Raz, dwa, trzy... siedem, mało! - relacja ze spotkania ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów

Od kilku lat każdy sezon siatkarski w Polsce rozpoczyna się i kończy w podobny sposób. Najpierw wszyscy liczą, że ktoś wreszcie zdoła przerwać dominację PGE Skry Bełchatów, a w ostateczności nikt nie jest w stanie odebrać jej złota. Tym razem temu zadaniu nie podołała ZAKSA.

Publiczność miała pomóc ZAKSIE w zdobyciu mistrzostwa Polski. Świetna atmosfera w hali i niezwykle głośni kibice nie byli w stanie pomóc swojej drużynie. Początek spotkania jednak należał do kędzierzynian, którzy szybko zdobyli cztery punkty przewagi. Brak odpowiedniej koncentracji w drużynie gospodarzy i bardzo dobre zagrywki Mariusza Wlazłego pozwoliły Skrze wyjść na prowadzenie 13:12. Świetnie zarówno w bloku, jak i w ataku spisywał się Jurij Gładyr i to w głównej mierze dzięki niemu ZAKSA utrzymywała kontakt z rywalem. Wszystkie marzenia podopiecznych Krysztoa Stelmacha na zwycięstwo w tej partii rozwiał Wlazły, który w samej końcówce "rozstrzelał" przeciwnika.

Porażka w pierwszym secie z pewnością miała duży wpływ na postawę gospodarzy dalszej części meczu. Zawodnicy Skry bardzo szybko zdobyli cztery punkty przewagi. Trener Stelmach nie czekał zbyt długo i zastąpił Jakuba Jarosza, Dominikiem Witczakiem. Wprawdzie gospodarze po rozstrzygniętej na ich korzyść powtórce wideo zbliżyli się do bełchatowian, lecz chwilę później znów tracili do nich cztery punkty. Kędzierzynianie nie spuszczali głów i po raz kolejny spróbowali wyjść na prowadzenie a najbardziej pomógł im w tym... Miguel Falasca, którego błędy pozwoliły przeciwnikowi odrobić straty. Jacek Nawrocki zdecydował zmienić rozgrywającego, dzięki czemu okazję do zaprezentowania swoich umiejętności otrzymał Paweł Woicki. Była to bardzo dobra decyzja, gdyż od tego momentu gra gości była o wiele bardziej spokojna i dzięki temu bez większych problemów wygrali oni drugą partię.

Skra prowadziła 2:1 w całej rywalizacji i 2:0 w czwartym spotkaniu finałowym. Klub kibica z Bełchatowa, który pojawił się w hali Azoty skakał z radości, jednak do pełni szczęścia brakowało im jeszcze jednej zwycięskiej partii. Postawa najlepszych zawodników w drużynie ZAKSY miała duże przełożenie na wynik. Wprawdzie Pawłowi Zagumnemu poza jednym błędem, nie można zbyt wiele zarzucić, to jednak Michał Ruciak miał bardzo wiele problemów ze skończeniem akcji. Trener Stelmach za wszelką cenę starał się zmotywować swoich podopiecznych. Widząc że grają oni na resztkach sił dawał im proste zadania, które miały odwrócić losy spotkania. Zawodnicy PGE Skry również znacznie zwolnili swoją grę, ale ich doświadczenie pozwalało im zbudować spokojną przewagę. Gospodarze coraz częściej ryzykowali na zagrywce, lecz nie przyniosło to żadnej korzyści. Z dobrej strony zaprezentował się Tine Urnaut, który zachował znacznie więcej sił, jednak on sam nie był w stanie odmienić losów tego seta. Tym samym kolejny, siódmy z rzędu tytuł powędrował do Bełchatowa.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 0:3 (21:25, 20:25, 20:25)

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Zagumny, Czarnowski, Gładyr, Idi, Ruciak, Jarosz, Gacek (libero) oraz Urnaut, Witczak, Pilarz, Kaźmierczak, Świderski

PGE Skra Bełchatów: Falasca, Możdżonek, Antiga, Kurek, Wlazły, Pliński, Zatorski (libero) oraz Winiarski, Winiarski

MVP: Antiga

Źródło artykułu: