PP: Niewybaczalne błędy - relacja z meczu MKS MOS Interpromex Będzin - PGE Skra Bełchatów

Bełchatowianie byli bezsprzecznymi faworytami środowego pojedynku, czego jednak nie było widać na parkiecie, będzinianie zawiesili bowiem poprzeczkę wysoko. Gdyby poprawili chociaż jeden z elementów, to spotkanie mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej. Lepsza, odrzucająca rywali od siatki, zagrywka byłaby gwarantem urwania minimum jednego seta.

Skra przyjechała do Będzina w roli bezsprzecznego faworyta, ale kibice miejscowego MKS-u mieli ogromne nadzieję, że w hali w Łagiszy zobaczą wielką niespodziankę jaką miało być zwycięstwo gospodarzy. Trener Jacek Nawrocki nie miał wątpliwości, że rywale są drużyną nieobliczalną, więc wystawił do gry swój najmocniejszy skład.

Mówi się, że nazwiska nie grają, a będzinianie udowodnili, że nie boją się gwiazd PlusLigi podczas pojedynku z Fartem Kielce. Spotkanie rozpoczęli z błędami, co mogło wskazywać na zdenerwowanie, ale było to tylko chwilowe, już przed pierwszą przerwą techniczną swoimi akcjami pokazali, że będą walczyć o każdą piłkę. Bełchatowianie nie ustrzegli się błędów, co sprawiało, że różnica w wyniku oscylowała w okolicach jednego, dwóch punktów. Przewagą gości był fakt, że ich zagrania były niemal perfekcyjne, Miguel Angel Falasca gubił blok, który jednak zdołał zablokować kilka ataków.

Silne serwisy zawodników Skry sprawiały gospodarzom mniej problemów niż floty, ale nie potrafili oni utrzymać swojej zagrywki, by doprowadzić do remisu. Niuanse w zagraniach bełchatowian sprawiały, że ich prowadzenie wzrosło tuż przed najważniejszym momentem seta (14:19). Zagłębiacy narzucali sobie zbyt trudne zadanie w zagrywce, starali się grać dokładnie, a zarazem trudno, lecz piłki zbyt często lądowały w aucie, by realistycznie myśleć choćby o remisie. Set zakończył się kontrą Marcina Możdżonka (18:25).

Drugą partię Skra rozpoczęła w takim samym składzie. Natomiast w polu zagrywki pojawił się Falasca, który swoją stacjonarną zagrywką sprawił duże problemy rywalom. Czyżby możliwości będzinian skończyły się w premierowej odsłonie? Akcja, w której Grzegorz Wójtowicz wykorzystał przechodzącą piłkę dawała jasną odpowiedź na to pytanie (4:2). Prowadzenie gospodarzy szybko odeszło w niepamięć przy serwisie Mariusza Wlazłego, który utrudnił rywalom rozgrywanie akcji, dzięki czemu jego drużyna mogła łatwo odzyskać przewagę (5:7). Zagłębiacy byliby w stanie cały czas utrzymywać remis, gdyby nie psuli nagminnie zagrywek. Dodając do tego autowe ataki, bełchatowianie nie musieli grać na 100 proc. swoich możliwości, by utrzymywać bezpieczne, trzypunktowe prowadzenie.

W niektórych akcjach gospodarzom dopisywało szczęście, ale w innych boleśnie doświadczali potęgi Skry, której ataki czasem wyglądały jak na rozgrzewce. Dwa błędy bełchatowian przywróciły nadzieję zawodnikom MKS-u, dzięki nim straty zmalały do jednego "oczka". Jednak kolejne zagrania Możdżonka - atak oraz serwisy - im ją odebrały, doprowadziły bowiem do piłki setowej. Ostatecznie partia zakończyła się rezultatem 22:25.

Na trzecią odsłonę Jacek Nawrocki desygnował do gry wyjściowy skład. Trener Rafał Legień zdołał zmobilizować swoich podopiecznych, którzy rozpoczęli tego seta najlepiej z dotychczasowych, a błędy bełchatowian pozwoliły im prowadzić (3:1). W ataku szalał Mateusz Zarankiewicz, który w znacznej części był autorem zdobyczy punktowych MKS-u. Skra zdołała zniwelować straty, a wynik oscylował w okolicach remisu. Trener Nawrocki dokonał podwójnej zmiany, na parkiecie pojawili się Wytze Kooistra i Paweł Woicki (odpowiednio przy stanie 11:11 i 12:12). Bełchatowianie mieli szczęście, gdy w akcji przy stanie 13:15 Michał Winiarski atakował z drugiej linii, a w miejscu gdzie lądował stał Daniel Pliński. Zderzenie obu zawodników zakończyło się bez kontuzji, a do tego zdobytym punktem.

Mimo że wysoki blok Skry utrudniał gospodarzom kończenie ataków, które coraz częściej były wyblokowywane, to na tablicy wyników nadal był remis. Przy stanie 18:20 Legień poprosił o czas, gdyż był to ostatni moment dla jego podopiecznych, by przedłużyć spotkanie. Zepsute zagrywki (z których jedna była asem, nieuznanym przez sędziego głównego) były gwoździem do trumny MKS-u, były to bowiem punkty oddane za darmo, więc Skrze łatwiej, z mniejszym wysiłkiem, było zakończyć seta oraz mecz. Bardzo dobrym podsumowaniem spotkania był autowy serwis Marcina Kantora, który zakończył mecz.

Bardzo dobrze całą konfrontację podsumował Sławomir Szczygieł. - Skra błędów nie wybacza, tak już jest w PlusLidze. Wystarczyło kilka błędów i traciliśmy kontakt z rywalem, ale wstydu nie ma, gdyż powalczyliśmy. Z góry buło wiadomo, że podbiją nasze ataki lub je zablokują, ale za darmo w takim meczu punktów nie można dawać - trafnie ocenił środkowy MKS-u, który jest najbardziej doświadczonym zawodnikiem w swojej drużynie.

MKS MOS Interpromex Będzin – PGE Skra Bełchatów

0:3 (18:25, 22:25, 23:25)

MKS MOS: Dariusz Syguła, Mateusz Zarankiewicz, Bartosz Dzierżanowski, Sławomir Szczygieł, Marcin Kantor, Grzegorz Wójtowicz, Michał Potera (libero) oraz Adam Łapuszyński, Damian Miller.

Skra: Miguel Angel Falasca, Mariusz Wlazły, Daniel Pliński, Marcin Możdżonek, Bartosz Kurek, Michał Winiarski, Paweł Zatorski (libero) oraz Michał Bąkiewicz, Robert Milczarek, Wytze Kooistra, Paweł Woicki.

MVP: Daniel Pliński (PGE Skra)

Sędziowali: Jacek Sęk (pierwszy) oraz Robert Dworak (drugi)

Źródło artykułu: