Pomsta MKS-u w zapalczywym gniewie - relacja z meczu Tauron MKS Dąbrowa Górnicza - Impel Wrocław

Kolejna sensacja? Nie tym razem. Dąbrowski MKS zrewanżował się wrocławiankom w trzech setach i udowodnił, że jest jedną z najlepszych drużyn w kraju. Kwestia awansu do półfinału pozostaje otwarta.

Zmęczenie po Pucharze Polski? Zlekceważenie rywala? Wypadek przy pracy? Jakkolwiek tłumaczyć porażkę dąbrowskiego MKS-u w pierwszym ćwierćfinałowym starciu z Impelem Wrocław, dla wielu kibiców było to spore zaskoczenie. Zdobywczynie Pucharu Polski miały pecha, trafiając w pierwszej fazie play-off na drużynę z Dolnego Śląska, która w końcu zaczęła grać na miarę przedsezonowych oczekiwań. Po pierwszej wiktorii wrocławianki zamierzały pójść za ciosem, zaś Zagłębianki - wzmocnione wracającą do składu Ivaną Plchotovą i osłabione brakiem Katarzyny Zaroślińskiej - zemścić się za bolesną, sobotnią lekcję siatkówki.

Już od pierwszej piłki wiadomo było, że pewne rzeczy pozostaną w tej rywalizacji bez zmian: główną bronią Impelu będzie duet środkowych Makare Wilson - Vesna Djurisić. Jednak tym razem to drużyna z Dąbrowy Górniczej narzuciła zdecydowane tempo rywalkom i raziła je to na zagrywce, to atakami ze środka i skrzydeł. Chimeryczne przyjęcie przyjezdnych tylko napędzało Tauron MKS (8:3).

Tym razem wrocławskie Katarzyny: Konieczna i Mroczkowska nie mogły wstrzelić się w punktowe pole gry, w przeciwieństwie do zaangażowanych i zmotywowanych gospodyń. W ich szeregach brylowała zwłaszcza niezastąpiona w ofensywie i obronie Charlotte Leys. Dzieła zniszczenia dopełniała Joanna Kaczor; dopiero przy serwisie Koniecznej MKS wyraźnie wyhamował i zatracił swoje atuty (20:14). Reprymenda trenera Waldemara Kawki poskutkowała i jego ekipa nie miała już żadnych problemów z zakończeniem seta.

Wrocławianki zdecydowanie lepiej weszły w kolejną partię, ale ich fatalna skuteczność na zagrywce niwelowała korzyści płynące z fantastycznej postawy Doroty Medyńskiej. Błędy dąbrowianek dały przyjezdnym upragnioną przewagę (5:8). Podopieczne Tore Aleksandersena ponownie zaczęły korzystać z siły swoich środkowych i trzymały MKS na bezpieczny dystans do momentu, gdy zagrywać zaczęła Kaczor, która dwukrotnie "zapolowała" na Konieczną. Od tego momentu walka obu drużyn, stojąca na niezłym poziomie, nabrała rumieńców: Belgijka Leys ośmieszała obronę Impela sprytnymi kiwnięciami, a atakujące z Wrocławia coraz częściej napotykały wraży blok (21:19). W końcówce seta dąbrowski zespół wykazał się odwagą, sporą odpornością na stres i sportowym cwaniactwem, co przyniosło mu kolejną wygraną partię.

Podrażnione przyjezdne nie zamierzały poddawać się bez walki, ale miały naprzeciw siebie świetnie atakującą Kaczor, główną broń Tauronu MKS. Jednak i jej dobra passa się zakończyła; dąbrowianki nie potrafiły utrzymać prowadzenia, gdy do głosu doszły w końcu wrocławskie skrzydła (10:12). Po kolejnych poradach trenera Kawki zdobywczynie PP zaprzestały nerwowych poczynań i w mig odrobiły straty... by znów szargać nerwy swoich kibiców walką przy stanie remisowym. W trudnych chwilach znów nieoceniona okazała się Joanna Kaczor, ponadto Aleksandra Liniarska przypomniała sobie chwile chwały z turnieju w Pile. Po ostatniej piłce meczu (skończonej przez atakującą Zagłebianek) w hali Centrum znów wybrzmiały brawa, ale już nie wymuszone, tak jak w sobotę (25:22). MKS wraca do gry!

Tauron MKS Dąbrowa Górnicza - Impel Wrocław 3:0 (25:16, 25:22, 25:22)

Tauron: Tokarska, Leys, Dirickx, Kaczor, Liniarska, Skowrońska, Strasz (libero)

Impel: Mroczkowska, Konieczna, Pyziołek, Ognjenović, Djurisić, Wilson, Medyńska (libero) oraz Polak, Rosner

MVP: Joanna Kaczor (Tauron MKS)

Sędziowie: Krzysztof Łygoński (sędzia główny), Marek Heyducki

Źródło artykułu: