Michał gra z nami - rozmowa z Pawłem Zagumnym, siatkarzem ZAKSY i kadry Polski

Po spotkaniach w Kędzierzynie-Koźlu kibice gospodarzy oraz Resovii mogą mieć mieszane uczucia. Rozgrywający ZAKSY oraz reprezentacji Polski, Paweł Zagumny, zapowiada emocjonującą walkę o finał PlusLigi do samego końca.

Marek Knopik: Dlaczego w pierwszym meczu przeciwko Resovii zagraliście aż tak źle?

Paweł Zagumny: Na pewno długa przerwa miała decydujący wpływ na nasze poczynania. Nie graliśmy nawet żadnego sparingu i przez dwa tygodnie tylko trenowaliśmy. Co innego rozgrywanie spotkań, a co innego sam trening. Przez ostatni miesiąc rozegraliśmy zaledwie jeden pojedynek z Fartem Kielce. To zdecydowanie za mało i w tym tkwi szkopuł naszej postawy.

Z tego można wywnioskować, że 1:1 po dwóch spotkaniach to dla was bardzo dobry wynik.

- Drugi pojedynek był zdecydowanie lepszy w naszym wykonaniu i uważam, że wygraliśmy go całkiem zasłużenie. Poziom tej potyczki był wyższy niż poprzedniej, a my mieliśmy w nim też trochę sportowego szczęścia. Aczkolwiek, gdyby to szczęście uśmiechnęło się do nas w drugiej partii pierwszego pojedynku, to mogliśmy po meczach u siebie prowadzić 2:0, bo różnie mogło się to później potoczyć.

Trudno jest wyrzucić z głowy taką dotkliwą porażkę, jakiej wy doznaliście w środę?

- Taki jest sport. Każdy z nas doświadcza zwycięstw i porażek. Nie wolno się nam oglądać wstecz. Trzeba patrzeć do przodu i należy to robić z optymizmem. W innym przypadku nie ma sensu wychodzić na parkiet.

Nie było w waszych głowach nawet małej chwili zwątpienia?

- Nie, bo być nie może. Resovia jest drużyną bardzo zbliżoną pod względem poziomu sportowego do naszej ekipy. Pokazała to zresztą tabela po zakończeniu sezonu zasadniczego. Rywalizacja o finał będzie zacięta do samego końca.

Dodatkowym smaczkiem całej rywalizacji jest fakt podania przez niektóre media, że Michał Ruciak przejdzie po sezonie do Resovii. Powinno się to zdarzyć?

- Zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić, że media podają czasami fakty, które nie są do końca sprawdzone. Michał gra na razie z nami i to jest najważniejsze. Kogo będzie reprezentował w przyszły sezonie czas pokaże.

Wygrane przez was spotkanie obfitowało w dużą liczbę przerw. Jaki jest wasz stosunek do tego typu zdarzeń podczas walki?

- Jedna dłuższa przerwa była spowodowana niedopatrzeniem się prawidłowego ustawienia przez sędziego przy stoliku. Cała reszta, to przerwy na żądanie siatkarzy obu ekip, które związane były z wideoweryfikacją. System challenge wyjaśnia wiele kontrowersji i lepiej zaczekać kilkadziesiąt sekund, niż miałoby nastąpić przyznanie punktu drużynie, której tak naprawdę ten punkt się nie należał. Jeśli mieliśmy możliwość sprawdzania, to to czyniliśmy i w osiemdziesięciu procentach okazało się to skuteczne.

Z jakimi nadziejami pojedziecie do Rzeszowa?

- Myślimy o każdym meczu oddzielnie. Koncentrujemy się w tej chwili wyłącznie na pierwszym, wtorkowym pojedynku. To jest dla nas teraz najważniejsze.

Jak wygracie ten pierwszy mecz w Rzeszowie, a trzeci w całej rywalizacji, to otworzy się szansa na awans. Skorzystacie?

- Podchodzimy do tego bardzo spokojnie. Najpierw trzeba wygrać drugi raz, a później dopiero będziemy myśleć co dalej. W razie wygranej nie położymy się oczywiście na parkiecie w kolejnym spotkaniu. W Rzeszowie czekają nas jednak bardzo trudne pojedynki. W hali "Podpromie" rywalom Resovii nigdy nie jest łatwo.

Źródło artykułu: