Podobnie jak w niedzielę, spotkanie lepiej rozpoczęli bełchatowianie. Skra mocniej zagrywała i była skuteczniejsza w ataku i już do pierwszej przerwy technicznej wypracowała sobie trzy oczka przewagi. Kiedy asa serwisowego posłał Aleksandar Atanasijević i zrobiło się 11:15 wydawało się, że prowadzenie gości jest już niezagrożone, ale Resovia zwarła szyki i momentalnie dogoniła rywala. Ataków dwukrotnie nie skończył Mariusz Wlazły, miejscowi byli bezbłędni na kontrze i szybko zrobiło się 15:15.
Końcówka pierwszej odsłony spotkania była niezwykle emocjonująca. Skra prowadziła 20:18, ale świetnie broniąca Resovia odwróciła wynik na 21:20. Później zagrywką wstrzelili się jednak Atanasijević i Wlazły, nie do odbioru zaserwował Dante Boninfante, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku i to przyjezdni mogli się cieszyć ze zwycięstwa.
W drugim secie role się odwróciły, bo to Resovia momentalnie wyszła na kilkupunktowe prowadzenie. Miejscowi przeważali już 7:2, ale przy zagrywce Michała Bąkiewicza (na stałe zmienił Wlazłego) pozwolili rywalowi odrobić cztery punkty straty i gra się wyrównała. Impas gry punkt za punkt został przełamany dopiero w końcówce. Tak jak w poprzedniej odsłonie spotkania Skra, tak w tym secie gospodarze lepiej zagrywali i wyszli na 21:18. Ku uciesze miejscowych kibiców, prowadzenia w tym secie Resovia już nie oddała.
Dobra passa rzeszowian trwała również w secie trzecim. Podopieczni Andrzeja Kowala podobnie jak w poprzedniej odsłonie spotkania już na początku odskoczyli rywalowi na kilka oczek i mogli spokojnie kontrolować wydarzenia na boisku. Skra robiła co mogła by dogonić rywala, ale prowadzący się nie zmieniał. Niebezpiecznie dla miejscowych zrobiło się dopiero w samej końcówce, kiedy po ataku Daniela Plińskiego na tablicy wyświetlił się wynik 23:22. Niezawodny był jednak dobrze dysponowany w tym secie Paul Lotman i więcej punktów w tej partii Skra już nie zdobyła.
Kiedy Resovia szybko objęła prowadzenie 5:1 w secie czwartym wydawało się, że ta odsłona spotkania będzie już tylko formalnością. Zwłaszcza, że siatkarzom Skry zaczęły puszczać nerwy po kontrowersyjnych, ich zdaniem, decyzjach sędziego (mecz rozgrywany był bez systemu wideoweryfikacji). Bełchatowianie nie zamierzali jednak odpuszczać. Po autowym ataku Oliega Achrema zbliżyli się do rywala na 7:6 i znowu mogli toczyć wyrównaną walkę. Na drugą przerwę techniczną schodzili z pierwszym od bardzo dawna prowadzeniem (16:14).
Odwrócenie losów tej partii wyraźnie uskrzydliło przyjezdnych. W końcówce wychodziło im już niemal wszystko: dobrze zagrywali i bronili i wyprowadzali zabójcze kontry. Miejscowi mogli tylko bezradnie przyglądać się poczynaniom rywala. Resovia od drugiej przerwy technicznej zdobyła tylko trzy punkty i przegrała bardzo wyraźnie, 17:25.
Resovia w te-breaku długo nie mogła dojść do siebie. Miała ogromne problemy ze skutecznością pierwszego ataku i po kilku minutach przegrywała już 2:6. Kiedy wydawało się, że dla gospodarzy już wszystko stracone sygnał do odrabiania strat świetną zagrywką dał Achrem. W efekcie przy zmianie stron miejscowi przegrywali już tylko jednym punktem. Później zaczęła się prawdziwa wojna nerwów. Żadna z drużyn nie chciała odpuścić nawet na milimetr, ale odporniejsi okazali się gospodarze, którzy po ponad dwuipółgodzinnym spotkaniu wygrali 3:2.
Za jednego z ojców sukcesu z pewnością trzeba uznać Zbigniewa Bartmana. Atakujący Resovii niemal całe cztery sety przestał w kwadracie dla rezerwowych, ale w tie-breaku zaliczył prawdziwe "wejście smoka". W tie-breaku zastąpił Schoepsa i był nie do zatrzymania, kończąc atak za atakiem.
Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 3:2 (25:27, 25:23, 25:22, 17:25, 16:14)
Resovia: Lotman, Nowakowski, Tichacek, Kosok, Achrem, Schoeps, Ignaczak (libero) oraz Perłowski, Bartman, Kovacević, Dobrowolski
Skra: Kłos, Atanasijević, Wlazły, Pliński, Woicki, Winiarski, Zatorski (libero) oraz Cupković, Boninfante, Bąkiewicz, Kooistra, Muzaj
Jednak muszę przyznać, że Rzeszów jest na dobrej drodze, do ro Czytaj całość