Radość z gry kluczem do sukcesu
Receptą na pokonanie Aluprofu okazała się radość z gry. - Powiedziałem przed meczem moim zawodniczkom, żeby zagrały "na luzie" - mówił po zakończeniu półfinałowego starcia Alessandro Chiappini, trener Atomu. Jego podopieczne tak zrobiły. - Cieszymy się bardzo z tego, że jesteśmy w finale, że możemy zagrać ten wielki finał. Po to tutaj przyjechałyśmy - nie ukrywa Izabela Bełcik. - Mam nadzieję, że w sobotę również będziemy walczyć o każdą piłkę - dodaje od razu.
Hala nie robi różnicy
Wydawało się, iż specyficzna, mała radomska hala powinna być atutem bielszczanek i Muszynianki. Ich obiekty są bowiem podobne pod względem gabarytów i trochę również wyglądu do obiektu, na którym rozgrywany jest turniej finałowy Pucharu Polski. Jak jednak zapewnia rozgrywająca z Sopotu: - Na naszej dużej sali rozgrywamy tylko mecze. Trenujemy natomiast w małej hali, znajdującej się tuż obok głównej sali Ergo Areny. Nie miałyśmy więc problemu z przystosowaniem się do tutejszego obiektu.
Zmęczenie może być bardzo istotne
W starciu finałowym dużą rolę może, ale nie musi, odegrać zmęczenie. Wyłącznie w szeregach MKS-u, ponieważ rozegrał on bardzo długie, blisko trzygodzinne starcie z Muszyną. Sporo będzie więc zależeć od sztabu medycznego drużyny z Dąbrowy, a zwłaszcza masażystów. W piątkowy późny wieczór i sobotni poranek mieli zapewne pełne ręce roboty. Charlotte Leys podkreślała znaczenie dobrej regeneracji sił. Atom z kolei bardzo szybko i nadspodziewanie łatwo poradził sobie z Aluprofem. - Fajnie, że to spotkanie zakończyło się tak wcześnie. W sobotę czeka nas bardzo ważny mecz - podkreśla Chiappini.
Ekipy z Sopotu i Dąbrowy w poprzednim sezonie mierzyły się ze sobą sześciokrotnie. Do wszystkich pojedynków doszło w lidze. Bilans jest zdecydowanie bardziej korzystny dla Atomu - w rozgrywkach rundy zasadniczej wygrywał dwa razy po 3:1, a w półfinale play-off potrzebował czterech spotkań, aby rozstrzygnąć losy rywalizacji na swoją korzyść.
Sobotni finał (początek o godz. 14.30) zapowiada się bardzo ciekawie. Drużyna z Trójmiasta, na czele ze świetnie grającą Megan Hodge, kontra "rozpędzone" triumfem nad mistrzyniami Polski, stanowiące świetny kolektyw podopieczne Waldemara Kawki. Choć wycieńczone morderczą walką z muszyniankami, powinny wykrzesać z siebie resztki sił i zagrać "na ambicji", co często pozwala zapomnieć o zmęczeniu. Stawka batalii jest wysoka - zwycięzca zapewni sobie udział w następnej edycji Ligi Mistrzyń.