Liczą się tylko szybkie sukcesy

Kolejne święta, które trener Igor Prielożny sportowo nie będzie mile wspominał. Podobnie jak to miało miejsce przy okazji jego pracy w Jastrzębiu-Zdroju, także teraz rozstaje się z Aluprofem w okresie świątecznym. Co zaważyło na decyzji działaczy bielskiego klubu, aby pożegnać się ze Słowakiem? W słowach prezesa BKS-u, Czesława Świstaka słychać różne uzasadnienia. Wydaje się jednak, że jasnego wytłumaczenia ze strony władz klubu nie usłyszeliśmy, a najczęściej pojawiającym się stwierdzeniem było: brak sukcesów.

21 grudnia 2009 roku, na dziesięć dni przed końcem dekady, władze klubu BKS Aluprof Bielsko-Biała podały komunikat o rozwiązaniu za porozumieniem stron umowy z I trenerem drużyny siatkarek, Panem Igorem Prielożnym. Dla sporej części kibiców tej dyscypliny sportu ta decyzja mogła być dużym zaskoczeniem zważywszy na to, że zespół BKS-u prowadził w tym momencie w PlusLidze Kobiet, mając na koncie tylko jedną porażkę i to z mistrzyniami Polski, Bankiem BPS Muszyną. Dla innych natomiast to posunięcie bielskich działaczy wydawało się rozsądne, jeśli spojrzelibyśmy tylko na europejskie puchary. Tu Aluprof na razie spisuje się kiepsko pod kątem dorobku punktowego, rzec można - fatalnie. Jak dotychczas po trzech kolejkach w grupie C Ligi Mistrzyń zanotował same porażki, ustępując kolejno Dynamu Moskwa, Modranskiej Prostejov oraz FenerbahceAcibadem Stambuł. Gdy jednak pochylimy się bliżej nad wypowiedziami samego prezesa klubu BKS Aluprof, Czesława Świstaka, to wynika z nich... No właśnie! Co z nich wynika, tego do końca nie wiadomo.

Igor Prielożny ironizował na temat decyzji zarządu klubu o rozwiązaniu umowy, mówiąc że otrzymał niezły "prezent" na święta. Sam podkreślał, że rozstanie z bielskimi siatkarkami jest dla niego bolesne, ale także dla samych zawodniczek, które - jak powiedziała kapitan Anna Barańska - były bardzo zaskoczone i niezadowolone z takiego rozwoju wypadków. Dla samego szkoleniowca jest to tym bardziej niemiła sytuacja, że w podobnej znalazł się już za czasów pracy w KS Ivett Jastrzębie Borynia. Wtedy pożegnano się z z Prielożnym pomimo faktu, że rok wcześniej sięgnął z drużyną po mistrzostwo Polski. Nie obronił go w kolejnym sezonie, co skutkowało rozstaniem się z nim i to właśnie w okresie świątecznym. Sam Igor Prielożny próbuje tłumaczyć takie decyzje działaczy. Według niego jest to pewna strategia ukierunkowana na to, aby jeszcze przed przerwą świąteczną dokonać niezbędnych roszad w klubie, co po niej spowoduje, że wszyscy o nich zapomną. Czy jest to zasadne wytłumaczenie człowieka, który żegna się z "ciepłą" posadą? Można się tylko zastanawiać.

Jeszcze bardziej warte głębszego namysłu są wypowiedzi prezesa Świstaka. W jednej z nich mówi, że przyczyną rozwiązania umowy (za porozumieniem stron!) z Igorem Prielożnym było to, iż nie gwarantował wygrania ligi, zdobycia Pucharu Polski oraz awansu do kolejnej rundy Ligi Mistrzyń. W innej wypowiedzi tłumaczy, że priorytetem klubu są sukcesy w PlusLidze Kobiet i Pucharze Polski, a w europejskich pucharach wszystko może się jeszcze wydarzyć. Jeśli popatrzeć na krajowe rozgrywki to przecież Aluprof spisuje się jak na razie bardzo dobrze i nie widać symptomów kresu tej passy. Prezes BKS-u przekonuje, że wyczerpały się argumenty na rzecz dalszej współpracy, że za wielkie jest ryzyko dla klubu, aby Słowak dalej prowadził bielskie siatkarki. Podkreśla Czesław Świstak, że umowa została rozwiązana za porozumieniem stron. Cóż to za porozumienie, jeśli - jak mówi sam Prielożny - przyczyn zwolnienia mu nie podano, a jak pytał dyrektora to ten powiedział mu, że tak to już jest. Szkoleniowiec podkreśla jednocześnie, że nie wie co było prawdziwą przyczyną zwolnienia go z pełnionej funkcji.

Nawet gdyby spojrzeć na postawę BKS-u w Lidze Mistrzyń to nic nie jest jeszcze stracone, karty jeszcze są nie rozdane. Przed Aluprofem trzy spotkania, których wyniku nie da się przewidzieć. Ponadto w przegranych spotkaniach z Czeszkami, Rosjankami i Turczynkami bielskie zawodniczki postawiły twarde warunki, będąc - jak w meczu z Dynamem Moskwa - nawet o krok od zwycięstwa. W niektórych partiach tych gier los nie sprzyjał podopiecznym słowackiego szkoleniowca. Często liczył się łut szczęścia, a nie umiejętności, które BKS pokazał europejskiej siatkówce żeńskiej. Dobitne były więc słowa prezesa Świstaka, który powiedział, że brakuje sukcesów pod koniec ubiegłego sezonu (przypomnijmy: wicemistrzostwo kraju i Puchar Polski dla BKS-u Aluprof!) i klub ocenił (!), że perspektywy na sukces i tym razem są zbyt małe. Czy są jednak na świecie trenerzy, którzy obejmując daną posadę gwarantują osiągnięcie zamierzonych celów? Takich chyba nie ma, co podkreślił Prielożny.

Długo będzie można snuć przypuszczenia, co było właściwym powodem decyzji zarządu klubu BKS. Można tworzyć różne teorie spiskowe, ale czy to będzie miało jakikolwiek sens? Wszystko odbyło się w zaciszu gabinetów klubowych, w bezpośrednich rozmowach działaczy z trenerem. Pozostaje jeszcze jedna wersja, mianowicie konflikt na linii trener-działacze, a może jeszcze głębiej sięgając, Prielożny-Świstak. Sam prezes mówi, że współpraca układała się różnie. Być może silny charakterem Igor Prielożny chciał po swojemu prowadzić drużynę, w czasach kiedy działacze często zbytnio wtrącają się w pracę sztabów szkoleniowych. Postawienie na młodego, niedoświadczonego Mariusza Wiktorowicza, może być strzałem w dziesiątkę, ale też dużym pudłem. Prezes Świstak podkreśla, że Wiktorowicz jest ambitny i warto dać mu szansę. Z jednej strony tak, z drugiej natomiast należy bacznie przyglądać się, czy władze klubu zbytnio nie będą patrzeć mu na ręce, a co gorsza - kierować nimi.

Podkreślmy na zakończenie, że w BKS-ie często zmieniano nagle trenerów, jak to miało miejsce choćby z Wiktorem Krebokiem. Jest w Bielsku ogromne zapotrzebowanie na szybki sukces. Jednak do owego trzeba dojść żmudną pracą i większym zaufaniem do osób, którym stawia się dane cele. Widać wyraźnie, że ponad wszystko liczą się szybkie sukcesy i pewna chytrość na nie, a przecież jak mówi powiedzenie: chytry dwa razy traci.

Komentarze (0)