29-letni Timothee Carle w czerwcu br. został ogłoszony nowym zawodnikiem Jastrzębskiego Węgla. Francuz przeniósł się do Polski po czterech latach spędzonych w Berlin Recycling Volleys. Na zakończenie swojej przygody z niemieckim klubem sięgnął po mistrzostwo kraju.
Carle dobrze wkomponował się w śląską drużynę i wywalczył miejsce w podstawowym składzie. Tworzy duet przyjmujących z Tomaszem Fornalem, a ostatnio został nawet uznany MVP meczu na szczycie PlusLigi, w którym Jastrzębski Węgiel pokonał 3:0 Bogdankę LUK Lublin. W rozmowie z Przeglądem Sportowym opowiedział o swoich przemyśleniach na temat gry w naszym kraju.
- Atmosfera do grania w siatkówkę w Polsce jest niesamowita. Hale są tutaj wypełnione na każdym meczu. Mam świetnych kolegów w drużynie, a do tego na początku pomógł mi Ben Toniutti. Wiedziałem, że występy w polskiej lidze wiążą się ze sporym wyzwaniem, ale i tak zawsze chciałem tutaj zagrać. Nie rozczarowałem się. Każdy mecz jest bardzo zacięty, co skłania zawodników do tego, aby cały czas stawać się lepszym - mówił Francuz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje
Przypomnijmy, że Carle podczas tegorocznych igrzysk olimpijskich znalazł się w centrum dużego skandalu. We francuskiej kadrze pełnił rolę tzw. "jokera medycznego", a więc rezerwowego, trzynastego zawodnika, który mógł wskoczyć do składu tylko wtedy, gdy kontuzji dozna reprezentacyjny kolega. Tak się nie stało, więc 29-latek nie wystąpił w ani jednym meczu turnieju.
Z tego powodu organizatorzy nie chcieli dopuścić go do udziału w ceremonii medalowej, zorganizowanej niedługo po wygranym przez Francuzów 3:0 finale z Polską. Wzbudziło to duże protesty mistrzów, którzy grozili nawet bojkotem. Ostatecznie Carle stanął na podium, jednak nie otrzymał medalu. W symbolicznym geście krążek przekazał mu Trevor Clevenot. (Więcej: TUTAJ).
Siatkarz Jastrzębskiego Węgla w rozmowie z Przeglądem Sportowym przyznał, że swój własny medal otrzymał dopiero kilka dni po finale igrzysk olimpijskich. Krążki trafiły też wtedy do przedstawicieli sztabu trenerskiego. - Cieszę się, że w końcu dostałem coś, co jest namacalnym dowodem naszego sukcesu - mówił, wracając do tej sytuacji.