Meczem z Chemikiem Police zespół Eliteski Skawa AZS UEK Kraków rozpoczął bój na zapleczu PlusLigi Kobiet. Tegoroczny beniaminek, mimo że dopiero wszedł do I ligi, stawia sobie wysokie cele. Chce zająć miejsce w pierwszej ósemce. Pojedynek z policzankami potwierdził aspiracje podopiecznych Tomasza Klocka. - Myślę, że inauguracja nam się udała, emocji nie zabrakło. Ja bym sobie życzył, żeby wszystkim pojedynkom z naszym udziałem towarzyszyły takie emocje. Żebyśmy walczyli, pokonywali własne słabości i potrafili pokazać, że niewiele nam brakuje do zwycięstwa. Pewnie raz wygramy, a innym razem przegramy - stwierdził szkoleniowiec UEK.
Więcej sportowej złości miała w sobie kapitan krakowskiego zespołu Sandra Biernatek. - Niestety nie udało się wygrać. Było blisko, bo już czułyśmy smak zwycięstwa. W końcówce robiłyśmy proste błędy i myślę, że to zadecydowało o naszej porażce. Wiadomo, to był mecz inauguracyjny, a takiemu zawsze towarzyszą dodatkowe nerwy i emocje. Jest mi przykro, ale przyjdzie czas na wyciągnięcie wniosków z tego pojedynku - powiedziała atakująca UEK. Po meczu trener Klocek pochwalił swoje zawodniczki za to spotkanie. Ale po tak dramatycznym pojedynku, w którym gospodynie były bardzo blisko zwycięstwa, bo w tie-breaku prowadziły już 8:3, te pozytywne słowa jakby nie trafiały do siatkarek. Gorycz porażki wydaje się zbyt silna. - Trener powiedział, że były momenty dobrej gry w tym spotkaniu i teoretycznie jest z nas zadowolony. Aczkolwiek ja czuję straszny niedosyt i jest mi bardzo przykro, że nie udało nam się wygrać - stwierdziła ze smutkiem Biernatek.
Chemik wygrał, bo miał w swoim składzie Ewę Kwiatkowską, która dwoiła się i troiła na siatce, a dodatkowo nękała przeciwniczki zagrywką. Krakowianki nie mogły znaleźć sposobu, by ją zatrzymać. - Liderem Chemika była z pewnością Ewa Kwiatkowska. Teraz już nic nie zmienimy, ale przed rewanżem oglądniemy kasety z tego meczu i znajdziemy na nią jakąś receptę - powiedziała Biernatek.
Wyróżniającą się postacią w AZS-ie UEK Kraków była Magdalena Jagodzińska, która zdobyła najwięcej punktów dla swojej drużyny. Świetnie grała w bloku i ataku, ale było widać, że tej zawodniczce brakuje jeszcze doświadczenia, ponieważ w końcówkach setów już tak nie błyszczała. Liderką w ekipie gospodyń miała być Marzena Wilczyńska, która ma za sobą występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jednak już na początku pierwszej partii Tomasz Klocek zdecydował się ją zmienić, a później wchodziła jedynie na zagrywki. - Marzena Wilczyńska miała stracone trzy tygodnie z okresu przygotowawczego, ponieważ leczyła kontuzję. Dlatego dałem jej pograć na początku meczu, a później ją zmieniłem. Trzeba poczekać jakiś czas, żeby doszła do formy, a z pewnością będzie naszym mocnym punktem - tłumaczył Klocek.
Mimo wszystko beniaminek I ligi kobiet w pierwszym swoim meczu zaprezentował się bardzo dobrze. Jeżeli tak będzie grać w każdym spotkaniu, to czeka go wiele wygranych i upragnione ósme miejsce stanie się faktem.