśla.

Co zrozumiałe, zdecydowanie gorsze nastroje panowały w drużynie rzeszowskiej. Wszyscy jednak zachowywali sposób, wręcz do znudzenia podkreślając, że nie ma żadnych powodów do niepokoju, a słabsza forma jest wynikiem ciężkich treningów. - Bardzo przykro nam, że przegraliśmy to pierwsze spotkanie. Jesteśmy jednak w trakcie solidnego treningu i jeszcze ta gra się nie klei, mamy kilku nowych zawodników, którzy muszą się wkomponować w zespół. Drużyna z Kędzierzyna-Koźle zagrała ambitnie, cieszą takie zespoły, które potrafią walczyć i wygrywać na terenie przeciwnika - mówił po spotkaniu kapitan Asseco Resovii Paweł Papke.

Chociaż przed spotkaniem trener Ljubomir Travica nie ukrywał, że interesuje go komplet punktów, po spotkaniu z Kędzierzynem Serbski trener zachowywał duży spokój i nie wyglądał na bardzo zdziwionego odniesioną porażką. - Wiedzieliśmy o tym jednak już wcześniej, rozmawialiśmy ze sobą, że będzie to ciężki mecz, oczekiwaliśmy tego, co się potwierdziło. Powodów porażki jest wiele. Nie możemy znajdować sobie oczywiście jakiś wymówek, ale trzeba przyznać, że jesteśmy jeszcze ociężali, to jest okres przygotowań i nie zawsze drużyna potrafi się zgrać. Musimy przyznać, że to spotkanie nie wyszło nam dzisiaj najlepiej, ale tego można było oczekiwać - tłumaczył.

Komentarze (0)