Zeszłoroczna polityka transferowa PGE Skry Bełchatów wołała o pomstę do nieba, a jej następstwa ciągnęły się za utytułowanym klubem przez długie miesiące. Podjęte podczas wakacji decyzje personalne odbijały się czkawką działaczom i trenerowi przez cały kolejny rok. Skutkami destabilizacji były bolesne porażki w Lidze Mistrzów i Pucharze Polski oraz odpadnięcie z walki o mistrzostwo Polski już na etapie ćwierćfinału. Zaliczany w ostatnich latach do europejskiej czołówki zespół nie był w stanie osiągnąć żadnego założonego przed sezonem celu.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Skra najpierw pozbyła się doświadczonego rozgrywającego (który w następnych miesiącach brylował w niezwykle trudnej lidze rosyjskiej i właśnie opuszcza ją ze srebrnym medalem). Zwolnienie Miguela Falaski miało oczywiście zrobić miejsce dla lepszego i przede wszystkim młodszego następcy, ale skończyło się na kontuzjogennym i przeciętnym pod względem umiejętności Dejanie Vinciciu, któremu podziękowano za współpracę już w trakcie sezonu... Na panewce spalił również pomysł zastąpienia Bartosza Kurka chimerycznym Kubańczykiem, do spółki z przesuniętym na przyjęcie Mariuszem Wlazłym. Niełapiący się do pierwszego składu Yosleyder Cala szybko odszedł, zaś kapitan Skry niemal śmiertlenie pogniewał się z klubem, którego ikoną jest od lat.
W tym roku działacze z Bełchatowa postanowili jak najszybciej zmazać transferową plamę i pierwsze ruchy wykonali już na finiszu rozgrywek. Każde nowe wzmocnienie siedmiokrotnego mistrza Polski okazało się dobrym ruchem, nie tylko sportowym, ale również marketingowym. Zanim emocje po decydujących meczach play-off zdążyły opaść zawodnikiem Skry został (ponownie) Stephane Antiga, czyli jedna z najjaśniejszych postaci minionego sezonu, mająca nie tylko olbrzymi wpływ na znakomite wyniki Delekty Bydgoszcz, ale również... rzeszę kochających go w całym kraju kibiców. Do Francuza, niejako w pakiecie, dołączył topowy polski środowy - Andrzej Wrona. Ma on pomóc kibicom szybko zapomnieć o lubianym w Bełchatowie Wytzem Kooistrze.
W międzyczasie pozyskano Nicolasa Uriarte, który mimo zaledwie 23 lat na karku, od kilku sezonów jest etatowym reprezentantem Argentyny, a siatkarskie umiejętności szlifował na Półwyspie Apenińskim. Dwuletni kontrakt gwarantuje stabilizację na kluczowej pozycji rozgrywającego. Wydaje się więc, że casus Vincicia bełchatowianom już raczej nie grozi.
Następny ruch działaczy Skry skierowany został w stronę polskiej młodzieży. Wybór nie padł jednak na któregoś z anonimowych młokosów obserwowanych przez klubowych skautów. Sięgnięto po Wojciecha Włodarczyka, którego talent docenił i medialnie (!) wypromował sam Andrea Anastasi. 23-latek w minionym sezonie zbierał cenne doświadczenie walcząc (skutecznie) o mistrzostwo Austrii i zdobywając srebrny medal Ligi Środkowoeuropejskiej MEVZA. Tym samym Skra pozyskała rozpoznawalnego już w siatkarskim środowisku młodzieńca, który od jakiegoś czasu nabierał ogłady za granicą.
Ostatni transfer to już (przynajmniej na papierze) prawdziwy hit! Nowym przyjmującym, wreszcie godnym następcą Kurka, został Facundo Conte zwany... siatkarskim Messim! Takie porównanie trafia zapewne do wyobraźni nie tylko fanów futbolu. Czy mającemu olbrzymi potencjał Argentyńczykowi decyzję podjąć pomógł Nicolas Uriarte?
Mało tego. W ostatnim czasie nawet rozstania z bełchatowskim klubem uchodzić mogą za medialny majstersztyk. Najpierw Michał Winiarski przyznał, że odchodzi bo otrzymanej oferty najzwyczajniej w świecie nie mógł odrzucić. Zaznaczył przy tym, że Skra to jego klub i jeśli będzie taka możliwość, to na koniec kariery jeszcze do niej wróci. Podkreślił jednocześnie, że wierzy w szybkie odrodzenie zespołu. Marketingowy ukłon w stronę drużyny i kolegów na zakończenie współpracy?
Aleksandar Atanasijević z kolei szczerze i czule podziękował za wspólne emocje i przeżycia kibicom, którzy przez ostatnie dwa lata zdążyli go pokochać i odszedł do serbskiej kolonii w Perugii, robiąc tym samym miejsce w ataku utożsamianemu ze Skrą Wlazłemu. Warto dodać, że spragniona emocji publika szeroko komentowała każdego tweeta czy nawet skrawek wypowiedzi dotyczący przyszłości Aleksa. Wartość medialna zespołu z Bełchatowa na pewno na tym nie straciła.
W składzie zespołu, który w nowym sezonie poprowadzi nie kto inny, a wspomniany już Miguel Falasca, pozostaje jeszcze kilka niewiadomych, ale zmontowany dotychczas zespół pozwala mieć nadzieję na znacznie lepszy sezon. Wszystko oczywiście zweryfikuje boisko, ale wydaje się, że na chwilę obecną Skra nieznacznie wyprzedza konkurencję. Na razie rywalizacja ogranicza się jednak do rynku transferowego. Na prawdziwe emocje sportowe musimy jeszcze poczekać...
Marcin Olczyk