Wymęczone zwycięstwo gości - relacja ze spotkania Impel Gwardia Wrocław - BKS Aluprof Bielsko-Biała

Prawie dwie i pół godziny niemal nieustannego grania - tak wyglądał środowy mecz pomiędzy Impel Gwardią a BKS-em Aluprof. Choć dwie pierwsze partie nie zapowiadały takich emocji, to jednak kolejne odsłony ich dostarczyły. W tie-breaku zwyciężył Aluprof, a najlepszą zawodniczką meczu wybrano byłą siatkarkę Gwardii, Joannę Wołosz.

Już od pierwszych minut meczu oglądaliśmy zaciętą grę z obu stron. Dobrze stawiany blok i walka w defensywie zarówno bielszczanek, jak i wrocławianek sprawiły, że wynik był remisowy (4:4). Dopiero kilka szybszych piłek od rozgrywającej BKS-u do skrzydłowych i zdobywane przez nie punkty dały prowadzenie gościom 8:5. Mimo, iż Gwardzistki doprowadziły do wyrównania, to jednak w kolejnym fragmencie znów dobry blok Gabrieli Wojtowicz i seryjnie zdobywane punkty przez Liesbet Vindevoghel dały rezultat ze wskazaniem na BKS (9:12, 10:14).

Dobra zagrywka przyjezdnych odrzucała rywalki od siatki. W grę wrocławianek wkradła się nerwowość i zawodniczki popełniały proste błędy. Prowadzenie Aluprofu urosło do siedmiu punktów (19:12 dla BKS-u). Do końca seta brązowe medalistki mistrzostw Polski rządziły niepodzielnie na boisku. Gdy na zagrywce pojawiła się Natalia Bamber-Laskowska, bielszczanki szybko doprowadziły do piłki setowej. 25 punkt asem serwisowym zdobyła wspomniana Bamber-Laskowska.

Już po kilku minutach drugiej partii trener Rafał Błaszczyk musiał brać czas na żądanie, bowiem jego zawodniczki przegrywały 0:3. Słowa szkoleniowca podziałały na jego podopieczne, które wyrównały, a chwilę później objęły prowadzenie. Bielszczanki zaczęły popełniać błędy w polu zagrywki i ataku. Przy stanie 8:7 dla gospodyń swoje pięć minut miała Katarzyna Jaszewska. Doświadczona, była reprezentantka Polski zdobyła trzy punkty z rzędu i automatycznie przewaga Impel Gwardii znacznie wzrosła.

Przy stanie 11:7 coś niedobrego stało się z drużyną gospodyń. Kompletnie oddała inicjatywę przeciwnikowi. Fatalne ataki przy dobrym bloku BKS-u sprawiły, że Gwardzistki straciły 8 punktów z rzędu! Trener Błaszczyk szybko zareagował wpuszczając wszystkie swoje rezerwowe zawodniczki. Po znakomitej przesuniętej krótkiej Alexis Crimes BKS prowadził 20:15. Choć w decydujących fragmentach seta dwa razy pomyliła się Klaudia Kaczorowska, a dodatkowo bielszczanki dotknęły siatki przy jednym z ataków, to mimo to ich przewaga nadal była bezpieczna (22:19 dla BKS). Tę dowiozły do końca odsłony. Ostatni punkt znakomitym uderzeniem ze środka zdobyła Wojtowicz.

Dominacja bielskich siatkarek po dwóch partiach spotkania była niezaprzeczalna. Widząc to trener Błaszczyk od początku trzeciego seta dokonał kilku zmian w składzie, wpuszczając m.in. Milenę Rosner. Trochę lepszy serwis Gwardzistek i pewniejsza gra w ataku dały im - rzadkie w tym spotkaniu - dwupunktowe prowadzenie (8:6). Wrocławianki obudziły się pod siatką (lepszy blok, ataki Arielle Wilson) i ich przewaga urosła do pięciu "oczek" (13:8). Trener Mariusz Wiktorowicz szybko wykorzystał dwa przysługujące sobie czasy, ale w tym momencie jego drużyna walczyła już z inną Gwardią.

Poprawiony blok, dobre ustawienie w przyjęciu pozwalało wrocławiankom wyprowadzać skuteczne kontrataki. Po bloku Zuzanny Efimienko na Vindevoghel było 19:13. Przewaga gospodyń rosła i po kiwce Wilson mieliśmy setbola (24:17). 25 punkt zdobyła atakiem z odchylenia Jaszewska. Gwardzistki odrobiły więc część strat do bielszczanek.

Pobudzone sukcesem w poprzedniej partii gospodynie również dobrze rozpoczęły czwartą odsłonę (4:1). Po trzeciej, wreszcie udanej próbie w ataku Kaczorowskiej goście wyrównali (6:6). To był moment, od którego mógł zacząć się czarny scenariusz dla gospodyń, znany z pierwszych dwóch partii. Cztery punkty z rzędu bielszczanek dały im prowadzenie 10:6, jednak w kolejnym fragmencie w głównej roli wystąpiła Efimienko znakomicie blokując po raz siódmy i ósmy (10:10).

Kobieta zmienną jest, stąd trzy błędy własne z rzędu m.in. Jaszewskiej nie musiały wzbudzić wielkiego zdziwienia. Prowadzenie znów było po stronie Aluprofu (16:14 dla bielszczanek), choć ten set zapowiadał się do końca na bardzo wyrównany. Taki też był kolejny fragment. Po asie serwisowym po taśmie Jaszewskiej mieliśmy remis po 17. Przy stanie 21:20 wreszcie obudził się bielski blok. Gdy zatrzymana została Rosner przyjezdne miały punkt przewagi (21:22). W decydujących akcjach popełniły proste błędy Wojtowicz i Crimes, stąd też wrocławianki wyrównały stan meczu na 2:2.

Już na początku tie-breaka trener Wiktorowicz widząc niepewną grę swojego zespołu wziął czas na żądanie (3:2). Obaj trenerzy kipieli od emocji na ławkach rezerwowych widząc zmieniające się raz za razem prowadzenie. Bielszczanki miały dużo szczęścia przy trzech sytuacjach w ataku, stąd prowadziły 8:5. Znów jednak klasę pokazała Jaszewska. Jej pewna ręka przy dwóch uderzeniach z lewego skrzydła dała Impel Gwardii 10 punkt (10:9). Decydujący fragment partii był niezwykle zacięty. Jeszcze raz Gwardzistki poderwały się, widząc że sytuacja wymyka im się spod kontroli. Zimna krew Kaczorowskiej, która przebiła się przez wrocławski blok dały zwycięstwo BKS-owi.

Impel Gwardia Wrocław - BKS Aluprof Bielsko-Biała

2:3

(15:25, 19:25, 25:17, 25:23, 13:15)

Impel Gwardia: Haładyn, Efimienko, Mroczkowska, Wilson, Czypiruk, Jaszewska, Krzos (libero) oraz Rosner, Medyńska, Matyjaszek, Folta, Sobolska.

BKS Aluprof: Wołosz, Ciaszkiewicz, Vindevoghel, Crimes, Wojtowicz, Bamber-Laskowska, Banecka (libero) oraz Kaczorowska, Lichtman, Frąckowiak, Pelc.

Sędziowie: Jarosław Makowski (I), Dariusz Jasiński (II)

MVP: Joanna Wołosz

Widzów: 900

Źródło artykułu: