Oba zespoły swoje mecze półfinałowe wygrały dopiero po tie-breakach, więc ich dyspozycja fizyczna i wypoczęcie stały pod znakiem zapytania. Od początku spotkania dąbrowianki wyglądały na bardziej zmęczone, swój półfinał rozgrywały bowiem później. Ten fakt wpłynął na liczbę popełnianych błędów, a sopocianki wykorzystały słabość rywalek i zdominowały grę od samego początku (3:11). Zagłębianki miały problem przede wszystkim z przyjęciem i kończeniem ataku, natomiast Atomówki bardzo dobrze grały blokiem.
Przyjęcie okazało się ważnym elementem gry obu drużyn, przy zagrywce Frauke Dirickx straty MKS-u zmalały bowiem do zaledwie dwóch punktów. Do upragnionego remisu było coraz bliżej, a to dzięki lepszej postawie dąbrowianek, które zaczęły łapać odpowiedni rytm gry. Remis dał skuteczny atak Joanny Staniuchy-Szczurek, która tym samym wykorzystała złe przyjęcie sopocianek (18:18). Mimo że Atomówki dość szybko odskoczyły na trzy punkty, to ich rywalki w jednej serii wydarły im prowadzenie (22:21). Od tego momentu zacięta walka toczyła się o każdą piłkę, lecz nie brakowało prostych błędów w grze obu drużyn. Właśnie błąd w przyjęciu po zagrywce Mai Tokarskiej sprawił, że MKS wykorzystał drugą piłkę setową.
Dąbrowianki po słabym początku potrafiły podnieść się z kolan i wygrać zaciętą końcówkę. Dzięki temu, że złapały już odpowiedni rytm gry, rozpoczęcie drugiego seta nie było jednostronne. Jednak w miarę upływu czasu Atomówki zaczęły popełniać proste i niewymuszone błędy, co znacząco pomogło MKS-owi w zbudowaniu przewagi. - Co, ręcznik mam wam na boisko rzucić? Jak zaczniecie walczyć, to mecz się odwróci, uwierzcie mi! - mówił do swoich zawodniczek Adam Grabowski podczas przerwy na żądanie przy stanie 11:6. Obraz gry jego podopiecznych nie zmienił się na lepsze, a zmienniczki nie były w stanie odwrócić losów partii. Nawet gdy na boisku były już wszystkie siatkarki z wyjściowej szóstki, to ich błędy momentami zapierały dech w piersiach - Rachel Rourke przebijając prosta piłkę sposobem dolnym trafiła w pół siatki.
Gra sopocianek nie istniała, a Zagłębianki cały czas konsekwentnie realizowały założenia taktyczne, czym tylko pogrążały swoje rywalki. Jednak Atomówki zaczęły odbudowywać swoją grę, dzięki skutecznym atakom, zaangażowaniu i podjętej walce zagroziły - jeszcze do niedawna - pewnym wygranej przeciwniczkom. W końcówce pojawiły się więc emocje, ale seta atakiem z szóstej strefy skończyła Katarzyna Zaroślińska.
Siatkarki Atomu znalazły się więc pod ścianą, lecz nie tylko ze względu na wynik, ale swoją grę - lepsza postawa z końcówki drugiej partii musiała przełożyć się na grę od początku trzeciej odsłony. Udało im się przejąć inicjatywę już od pierwszych piłek, po początkowych trudnościach dąbrowianki wróciły do gry i wydarły przeciwniczkom prowadzenie (11:9). Spotkanie się wyrównało i obfitowało w zacięte akcje, w których nie brakowało mocnych ataków czy niesamowitych obron, ale również prostych błędów. - Zagrajmy znowu skoncentrowani, wygramy tego seta i ten mecz - mówił do swoich podopiecznych na drugiej przerwie technicznej Waldemar Kawka (14:16). Sopocianki wypracowały sobie skromną, ale jakże cenną dwupunktową przewagę, która była barierą do niepokonania dla ich rywalek.
Początek czwartego seta był szarpany w wykonaniu obu zespołów. Gra była bardzo zacięta i żadna z drużyn nie potrafiła na dłużej utrzymać wypracowanej przewagi. Po pierwszej przerwie technicznej dąbrowianki wypracowały sobie dwupunktowe prowadzenie, którego nie były w stanie - mimo starań - zniwelować ich rywalki. Dzięki trzem prostym i wymuszonym błędom MKS-u z rzędu sopocianki zyskały przewagę (15:17). Walka cały czas była zacięta, a o wygranej akcji decydowały niekiedy niuanse. Przez długi czas podopieczne trenera Kawki nie były w stanie odebrać rywalkom prowadzenia, lecz w samej końcówce udało im się doprowadzić do remisu, co przyniosło wielkie emocje. Egzekutorkami najważniejszych akcji okazały się Rachel Rourke i Erika Coimbra, dzięki którym drużyna i kibice Atomu nadal mieli nadzieję na zwycięstwo.
W tie-breaku mogło się potwierdzić, że ta część meczu bywa loterią, od początku bowiem wynik oscylował w okolicach remisu. Wszystkie siatkarki grały na maksimum swoich możliwości. Pierwszoplanowe role w drużynie z Sopotu odgrywały Rourke i Coimbra, co mogło okazać się decydującym czynnikiem, gdyż dąbrowianki miały trudności z bronieniem ataków tych zawodniczek. Jednak Zagłębianki nadrabiały to walecznością, trzykrotnie w samej końcówce odrobiły dwupunktową stratę - najważniejszą przy pierwszych piłkach meczowych dla sopocianek! Ta waleczność okazała się kluczowa, najpierw asa zdobyła Katarzyna Zaroślińska, a potem dwublok dał dąbrowiankom drugi Puchar Polski!
Kibice Atomu Trefla wywiesili transparent "Do trzech razy sztuka". W tym przypadku to powiedzenie okazało się nieprawdziwe. Natomiast dąbrowianki po raz drugi w historii klubu grały w finale Pucharu Polski i po raz drugi go wygrały, po raz drugi pokonując zespół Atomu (w zeszłym roku zwyciężyły 3:1).
Tauron MKS Dąbrowa Górnicza - Atom Trefl Sopot 3:2 (26:24, 25:20, 21:25, 23:25, 17:15)
Tauron MKS: Dirickx, Zaroślińska, Tokarska, Liniarska, Staniucha-Szczurek, Skowrońska, Strasz (libero) oraz Leys.
Atom: Bełcik, Rourke,Coimbra, Szelukina, Łukasik, Kaczorowska, Zenik (libero) oraz Podolec, Cabrera, Wilk, Kwiatkowska, Pykosz.
Piękiny mecz, godny finału, w tie brecku ki Czytaj całość
Ogólnie PP można uznać za udany - 3 mecze i za każdym razem 5 setów :D