Przerwany mecz w Bydgoszczy rozkojarzył siatkarzy

Przerwa w końcówce czwartego seta meczu Transferu Bydgoszcz i Czarnych Radom wywołała spore zamieszanie. - Było to spowodowane innym wynikiem w protokole elektronicznym – wyjaśnił to komisarz zawodów.

Sobotnie spotkanie PlusLigi, w którym Transfer Bydgoszcz przegrał 1:3 z Czarnymi Radom, przyniosło sporo emocji, ale nie tylko sportowych. W końcówce czwartej partii, przy stanie 21:21, asa serwisowego zagrał jeden z bydgoskich siatkarzy i w tym momencie mecz został przerwany na blisko 10 minut. Kibice przez ten czas oglądali nerwowe rozmowy przy stoliku sędziowskim, a siatkarze rozpoczęli rozgrzewkę. Ostatecznie mecz został wznowiony przy prowadzeniu gospodarzy 22:21. Jak doszło do tego zamieszania?

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

- Wynik na tablicy 21:21 był zgodny z rzeczywistością. Natomiast w protokole elektronicznym wynik brzmiał 20:21. Protokół jest podstawową rzeczą w meczu, dlatego trzeba było przerwać spotkanie, wyjaśnić, jaki wynik jest prawidłowy i dopiero kontynuować mecz - tłumaczył po meczu komisarz zawodów, Henryk Kośla. - Wszyscy doszliśmy do wniosku, że wynik powinien być 21:21 i sprawa dalej dotyczyła tego, czy dać dwudziesty drugi punkt Transferu czy powtórzyć akcję. Sędzia pierwszy zadecydował, że był to już punkt zdobyty po akcji i przyznał go gospodarzom - dodał komisarz.

Po tej przerwie bydgoszczanie mieli pierwszą piłkę setową, ale jej nie wykorzystali i set zakończył się ostatecznie zwycięstwem Czarnych 28:26, co dało im wygraną w całym meczu. Siatkarze Transferu nie upatrywali jednak w tej przerwie powodów swojej porażki. - Na pewno było to niepotrzebne zamieszanie, bo wszystko wróciło do punktu wyjścia. Były to minuty rozkojarzenia, ale zarówno dla jednej jak i drugiej drużyny były to takie same konsekwencje. Nasi rywale zagrali konsekwentniej w końcówce i wywożą trzy punkty - skwitował kapitan Transferu, Wojciech Jurkiewicz.

Nie była to jedyna niejasna sytuacja dla kibiców w tym meczu, bo czwarty set rozpoczął się od żółtej kartki dla trenera gospodarzy, Mariana Kardasa. Zgodnie z nowymi przepisami, nie pociągnęło to za sobą kary dla drużyny w postaci przyznanego punktu dla rywali, a zakończyło się jedynie wpisem do protokołu. Upomnienie dla bydgoskiego szkoleniowca było pokłosiem sytuacji z końcówki poprzedniej partii.

Nie miałem już możliwości skorzystania z wideo weryfikacji, a jest przepis, który mówi, że po czterdziestym trzecim punkcie sędzia ma prawo sam poprosić o "challenge", żeby set zakończył się prawidłowo. O to miałem pretensje, że tego challengu nie wziął. Natomiast później była sprawdzana ta akcja i okazało się, że sędzia podjął dobrą decyzję, stąd ta decyzja o żółtej kartce. Na szczęście bez konsekwencji dla zespołu - zakończył trener bydgoskich siatkarzy.

Komentarze (0)