Marcin Olczyk: Na problemy i troski Adam Grabowski

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

43-letni szkoleniowiec kilka miesięcy temu doprowadził targany wieloma problemami Atom Trefl Sopot do mistrzostwa Polski. Na co stać jego nowe podopieczne w obecnym sezonie?

Rozgrywki 2012/2013 Adam Grabowski rozpoczynał jako asystent Jerzego Matlaka w ekipie broniącego tytułu Atomu Trefla Sopot. Zespół ten przeszedł gruntowną przebudowę, ale już na starcie sezonu zaczął przegrywać… z urazami. Ze składu szybko wypadła Sylwia Wojcieska, a zaraz potem Dorota Pykosz. Jakby tego było mało, nie minęło wiele czasu, a w mediach zaczęły pojawiać się pierwsze informacje o problemach na linii trener - zawodniczki.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Tuż przed końcem 2012 roku Matlak został zwolniony, a z powodu braku czasu (ale pewnie również możliwości) zadanie prowadzenia zespołu powierzono dotychczasowemu asystentowi - Adamowi Grabowskiemu. Decyzja ta wydawała się tymczasową, ale już pierwsze wyniki z nowym szkoleniowcem u sterów pozwoliły włodarzom Atomu porzucić poszukiwania następcy "z nazwiskiem". Na finiszu sezonu Atom wyprzedził wszystkich, wykazując się przy tym w meczach półfinałowych i finałowych, niesamowitą wolę walki, żelaznymi nerwami i niezłomnym charakterem. Pierwsze kilka spotkań Beef Master Budowlanych Łódź w rozgrywkach 2013/2014 pod wodzą Grabowskiego (podczas wakacji drogi jego i ekipy z Sopotu się rozeszły) zdają się potwierdzać, że to właśnie te cechy mogą stanowić wyznaczniki warsztatu szkoleniowca, który wreszcie, po latach utożsamiania z rolą asystenta, samodzielnie wypłynął na głębokie wody.

Z zespołem z Sopotu udało się zdobyć złoto. Jak Grabowskiemu pójdzie w Łodzi?
Z zespołem z Sopotu udało się zdobyć złoto. Jak Grabowskiemu pójdzie w Łodzi?

Łódzki zespół przed sezonem nie dokonał żadnego spektakularnego wzmocnienia, jak miało to miejsce w latach ubiegłych (Courtney Thompson, Ana Grbac czy Katie Olsovsky, mimo niezłej międzynarodowej marki, nie były w stanie zbawić klubu). Budowlani od czasu sensacyjnego zdobycia pucharu Polski w 2010 roku i zakończenia sezonu na czwartym miejscu (niezłe wyniki jak na beniaminka!) nie byli w stanie zadomowić się w górnej części tabeli. Kolejne problemy kadrowe (seryjne kontuzje, nieporozumienia klubu z zawodniczkami) oraz niepowodzenia różnych myśli szkoleniowych (Włoch Mauro Masacci, była siatkarka Małgorzata Niemczyk, znakomity statystyk i analityk Maciej Kosmol - żadna z tych osób nie była w stanie wynieść drużyny ponad przeciętność) rok po roku zmuszały Budowlanych do rozpaczliwej walki o kwalifikację do play-off i uniknięcie baraży o utrzymanie w lidze. Ten sezon wydaje się być inny. Po pierwszych rozstaniach kadrę Budowlanych uzupełniły zawodniczki niedoceniane (Natalia Nuszel, Anita Kwiatkowska, Noris Cabrera), ale też bardzo doświadczone (Ewa Cabajewska, Magdalena Śliwa). Wydawało się, że takie ruchy kadrowe są mocno ryzykowne. Grabowski jednak, zamiast narzekać, zaczął robić swoje. Efekty, póki co, mocno przewyższają prognozy i oczekiwania. Łodzianki już na inaugurację pokazały się z bardzo dobrej strony, przegrywając w Bielsku-Białej 2:3 (miały tam nawet możliwość zgarnąć komplet punktów). Różnicę w stosunku do chociażby poprzedniego sezonu widać jednak najbardziej w grze (a przede wszystkim wynikach) Budowlanych w potyczkach z drużynami z podobnego - zdawałoby się - pułapu. W minionych latach łodzianki były mocne na własnym terenie. Na wyjazdach w potyczkach z ekipami pokroju PGNiG Nafty (dawniej PTPS-u) czy Siódemki SK banku nie były już jednak tak skuteczne. Teraz karta się odwróciła. W ostatnim spotkaniu w Legionowie w pierwszym i czwartym secie zostały praktycznie rozbite. W tie-breaku jednak, jakby nigdy nic, zdemolowały gospodynie odnosząc niezwykle cenne zwycięstwo wyjazdowe. Wcześniej w Pile grę ich, choć także gospodyń, komentatorzy telewizyjni określali mianem katastrofalnej. W kluczowych momentach to podopieczne Grabowskiego były jednak górą i ich zwycięstwo nawet przez moment nie było zagrożone.

Łodzianie po ostatnich spotkaniach mają powody do radości
Łodzianie po ostatnich spotkaniach mają powody do radości

W pierwszych sześciu kolejkach bieżących rozgrywek Budowlani zdobyli więcej punktów niż przez całą pierwszą rundę (9 gier) sezonu zasadniczego przed rokiem. Czyżby więc, z nowym szkoleniowcem za sterem, faktycznie coś drgnęło? W najbliższym czasie Budowlanych i Grabowskiego czeka seria poważnych egzaminów. Każdy punkt w starciach z Atomem Treflem Sopot (dom), Tauronem MKS-em Dąbrowa Górnicza (wyjazd) i Polskim Cukrem Muszynianką Fakro Bankiem BPS Muszyna (dom) będzie sukcesem skazywanego przed sezonem na walkę o ostatnie miejsce w play-off zespołu. Fani Budowlanych już trzy lata czekają na udany sezon swoich ulubienic. Gdyby udało im się zakończyć rozgrywki na zajmowanym obecnie 5. miejscu w lidze Łódź mogłaby świętować. Czy przyłoży do tego rękę mogący pochwalić się ostatnio złotym dotykiem Grabowski?

Marcin Olczyk 

Źródło artykułu: