Ligowy hit lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy wygrali trzy pierwsze akcje, a na pierwszą przerwę techniczną schodzili z prowadzeniem 8:5. Chwilę później był już jednak remis, a po punktowej zagrywce Petera Veresa to aktualny mistrz Polski znalazł się na prowadzeniu (11:10). Asseco Resovia Rzeszów od tego momentu stale utrzymywała 1-2 punkty przewagi nad PGE Skrą Bełchatów. Dopiero w samej końcówce przyjezdni, między innymi dzięki autowemu atakowi Wojciecha Włodarczyka, zwiększyli dystans do czterech oczek (23:19), dzięki czemu nie mieli problemu z dowiezieniem zwycięstwa w tym secie do końca.
Początek kolejnej partii znów należał do zespołu Miguela Falaski. Gdy bełchatowski blok powstrzymał Jochena Schoepsa na tablicy świetlnej widniał już wynik 6:1. Jakby tego było mało, po chwili asa serwisowego dołożył Nicolas Uriarte. Wprowadzenie do gry Dawida Konarskiego i Paula Lotmana w teamie z Rzeszowa nie miało zbyt wielkiego wpływu na zmianę obrazu gry. Siatkarze Skry długo nie pozwalali wybić się z rytmu i z dużym spokojem zdobywali kolejne punkty. Po drugiej przerwie technicznej w grze gospodarzy coś się jednak zacięło. Na topniejącą przewagę (19:16) hiszpański szkoleniowiec musiał zareagować czasem. Chwila odpoczynku pomogła jego podopiecznym odzyskać koncentrację i spokój, za sprawą których Skra zwyciężyła seta i wyrównała stan meczu na 1:1.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Trzecia odsłona rozpoczęła się od wyrównanej gry. Długo żaden z zespołów nie był w stanie przejąć inicjatywy na boisku. Wynik zbliżony do remisu utrzymywał się przez sporą część seta. Na drugiej przerwie technicznej lepsza była Skra, ale Resovii brakowało do niej tylko jednego malutkiego punkciku. Chwilę później dał o sobie znać bełchatowski blok. Co więcej, mylić zaczęli się przyjezdni. Autowy atak Oliega Achrema pozwolił gospodarzom wejść w kluczową część seta z czterema punktami przewagi (21:17). Chwilę później kapitan rzeszowian nie przyjął zagrywki Andrzeja Wrony, a w kolejnej akcji w antenkę uderzył Konarski i stało się jasne, że to Skra za moment wygra kolejną partię. Dzieła zniszczenia kolejnym asem dopełnił Wrona.
Zawodnicy Resovii na czwartego seta wyszli mocno zmotywowani. Bełchatowianie kontynuowali jednak dobrą grę i szybko wypracowali sobie trzy punkty przewagi (8:5). W połowie seta, po zagrywce punktowej Mariusza Wlazłego (13:9), Andrzej Kowal musiał interweniować, zdając sobie sprawę, że za moment może być po meczu. Szkoleniowcowi Resovii udało się wstrząsnąć zespołem i po przerwie na żądanie przewaga Skry bardzo szybko stopniała do jednego punktu. Bełchatowianie coraz częściej mylili się w ataku, co pozwoliło przyjezdnym wyjść na dwupunktowe prowadzenie 21:19. Końcówka należała już całkowicie do gości. W decydującym momencie na rzeszowski blok nadział się Wlazły, a chwilę później zwycięstwo w tym secie przypieczętował atomowym atakiem Schoeps.
Tie-break od początku ułożył się znakomicie dla gospodarzy. Skra wygrała cztery pierwsze akcje i mogła kontrolować przebieg decydującej partii. Resovia nie dawała jednak za wygraną i przed zmianą stroną skróciła dystans do trzech oczek (8:5), by już chwilę później cieszyć się z remisu! Kluczowa dla losów spotkania okazała się akcja przy stanie 9:8, kiedy to bełchatowianie najpierw ofiarnie wybronili atak gości (znakomita interwencja Uriarte), a następnie podwójnym blokiem powstrzymany został jeden z rzeszowian. Goście po tym ciosie już się nie podnieśli. Skra, poza psuciem zagrywek, ograniczyła błędy do minimum i zasłużenie wygrała tie-breaka oraz całe spotkanie 3:2.
PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:2 (21:25, 25:22, 25:18, 21:25, 15:12)
Składy:
PGE Skra Bełchatów: Uriarte, Kłos, Antiga, Wlazły, Wrona, Włodarczyk, Zatorski (libero) oraz Conte, Brdjović, Pliński.
Asseco Resovia Rzeszów: Drzyzga, Perłowski, Achrem, Schoeps, Nowakowski, Veres, Masłowski (libero) oraz Penczew (libero), Konarski, Lotman, Kosok.
MVP spotkania: Stephane Antiga.