To były dwa wspaniałe i niezwykle emocjonujące spotkania półfinałowe między BKS-em Aluprof a Bankiem BPS Muszynianką Fakro. Sobotnie starcie trwało ponad dwie godziny, stąd nie dziwił fakt, iż siatkarki obu drużyn opuszczały parkiet niezwykle wyczerpane. - Ten dwumecz był ogólnie ciężki - dwa tie-breaki, dwie nerwowe końcówki. Na szczęście ten sobotni z happy-endem dla nas - stwierdziła Agnieszka Śrutowska, rozgrywająca Mineralnych.
Po trzech partiach bliżej wygranej w sobotę były bielszczanki, jednak piorunująca końcówka w wykonaniu muszynianek dała im zwycięstwo. Zarówno bielskie siatkarki, jak i zawodniczki trenera Bogdana Serwińskiego grały falami - raz za razem zmieniało się kilkupunktowe prowadzenie na korzyść którejś z drużyn. - Ja myślę, że wszyscy grają falami. Dąbrowa z Sopotem grała podobnie. Nie wiem z czego to wynika, może to jest właśnie urok siatkówki - dodała Śrutowska.
Zawodniczka Banku BPS Muszynianki Fakro była pod wrażeniem determinacji Aluprofu w obu spotkaniach półfinałowych. - Bielszczanki tak jak w piątek zaskoczyły nas wolą walki, chęcią wygrania, w każdym elemencie popełniały mało błędów i wygrały. Tak powinny wyglądać mecze o wejście do wielkiego finału - stwierdziła Śrutowska.
Nominalna druga rozgrywająca Banku BPS Muszyny godnie zastąpiła zagubioną w tym meczu Milenę Sadurek. Od trzeciego seta Śrutowska nieprzerwanie przebywała na boisku. Zawodniczka Mineralnych liczy na sukces we własnej hali w piątym pojedynku. - Powiem szczerze, że spodziewam się ciężkiego meczu. Ale nasza hala, nasi kibice pomogą nam zwycięsko wyjść z tego pojedynku - zapewniła rozgrywająca.
Czy więc możemy spodziewać się kolejnych pięciu setów w Muszynie we wtorek? - Nie wiem. Byleby trzy sety były dla nas, dla Muszyny - tłumaczyła portalowi SportoweFakty.pl.