Anna Kossabucka: Jak nabawiłeś się tej kontuzji i jak długo jeszcze będziesz musiał pauzować?
Enrique De la Fuente: Noga wygląda dobrze. Muszę jeszcze ponosić jeden opatrunek. Potem jeszcze zdjęcie radiologiczne i myślę, że za 10 dni wracam do treningów. Jak się nabawiłem tej kontuzji? To było całkiem zabawne. Śpieszyłem się. Chciałem pojechać po żonę na trening i ... na mojej drodze pojawiły się schody, których nie powinno być (śmiech). Nie, tak na prawdę to przez pośpiech. Potknąłem się i stało się.
Widziałeś już mecze kolegów z drużyny. Jakbyś ocenił obecną dyspozycję Trefla?
- Trzeba wszystko przygotowywać powoli. Nie ma pośpiechu. My musimy być gotowi na play-offy, więc obecne wyniki nie są ważne. Musimy być po prostu skupieni na swojej grze. Dopiero w play-offach zacznie się poważna walka.
Turniej rozegrany w Gdańsku przed sezonem wypadł obiecująco dla gdańszczan.
- To prawda. Nie udało się wygrać, ale poziom PlusLigi to dla nas jeszcze coś nieosiągalnego. My przygotowywaliśmy się do I ligi, dlatego nie mieliśmy większych szans z Warszawą, choć pokonanie Olsztyna to i tak spore osiągnięcie. Wierzę w tą drużynę. Jestem pewien, że stać nas na podobną grę za rok, kiedy to my, ciesząc się z awansu, będziemy przygotowywać się do sezonu PlusLigi. Dzięki takim turniejom natomiast możemy wiele nauki wynieść z takich spotkań. W dodatku możemy się przygotować do naszych rozgrywek, ograć się. To wszystko da efekty później.
Od twojej osoby będzie wiele zależało. Gdańskie środowisko siatkarskie oczekuje się od ciebie bardzo wiele i tylko czeka na twoje występy.
- Ale ja także oczekuje od siebie wiele (śmiech). Doskonale wiem o co tutaj walczymy, co ja mam robić. Byłem tego świadom przychodząc tutaj. Cel jest oczywisty – wygrywać, awansować do PluLigi. Zobaczymy jak będzie. Myślę, że jest to oczywiście możliwe, ale będzie niezwykle ciężko – zespoły są dobrze przygotowane i one także będą walczyć o awans. Wierzę jednak, że z pomocą publiczności i mediów, które będą nas wspierać uda się nam wykonać plan na ten sezon.
W takim razie jaka będzie twoja rola w drużynie. Na pewno będzie ona czymś więcej niż po prostu zadaniami przyjmującego?
- Wiem, że będę postrzegany jako lider. Ja patrzę na to inaczej. Chcę pomóc młodszym zawodnikom, mniej doświadczonym na boisku, wybierać dobre rozwiązania. Na treningach jest czas na naukę – tam mogę pomagać, bo mam doświadczenie. Na boisku będzie już zupełnie inaczej. I ja nie zawszę skończę piłkę. Tam będzie się liczyła drużyna.
W swojej karierze zwiedziłeś już kilka lig, poznałeś organizację w wielu klubach. Jakbyś ocenił Trefla. Czego tutaj jeszcze brakuje?
- Czego tu brakuje? Na dzień dzisiejszy widać jedynie nieliczne braki organizacyjnie. I tak uważam, że jak na I ligę klub jest bardzo dobrze zarządzany. Myślę, że jak zespół będzie polepszał się pod względem technicznym, to i organizacyjnie także. Ale to wszystko jest normalne. W takim miejscu po prostu się znajduje Trefl obecnie.
Patrząc na występy swoich kolegów z reprezentacji nie chciałbyś ponownie nałożyć koszulki w barwach narodowych?
- Nie. I tak i nie. Troszkę oczywiście. Ale ja już w tej kadrze swoje zrobiłem. Teraz trzeba przekazać pałeczkę nowym zawodnikom, którzy także chcą osiągnąć sukces. W tej chwili to od nich będzie się oczekiwało wyników. To ich czas. Ja mogłem jeszcze pograć dwa lata, ale lepiej, że tak się nie stało. Do gry weszli młodsi ode mnie i to oni są już teraz tymi bardziej doświadczonymi w kadrze. Zdobywają doświadczenie, ogrywają się by za dwa lata znów nasza reprezentacja osiągała sukcesy.
Na mistrzostwach świata Hiszpania spisuje się jednak bardzo dobrze.
- Tak, to faktycznie zaskoczenie. Pamiętam jak mówiłem ci przed turniejem, że ta reprezentacja nic nie osiągnie.
No bo sezon reprezentacyjny nie był dla was udany.
- Tak. Przegrane kwalifikacje do mistrzostw Europy, słaby występ w Lidze Europejskiej. Owszem, nie było w tym roku dobrych wyników. Przyczyną jest właśnie ta zmiana pokoleniowa. Obecnie grają młodzi zawodnicy, którzy nie występowali nigdy na takim poziomie. Potrzeba im czasu, by przyzwyczaić się do gry na tak wysokim poziomie, oswoić się z presją wyników. Jestem jednak teraz bardzo dumny z chłopaków. Zwycięstwo z Rosją, obojętne jaka była ich postawa, to zawsze wielka sprawa. Przypomina się turniej w Moskwie i pamiętny finał z 2007 roku.
Kontynuując wątek mistrzostw świata - jakbyś je ocenił? O formułę już nie pytam, bo chyba nikt nie wypowiada się o niej przychylnie.
- Od strony sportowej to faktycznie dziwne zawody. Oczywiście formuła mi się nie podoba, głównie dlatego, że wysiłek, który jest potrzebny do wygrania meczu jest tutaj bezwartościowy. Tak to było w przypadku Polaków. Zagraliście uczciwe, fajne mecze w grupie, by to w ogóle nie zostało docenione. Tak nie może być. Zawsze jest tak, że trenerzy zmieniają składy, to zrozumiałe, ale formuła nie powinna im ułatwiać decyzji o poddaniu meczu. to zupełnie nie po sportowemu.
Wracając do tematów klubowych - widziałeś wiele miejsc w swoim życiu. Jak podoba ci się Gdańsk?
- Muszę przyznać, że bardzo mi się tutaj podoba. Oprócz tego, że miasto jest naprawdę ładne, to i ludzie są sympatyczni. Nie mam problemów "aklimatyzacyjnych", jest tutaj naprawdę podobnie jak w Hiszpanii, dlatego wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Nikt nie będzie chyba sobie zadręczał głowy wynikiem z Jadarem? Przygotowujecie się do play-offów, by tam pokonać radomian?
- Tak, to jest najważniejsze. Nic innego nie będzie się liczyło. W zeszłym roku Trefl grał dobrze w sezonie zasadniczym a przegrał mecz z Kielcami o awans. My nie pozwolimy, by taka sytuacja się powtórzyła. Musimy pracować ciężko, by dostać się do play-offów i tam zaprezentować naszą najlepszą formę. Czy wejdziemy tam jako pierwsi czy ostatni, nie ważne. Dopiero tam zaczyna się walka o awans. Myślę jednak, że jest to wszystko możliwe i jestem przekonany, że wywalczymy awans i za rok będziemy przygotowywać się już do PlusLigi.